Warriors vs Rockets - starcie gigantów w półfinale Konferencji Zachodniej NBA

Getty Images / Brian Rothmuller/Icon Sportswire / Na zdjęciu: Kevin Durant i Klay Thompson
Getty Images / Brian Rothmuller/Icon Sportswire / Na zdjęciu: Kevin Durant i Klay Thompson

Golden State Warriors kontra Houston Rockets - to starcie, na które fani NBA z utęsknieniem czekali. W tym sezonie dojdzie do skutku już w drugiej rundzie - czy Rockets tym razem wreszcie zwyciężą, czy też Warriors znów obronią tytuł mistrzowski?

Golden State Warriors i Houston Rockets zmierzą się w serii playoffs NBA po raz czwarty w ostatnich pięciu latach. Do tej pory zawsze górą byli obecni mistrzowie NBA. Rywalizacja zaczęła się w finałach konferencji 2015, kiedy prowadzeni przez ówcześnie świeżo upieczonego MVP - Stephena Curry'ego, Warriors zwyciężyli 4:1, aby następnie pokonać w finałach Cleveland Cavaliers i zdobyć swój pierwszy tytuł mistrzów NBA od 40 lat. Rok później, broniący mistrzostwa Warriors, mający za sobą fenomenalny sezon, w którym wygrali 73 mecze w sezonie regularnym, ustanawiając rekord wszech czasów, ponownie zwyciężyli w pięciu meczach. W roku 2017 na drodze Rockets do finałów konferencji stanęli San Antonio Spurs, którzy pokonując ekipę Rakiet zmierzyli się z Warriors w walce o finały NBA.

Najbardziej pamiętne starcie między Rockets a Warriors miało miejsce przed rokiem. Po niezwykle emocjonującej serii, drużyna Wojowników z Oakland znów była górą, wygrywając siódmy mecz w Houston. Wielu fanów i analityków NBA uważa jednak, że gdyby kontuzja nie zmusiła rozgrywającego Rockets - Chrisa Paula, do opuszczenia meczu numer sześć, to właśnie jego zespół by wygrał. Koszykarze z Teksasu prowadzili bowiem 3:2 w momencie gdy popularny CP3 doznał urazu, który wyłączył go z gry do końca serii.

Czytaj także: Hitowe starcia w półfinałach konferencji wschodniej NBA. Siedmiu All-Stars 2019

Trudno jednoznacznie wskazać faworyta do zwycięstwa w tegorocznej serii. Warriors zdobyli co prawda tytuł mistrzów NBA w trzech z ostatnich czterech sezonów, jednak w ostatnim czasie nie spisują się zbyt imponująco, zważywszy na jakość talentu, jakim dysponuje trener Steve Kerr. Zdecydowanie niżej notowani Los Angeles Clippers, przez wielu skazywani na pożarcie, zdołali jednak wyrwać faworytom z Oakland dwa mecze w pierwszej rundzie playoffs. Defensywa Warriors jest w obecnych rozgrywkach ich piętą achillesową. W sezonie zasadniczym skończyli bowiem na 13 miejscu w lidze pod względem efektywności gry w ataku, zaś jeśli chodzi o największą liczbę punktów traconych średnio na mecz, zajęli miejsce dopiero 15, plasując się w samym środku ligi, tracąc 111,2 pkt na mecz. W pierwszej rundzie playoffów, Clippers zdobywali przeciwko nim średnio aż 114,7 punktów. Ponadto, środkowy Warriors DeMarcus Cousins w drugim meczu przeciwko Clippers zerwał mięsień czworogłowy lewego uda, co wyłączy go z gry do końca sezonu. Stephen Curry i Klay Thompson zmagają się ze skręconymi kostkami i w związku z tym, w sobotni wieczór 27 kwietnia, Kerr stwierdził, że ich występ w pierwszym meczu stoi pod znakiem zapytania.

ZOBACZ WIDEO: "Druga połowa". VAR największym problemem współczesnej piłki? "Mecz z VAR-em i bez to dwie różne dyscypliny sportu"

W znakomitej dyspozycji znajduje się za to Kevin Durant. W szóstym meczu z Clippers rozegrał jedno z najlepszych spotkań w karierze w playoffs, ustanawiając rekord kariery na tym etapie rozgrywek, 50 punktów. W dwóch ostatnich meczach zdobył łącznie 95 punktów. Jego średnia w całej serii to 35, przy wspaniałej skuteczności prawie 57 proc. z gry i 95 proc. z rzutów wolnych. Z dobrej strony zaprezentowali się także Draymond Green i Andre Iguodala, których średnia punktów znacząco przekroczyła ich dokonania z sezonu regularnego, przy przyzwoitej skuteczności rzutów z gry.

