Początek meczu był inny niż w czwartek. Arka nie miała takiej serii trafień z dystansu, ale Anwil nie wykorzystał tego przez fatalną skuteczność (1/11). Strata nie była jednak wielka. Po trzech udanych akcjach Kamila Łączyńskiego i Michała Ignerskiego goście byli już na prowadzeniu.
Koszykarze mogli zapomnieć o popisach strzeleckich. Trenerzy postawili na obronę. W defensywie skuteczny był Robert Upshaw, który blokował rzuty rywali. Igor Milicić ograniczył jednak ofensywne atuty Arki, dlatego gospodarze po 20 minutach prowadzili tylko 32:30. Ekipa Przemysława Frasunkiewicza popełniała więcej strat, a Anwil trafił zaledwie 8/39 prób z gry.
Czytaj też Młodzi Polacy ruszają w świat. Zaproszeni na camp przez NBA
Po zmianie stron inicjatywę przejął Anwil. Mistrz Polski częściej przeważał. Gdy swoje pierwsze punkty zdobył Jarosław Zyskowski było nawet 46:39. Arka sięgnęła wtedy po swoją największą broń. Zza łuku przymierzyli Krzysztof Szubarga, Bartłomiej Wołoszyn i .
ZOBACZ WIDEO: Adam Małysz: Kiedy słuchałem Włodzimierza Szaranowicza, miałem łzy w oczach
Po 30 minutach był remis. Pomimo małych zrywów żaden zespół nie zdołał przełamać rywala. Końcówka trzeciej kwarty była jednak kluczowym momentem. Arka rozpędziła się i miała serię 21:4. Z nawiązką odrobiła zatem straty i w kolejnych minutach kontrolowała mecz. Gospodarze uzyskali nawet 15 punktów przewagi, zwyciężając 78:65.
Anwil nie odzyskał dobrej skuteczności trafiając 28 proc. prób z gry. Do tego przestrzelił też kilka rzutów wolnych (18/26). Arka natomiast zagrała trzy przeciętne kwarty, w których nie miała znakomitych, ale też bardzo słabych momentów. W ostatnich 10 minutach podkręciła jednak tempo zdobywając 28 punktów. Obie drużyny sporo rzucały za trzy - gospodarze 11/31 (16/25 za 2), a goście mieli 7/32 z za linii 6,75 metra. Na koniec to Anwil popełnił o jedną stratę więcej. Rottweilery przeważały też w zbiórkach. Szczególnie szokująca była statystyka na atakowanej tablicy (17:1!). Przełożyło się to na większą liczbę rzutów. Przy tak fatalnej skuteczności nie dało jednak efektu w postaci zwycięstwa.
Najwięcej punktów dla Arki zdobył James Florence - 16. Po 14 "oczek" dołożyli Josh Bostic i skuteczny Bartłomiej Wołoszyn (5/6 z gry w tym 3/3 z dystansu). Najwyższy wskaźnik efektywności (18) miał jednak wszechstronny Robert Upshaw. Amerykanin rzucił tylko sześć punktów (3/4), ale dał drużynie zbiórki, przechwyty, asysty i aż cztery bloki. W Anwilu niewielu graczy rzuciło ponad 10 punktów. Jednym z nich był Kamil Łączyński, który do 11 "oczek" dodał osiem asyst. Pozostali koszykarze, którzy mogliby być liderami mieli fatalny dzień. Chase Simon trafił 2/10, Aaron Broussard 1/7, a Ivan Almeida 2/13 prób z gry.
Arka Gdynia prowadzi w półfinałowej serii 2-0. Drużyna Przemysława Frasunkiewicza w tym sezonie już pięciokrotnie pokonała Anwil. Mistrz Polski jeszcze nie znalazł sposobu na najlepszą ekipę rundy zasadniczej. Kolejną szansę będzie miał we wtorek (21 maja godz. 17:45) we Włocławku.
Arka Gdynia - Anwil Włocławek 78:65 (16:20, 16:10, 18:20, 28:15)
Arka: James Florence 16, Josh Bostic 14, Bartłomiej Wołoszyn 14, Marcus Ginyard 12, Marcel Ponitka 7, Robert Upshaw 6, Dariusz Wyka 4, Krzysztof Szubarga 3, Adam Łapeta 2, Deividas Dulkys 0, Jakub Garbacz 0.
Anwil: Walerij Lichodiej 12, Kamil Łączyński 11, Chase Simon 11, Ivan Almeida 9, Michał Ignerski 9, Jarosław Zyskowski 5, Aaron Broussard 4, Michał Michalak 3, Szymon Szewczyk 1, Igor Wadowski 0.
Stan rywalizacji (do trzech zwycięstw): 2-0 dla Arki
Zobacz także: Duży transfer Kinga Szczecin