Igor Wadowski: Chcemy pokazać wszystkim, że jesteśmy prawdziwą drużyną

WP SportoweFakty / Marcin Chyła / Na zdjęciu: Igor Wadowski
WP SportoweFakty / Marcin Chyła / Na zdjęciu: Igor Wadowski

Wynikiem 113:81 zakończyło się spotkanie Anwilu Włocławek z GTK Gliwice, które było wyjątkowe z kilku względów. - Na pewno chcemy jeszcze bardziej dokręcić śrubę i pokazać wszystkim, że jesteśmy prawdziwą drużyną - mówił po meczu Igor Wadowski.

Mecz pod dyktando Anwilu

Tak szybkiej gry w wykonaniu Anwilu Włocławek oczekują kibice i po niezłym, choć przegranym, występie w Zielonej Górze fani z Włocławka wreszcie zobaczyli, jak duży potencjał drzemie w ekipie, która przechodziła wiele roszad w składzie. Po meczu Igor Wadowski przyznał, że GTK Gliwice zagrało dokładnie tak, jak chciały tego Rottweilery.

- Mieliśmy bardzo dobre wejście w mecz, zaczęliśmy dobrą obroną, a to pozwoliło nam na szybkie i łatwe punkty z kontrataku. Dużą intensywność udało nam się podtrzymać do końca pierwszej połowy, podczas której popełniliśmy zaledwie cztery straty. Zmuszaliśmy GTK Gliwice do takich akcji, na jakich nam zależało, dodatkowo ich skuteczność nie była jakaś bardzo wysoka - mówił polski rozgrywający.

Rottweilery do sobotniego starcia podchodziły po porażce ze Stelmetem Eneą BC Zielona Góra zaledwie dwoma punktami (91:93). Dla włocławian było to już kolejne takie niepowodzenie w tym sezonie. Przypomnijmy, że w Hali Mistrzów aż 4 mecze zakończyły się przegraną gospodarzy zaledwie jednym posiadaniem. Zawodnicy mistrza Polski są jednak pełni nadziei przed kolejnymi starciami.

ZOBACZ WIDEO Bayern zdemolował przeciwnika. Dramat Neuera! [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]

- Myślę, że dziś było już widać, że ten "nowy" Anwil zaczyna działać, te tryby zaczynają współpracować i efekt tego mieliśmy właśnie w meczu z GTK, czy nawet ze Stelmetem. Obejrzałem sobie tamten mecz na chłodno i tam każdy z chłopaków zostawił na parkiecie dużo zdrowia, podobnie było właśnie z GTK. Wyszliśmy maksymalnie skoncentrowani i myślę, że pokazaliśmy siłę - dodał Wadowski.

Czytaj także: Aaron Broussard: Wszystko sprowadza się do gry z odpowiednią energią

Wyjątkowy wieczór Anwilu i myśl o fazie play-off

68 punktów włocławian w 20 minut i ostatecznie 113 "oczek" robią wrażenie. Jeszcze efektowniej wygląda ilość asyst - 42 kluczowe podania to absolutny rekord Energa Basket Ligi. Aż 11 zawodników zanotowało chociaż jedną asystę, sztuka ta nie udała się tylko Adamowi Piątkowi, który wyszedł na parkiet w końcówce spotkania i zdobył swoje debiutanckie punkty dla Rottweilerów.

- Ja sam również jestem pod ogromnym wrażeniem tego, co tutaj się wydarzyło, bo 42 asysty to jest nieprawdopodobny wynik. Każdy zawodnik biegał do szybkiego kontrataku, każdy wracał się do obrony i to był Anwil, jaki każdy chce oglądać. Po ostatnim meczu była w nas duża sportowa złość, bo tam zadecydowało tylko jedno posiadanie, jeden rzut - komentował Wadowski.

Czytaj także: Rekordowy wieczór Anwilu. Takiego wyniku nie miała żadna drużyna od lat!

Mistrzowie Polski w środę zagrają z Polpharmą Starogard Gdański, następnie z TBV Startem Lublin i rundę zasadniczą zakończą spotkaniem u siebie z BM Slam Stalą Ostrów Wielkopolski. Niedzielna porażka Arki Gdynia z Kingiem Szczecin pokazuje, że w czołówce tabeli może się jeszcze wiele pozmieniać.

- Myślę, że każdy z tyłu głowy ma już tę grę o najwyższe cele i po cichu myślimy o fazie play-off. To pozwala nam dodatkowo podbudować się przed ostatnimi meczami, bo chcemy jeszcze bardziej dokręcić śrubę i pokazać wszystkim, że jesteśmy prawdziwą drużyną - zakończył zawodnik Anwilu.

Komentarze (0)