EBL. Arka - Anwil. Kamil Łączyński: Nie ma co mówić o sędziach. Wierzę, że podjęli słuszną decyzję

- Czuję niesmak, bo przegraliśmy, ale z drugiej strony buduje mnie fakt, że odrobiliśmy na terenie lidera aż 21 punktów przewagi. To okazuje, że jest ogromny potencjał w tej drużynie - mówi Kamil Łączyński, kapitan Anwilu Włocławek.

Karol Wasiek
Karol Wasiek
Kamil Łączyński Newspix / Grzegorz Jędrzejewski / Na zdjęciu: Kamil Łączyński
Kamil Łączyński o przegranym meczu z Arką Gdynia (91:94):

To było świetne spotkanie, który na pewno podobało się kibicom. Taki typowy "telewizyjny mecz". Było dużo widowiskowych akcji, mnóstwo celnych rzutów za trzy, a do tego szaleńcze tempo. Obie drużyny zostawiły mnóstwo zdrowia na parkiecie.

I Arka, i Anwil, miały swoje fragmenty w tym meczu. Niestety nie udało nam się zamknąć spotkania, po tym jak dobrze graliśmy w trzeciej i czwartej kwarcie. Prowadziliśmy trzema punktami w samej końcówce, ale za łatwo daliśmy rywalom zdobyć punkty. Nieporozumienia w obronie sporo nas kosztowały.

O sytuacji przy stanie 89:92 dla Arki, w której Ivan Almeida wyprowadzając szybki atak został sfaulowany przez Krzysztofa Szubargę. Czy to był zwykły czy niesportowy?

Nie ma co mówić o sędziach. Jestem daleki od tego, by komentować ich decyzje. Tę akcję oglądało dwóch arbitrów i wierzę im, że podjęli słuszną decyzję. Oczywiście, że wolelibyśmy inną decyzję, ale tak naprawdę nie ma sensu rozmyślać na ten temat. Jedna decyzja nie decydowała o przebiegu meczu, choć mogła zaważyć o tym, że szala zwycięstwa przechyliłaby się na naszą korzyść.

ZOBACZ WIDEO Liverpool największym przegranym w Premier League. "Taka liczba punktów tylko dwa razy w historii nie dawała mistrzostwa"

Zobacz także: Od ośmiu lat grają o medale. Stelmet Enea BC nie boi się Polskiego Cukru

O kiepskiej grze w pierwszej połowie i stracie aż 61 punktów:

Nie realizowaliśmy założeń, o których sobie mówiliśmy przed meczem. Wiedzieliśmy, że jeśli otworzymy pozycje na obwodzie dla Deivadasa Dulkysa, Bartłomieja Wołoszyna czy Josha Bostica, to oni skrupulatnie to wykorzystają i zamienią na punkty. Do tego otworzył się Dariusz Wyka, który w serii z Legią grał niewiele minut. A z nami... 4/4 za trzy, tak samo jak w pierwszym meczu rundy zasadniczej. Po przerwie pokazaliśmy, że jesteśmy w stanie ich zatrzymać. Odrobiliśmy pracę domową z pierwszej połowy, ale to niestety nie wystarczyło na pokonanie Arki.

O pomyśle na zatrzymanie Jamesa Florence'a:

Zależało nam na tym, by nie dać mu grać w ten sposób, w jaki lubi najbardziej. Wydaje się, że dobrze wykonaliśmy plan przedmeczowy, ale należy pamiętać o tym, że Arka to nie tylko Florence. Gdynianie, którzy przegrali tylko pięć meczów w sezonie zasadniczym, mają w swoich szeregach wielu utalentowanych i groźnych zawodników. Dobrze kryliśmy i powstrzymaliśmy Florence'a, ale też robiliśmy sporo błędów w rotacji w obronie i przez to otworzyliśmy innych zawodników.

O wsparciu ponad 700-osobowej grupy kibiców z Włocławka:

Oni zawsze są fenomenalni. Czujemy ich wsparcie na każdym kroku. Jak już doszliśmy rywali, to cała hala skandowała "Anwil". Nie było słychać gospodarzy. Cieszymy się, że mamy tak wspaniałych kibiców. Chcemy im się odwdzięczyć wygraną na gorącym terenie. Mam nadzieję, że na drugim meczu jeszcze liczniejsza armia zjawi się w Gdyni.

O meczu numer dwa:

Każdy doskonale zdaje sobie sprawę z tego, że sobotni mecz ma kluczowe znaczenie w kontekście całej serii. Trudno będzie nam wygrać rywalizację, jak będziemy przegrywać 0:2. Czuję niesmak, bo przegraliśmy, ale z drugiej strony buduje mnie fakt, że odrobiliśmy na terenie lidera aż 21 punktów przewagi. To jest sztuka. Pokazuje, że jest ogromny potencjał w tej drużynie.


Zobacz także: EBL. Przemysław Frasunkiewicz: Serce mistrza bije. Trzeba być czujnym przez cały mecz

Która drużyna awansuje do wielkiego finału EBL?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×