EBL. Kompromitacja Stelmetu Enei BC. Igor Jovović: To moja największa porażka

WP SportoweFakty / Artur Lawrenc / Na zdjęciu: Igor Jovović
WP SportoweFakty / Artur Lawrenc / Na zdjęciu: Igor Jovović

Stelmet Enea BC miał przed rewanżem z Arką aż 18 punktów przewagi. Zielonogórzanie mieli wszystko w swoich rękach, ale z Gdyni wyjechali bez medalu. - Ten wynik jest ogromnym rozczarowaniem - mówi Igor Jovović, trener czterokrotnych mistrzów Polski.

Przed rewanżem mało kto wierzył w to, że Arka Gdynia podejmie walkę ze Stelmetem Eneą BC Zielona Góra, który po pierwszym spotkaniu zbudował aż 18-punktową przewagę.

Tym bardziej, że trener Przemysław Frasunkiewicz nie miał do dyspozycji Josha Bostica, Roberta Upshawa i Filipa Dylewicza. Nie w pełni sił był także Adam Łapeta.

To uśpiło czujność zielonogórzan, którzy do meczu podeszli kompletnie zdekoncentrowani i bez pomysłu na agresywnie grającą Arkę. Gdynianie rzucili się do gardeł czterokrotnych mistrzów Polski, którzy byli całkowicie zaskoczeni takim obrotem spraw.

ZOBACZ WIDEO Witold Bańka o sprawie Caster Semenyi. "Nigdy nie złapano jej na dopingu. Ona się po prostu taka urodziła"

Czytaj relację z meczu --> TUTAJ

Pierwsze nerwy w zielonogórskim obozie pojawiły się w drugiej kwarcie, gdy gdynianie zbudowali ponad 10-punktową przewagę. Drużynę napędzali harujący na całym boisku Krzysztof Szubarga i Deividas Dulkys.

- Byłem w szoku, że musiałem pobudzać zawodników od samego początku. Byłem przekonany, że wiedzą, po co tutaj przyjechali. Okazało się inaczej - mówił na konferencji prasowej trener Igor Jovović.

Na przełomie trzeciej i czwartej kwarty James Florence zdobył 14 punktów z rzędu dla Arki, która osiem minut przed końcem meczu prowadziła 80:61, po raz pierwszy odrabiając straty z Zielonej Góry. Goście zaczęli grać nerwowo - pudłowali z otwartych pozycji, a gospodarze parli do przodu.

Zielonogórzanie podejmowali fatalne decyzje w ataku, na dodatek nic kompletnie nie bronili. Arka robiła, co chciała z obroną Stelmetu Enei BC, który pod tym względem przypominał drużynę juniorską. Podopieczni Jovovicia stracili aż 105 punktów i tym samym sezon zakończyli bez medalu.

- Trudno cokolwiek mądrego powiedzieć po takim meczu. Wygrał zespół, który był bardziej głodny tego zwycięstwa. Mieliśmy całkiem dużą przewagę po pierwszym spotkaniu, ale mimo wszystko apelowałem do zawodników, żeby zachowali skupienie i grali na poważnie od pierwszej minuty. My z kolei od początku graliśmy zupełnie co innego. Graliśmy bez żadnej odpowiedzialności w obronie. Od początku Arka sprawiała nam olbrzymie problemy, rywale kreowali mnóstwo pozycji do rzutu i w ostatecznym rozrachunku ten wynik pokazuje, jak graliśmy przez cały mecz - skomentował Jovović.

- Ten wynik jest olbrzymim rozczarowaniem. Patrząc przez pryzmat doświadczonego składu, jakim dysponowaliśmy i na to, że roztrwoniliśmy aż 18 punktów przewagi. Wydaje mi się, że to moja największa porażka w karierze - mówił Czarnogórzec.

Jacek Białogłowy z Radia Zielona Góra pytał Jovovicia o ocenę tego sezonu i kwestię przyszłości w klubie. Czarnogórzec ma bowiem ważny kontrakt Stelmecie Enei BC. - Ten sezon w Stelmecie był jak 2-3 sezony. Jestem bardzo zmęczony. To nie jest moment, gdy będę mówił o przyszłości. Potrzebuję kilka dni na analizę tego, co się wydarzy - odpowiedział szkoleniowiec.

Mocno zaskakujący był fakt, że Jovović przyprowadził na konferencję prasową Kacpera Traczyka, zawodnika, który w ogóle nie pojawił się na parkiecie w trakcie poniedziałkowego spotkania. Czarnogórzec wziął winę na siebie. Tłumaczył to tak: Kacper był jedynym zawodnikiem, który był gotowy do wzięcia udziału w konferencji prasowej. Miał na sobie strój sportowy, reszta była już w przebraniu. Biorę za to winę na siebie. To mój błąd.

Drugi rok z rzędu Stelmet Enea BC kończy sezon na czwartym miejscu. Wniosków do wyciągnięcia jest mnóstwo, tak jak i spraw, które trzeba jak najszybciej rozwiązać. Mowa tutaj o kwestiach finansowych, które rzutowały na postawę zespołu przez cały sezon. Zawodnicy i trenerzy co jakiś czasy wysyłali do mediów takie sygnały.

Zobacz także: Michał Michalak: Nasza obrona wybija rywali z rytmu

Źródło artykułu: