EBL: męczarnie i nerwy Arki Gdynia. Filip Matczak postraszył lidera

Mało kto spodziewał się aż tak wielkich emocji w starciu Arki Gdynia i Legii Warszawa. W Trójmieście sensacji ostatecznie nie było, ale podopieczni Przemysława Frasunkiewicza wygrali tylko 79:75.

Krzysztof Kaczmarczyk
Krzysztof Kaczmarczyk
koszykarze Arki Gdynia Newspix / Piotr Matusewicz / PressFocus / Na zdjęciu: koszykarze Arki Gdynia
Gra Arki mocno falowała i ostatecznie wypracowaną w trzeciej kwarcie przewagę gdynianie - "jedynka" po fazie zasadniczej - dowieźli do końca, obejmując prowadzenie w ćwierćfinałowej serii.

Skazywana na pożarcie Legia - która dodatkowo musi radzić sobie bez odczuwającego skutki urazu Omara Prewitta - postawiła się faworytom, a największa w tym zasługa Filipa Matczaka, który zakończył pojedynek z dorobkiem 24 punktów.

Gospodarze rozpoczęli bardzo dobrze. Podopieczni Przemysława Frasunkiewicza konsekwentnie grali pod kosz, gdzie do perfekcji wykorzystywali przewagę fizyczną. Legia dodatkowo miała problemy ze skutecznością (5/22 w pierwszej kwarcie) i Arka prowadziła nawet 36:21.

ZOBACZ WIDEO Vuković idealnym trenerem dla Legii? "Zawsze był trenerem tymczasowym. Nigdy nie dostał prawdziwej szansy"

Legioniści zanotowali jednak serię 10:0. Skutecznie grał Matczak, a dużo energii pod koszem dawał Keanu Pinder, który ostatecznie skompletował double-double. Team ze stolicy doprowadził do stanu 31:36. Wtedy popełnił kilka fatalnych w skutkach błędów.

Zobacz także. Energa Basket Liga pod lupą Charlesa (23): duże zmiany w Stelmecie, Legia bez gwiazdy w fazie play-off

Tuż przed przerwą faulowany przy rzucie rozpaczy był Josh Bostic, po zmianie stron "trójkę" z faulem dołożył James Florence. Nieszczęść Legii nie było końca - niesportowy faul Jakuba Karolaka, techniczny Tane Spaseva i celny rzut zza łuku Marcusa Ginyarda - wszystko to sprawiło, że Arka prowadziła rekordowo 52:33.

W obozie gości nie było jednak widać zwątpienia, a wręcz przeciwnie. Nie do zatrzymania był Matczak, który umiejętnie penetrował pod kosz. Leworęczny rzucający dołożył też "trójkę", a gdy skutecznie wykończył kontrę Arka prowadziła już tylko 73:71. W końcówce ekipie Spaseva zabrakło nieco "chłodnej głowy" i doświadczenia, a seryjnie wykonywane rzuty wolne Florence'a przypieczętowały triumf gospodarzy.

Pomimo fatalnej skuteczności (2/9 z gry) najskuteczniejszym graczem Arki był właśnie Florence, który przed meczem odebrał m.in. statuetkę za MVP rundy zasadniczej. Dwa "oczka" mniej miał Bostic. Ten w końcówce ponownie nie zdołał jednak utrzymać nerwów na wodzy dając się sprowokować Karolakowi, efektem czego było przewinienie techniczne.

Frasunkiewicz ma problem z nerwami Bosticia, z kolei Spasev z urazem Mo Soluade. Brytyjczyk w ostatnich sekundach runął plecami na parkiet i długo się z niego nie podnosił, a na ławkę szedł z ogromnym grymasem bólu.

Drugi mecz w tej serii rozegrany zostanie w sobotę. Gospodarzem ponownie będzie Arka, a początek meczu zaplanowano na godzinę 17:00.

Arka Gdynia - Legia Warszawa 79:75 (25:14, 14:17, 21:17, 19:27)

Arka: James Florence 17, Josh Bostic 15, Marcus Ginyard 10, Marcel Ponitka 9, Deividas Dulkys 8, Bartłomiej Wołoszyn 7, Robert Upshaw 6, Adam Łapeta 4, Krzysztof Szubarga 3, Jakub Garbacz 0, Dariusz Wyka 0.

Legia: Filip Matczak 24, Keanu Pinder 11 (10 zb), Sebastian Kowalczyk 11, Jakub Karolak 7, Patryk Nowerski 6, Michał Kołodziej 5, Mo Soluade 5, Rusłan Patiejew 3, Adam Linowski 3, Mariusz Konopatzki 0, Jorge Bilbao 0.

stan rywalizacji: 1:0 dla Arki Gdynia

Czy Legia Warszawa zdoła "urwać" chociaż jeden mecz w serii z Arką Gdynia?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×