Po pierwszej połowie spotkania z MKS-em Dąbrowa Górnicza Stelmet Enea BC Zielona Góra prowadził różnicą 18 punktów (52:34). Po przerwie drużyna Igora Jovovicia myślami została chyba w szatni, co momentalnie wykorzystali przyjezdni. Ci odrobili wszystkie straty, w efekcie czego spotkanie rozpoczęło się na nowo.
- Słabo zaczęliśmy trzecią kwartę. Nie wyszliśmy na parkiet z takim zaangażowaniem, z jakim powinniśmy. Powinniśmy się jeszcze mocniej bić i powiększać przewagę, a graliśmy ospale. Chyba myśleliśmy, że mecz jest już wygrany, a to jest play-off - tłumaczy Przemysław Zamojski.
- Pierwsze spotkanie serii zawsze jest najważniejsze i zawsze są nerwy. Tak to wyglądało. Niby kontrolowaliśmy zawody, a jednak daliśmy się uśpić. Musimy z tego wyciągnąć wnioski i grać równo przez 40 minut - stwierdza reprezentant Polski.
ZOBACZ WIDEO "Druga połowa". Raków już w Lotto Ekstraklasie. Będzie nowa jakość w lidze czy "druga Sandecja"?
Stelmet Enea BC Zielona Góra przebudził się w ostatniej kwarcie, wracając na odpowiednie tory. Koniec końców wygrał 88:80, dobrze rozpoczynając ćwierćfinałową serię z MKS-em.
- Ogólnie cały mecz był niezły, poza kilkoma minutami, gdzie popełnialiśmy proste błędy. Nie wracaliśmy odpowiednio do obrony, a MKS to drużyna, która bardzo dobrze gra w kontrataku. Tu musimy być czujni - stwierdza Zamojski.
Drugi mecz ćwierćfinałowy Stelmet Enea BC - MKS już w najbliższą niedzielę.
Zobacz także:
Anwil - Stal. Almeida i Ware. Gwiazdy mocno świeciły
Legia straciła kolejnego gracza. Tane Spasev: Nie poddamy się. Takie jest nasze DNA