Na Zachodzie bez emocji - Golden State Warriors pokonali Portland Trail Blazers 4-0 i czekają już na finałowego rywala. Kto nim będzie? Wciąż nie wiemy, bowiem po dwóch wygranych i dominacji Milwaukee Bucks, teraz do gry wrócili Toronto Raptors. Kanadyjska drużyna w pełni wykorzystała atut własnego parkietu i po triumfie 120:102 doprowadziła do remisu w serii.
Raptors kontrolowali wydarzenia od początku spotkania. Świetny początek miał Kyle Lowry, który zdobył 12 z pierwszych 17 punktów całego zespołu. W sumie rozgrywający zapisał na swoim koncie 25 "oczek", sześć asyst i pięć zbiórek. Tego dnia w ekipie gospodarzy nie było słabych punktów. 19 punktów dołożył niebędący w pełni zdrowia lider Kawhi Leonard, a nieocenione zmiany dawali zmiennicy - Powell, Ibaka czy VanVleet. Gospodarze mieli 47-procentową skuteczność z gry i trafili 14 trójek.
- Zrobiliśmy to, co było do zrobienia na własnym parkiecie. Wiedzieliśmy, że Kawhi nie jest w pełni zdrowy, więc każdy musiał dać z siebie jeszcze więcej. Nie myślimy jeszcze o finale, tylko o następnym spotkaniu. Przed nami wciąż długa droga - powiedział dla ESPN Lowry.
Czytaj także: Lonzo Ball może odejść z Los Angeles Lakers
- To przecież nie koniec świata - przyznał dla ESPN Giannis Antetokounmpo, lider Milwaukee Bucks, który zdobył 25 punktów. W zespole gości tylko on i Khris Middleton (30 punktów, 11/15 z gry) zagrali na swoim wysokim poziomie. To za mało, aby pokonać Raptors na ich własnym parkiecie. Póki co w tej serii wygrywają tylko gospodarze.
Mecz numer pięć w Milwaukee. Początek w najbliższy piątek o 2:30 czasu polskiego. Rywalizacja toczy się do czterech zwycięstw.
Toronto Raptors - Milwaukee Bucks 120:102 (32:31, 33:24, 29:26, 26:21)
(Lowry 25, Leonard 19, Powell 18 - Middleton 30, Antetokounmpo 25, Mirotić 11)
Stan rywalizacji: 2-2
ZOBACZ WIDEO Witold Bańka zadowolony z mistrzostwa Piasta. "Ja jestem chłopak ze śląska!"