Rockets natomiast dość łatwo poradzili sobie z Utah Jazz, czyli (przynajmniej na papierze) przeciwnikiem silniejszym niż Clippers, słynącym ze świetnej defensywy. Rywalizacja zakończyła się już po 5 meczach. Szczególnie dobrze Rockets wypadli w obronie, pozwalając Jazz na zdobycie jedynie 97,8 punktu na mecz, przy skuteczności 40 proc. (ich średnia w sezonie zasadniczym wyniosła 111,7 na 46,8 proc. - jest to więc prawdziwa przepaść). Rockets w sezonie zasadniczym uplasowali się dopiero na 17 miejscu pod względem skuteczności gry obrony (Defensive Rating), tak więc ich aktualna dyspozycja wygląda niezwykle obiecująco przed starciem z Warriors.
Gwiazdor Rockets - James Harden, wypadł bardzo przeciętnie jak na swoje możliwości, trafiając zaledwie 37,4 proc. rzutów z gry, zdobywając aż o 8,3 punktu mniej niż średnio w sezonie regularnym, a mimo to Rockets z łatwością wygrali z Jazz. Przeciwko Warriors, Harden będzie jednak z pewnością musiał grać na poziomie zbliżonym do tego, do czego przyzwyczaił przez zdecydowaną większość sezonu. Występ na poziomie tego przeciwko Jazz, na pewno nie wystarczy do pokonania Warriors.

Czytaj także: NBA: Kevin Durant się wściekł, zdobył 50 punktów. Warriors awansowali

W porównaniu do poprzedniego sezonu, Rockets pozbyli się m.in. Trevora Arizy i Luca Mbah a Moute, znanych z solidnej defensywy na pozycji niskiego skrzydłowego, czego Rockets bardzo będą potrzebowali przeciwko Kevinowi Durantowi. Ariza zawiódł jednak w finałach konferencji 2018, nie będąc w stanie zbytnio ograniczyć strzeleckich popisów Duranta, a poza tym rzucał na fatalnym procencie, nie dając wystarczającego wsparcia Hardenowi i Paulowi. Pozostał jednak PJ Tucker, bardzo silny zawodnik, specjalizujący się w defensywie. W trzech meczach sezonu regularnego 2018-19 przeciwko Rockets, Durant ani razu nie zdobył 30 punktów, co dobrze świadczy o obronie Tuckera.

Drugim zawodnikiem, który będzie próbował spowolnić KD, jest Danuel House, jednak wydaje się, że część jego minut może przypaść w udziale Kennethowi Fariedowi, z którego usług trener Mike D'Antoni korzystał tylko sporadycznie przeciwko Jazz, jednak w związku z nieobecnością DeMarcusa Cousinsa, Faried być może otrzyma więcej szans od D'Antoniego, który może starać się wykorzystać przewagę pod koszem (przypomnijmy, że Faried świetnie spisywał się w styczniu i lutym, gdy kontuzjowany był podstawowy center Rockets - Clint Capela, notując średnio około 16 punktów i 10 zbiórek na mecz, przy fantastycznej skuteczności ponad 60 proc. celnych rzutów z gry).

W sezonie regularnym, Rockets pokonali Warriors w 3 z 4 spotkań (dwa z nich zakończyły się różnicą aż 16 i 21 punktów, zaś Warriors wygrali zaledwie dwoma punktami ostatni mecz, 13 marca 2019).

Zapowiada się więc niezwykle zacięta seria, należy spodziewać się 7 meczów, niezależnie od tego, kto zwycięży, chyba że kontuzje Curry'ego i Thompsona okażą się na tyle poważne, że będą zmuszeni opuścić więcej niż jeden mecz - wówczas Rockets mogą wygrać nawet w 6 meczach. Wątpliwym jednak jest, aby skręcona kostka całkowicie wyłączyła gwiazdy Warriors z rywalizacji na dłuższy czas, na najważniejszym etapie sezonu. Zważywszy na fakt, że Rockets przystępują do serii z Warriors w pełni zdrowia, a Warriors mają w tym względzie problemy, należy stwierdzić, że szanse Rockets na zwycięstwo są nawet większe niż przed rokiem, choć zarazem należy pamiętać, że w tym roku potencjalny mecz numer 7 zostanie rozegrany w Oakland, a nie w Houston, jak to miało miejsce w 2018.

Pierwszy mecz już w niedzielę o godzinie 21:30 czasu polskiego.

Źródło artykułu: