Trudno byłoby napisać bardziej dramatyczny scenariusz. Kevin Durant wrócił do składu Golden State Warriors, w 12 minut trafił wszystkie trzy oddane rzuty za trzy, ale doznał kontuzji Achillesa i MVP z 2014 roku nie był w stanie kontynuować gry. Drużyna z Oakland miała świadomość, że tylko zwycięstwo przedłuża ich szanse na mistrzostwo. Podopieczni Steve'a Kerra prowadzili od początku spotkania, aż do ostatnich pięciu minut, kiedy działy się rzeczy niemożliwe.
Kawhi Leonard, który miał wcześniej duże problemy z celnością nagle zdobył 10 punktów z rzędu. Toronto Raptors od stanu 93:95 doprowadzili do wyniku 103:97 i wydawało się wówczas, iż to może być zbyt wiele dla obrońców tytułu. Skrzydłowy "Dinozaurów" był nie do zatrzymania, a do końca pozostawało tylko niespełna trzy i pół minuty. LeBron James napisał w tych play offach na swoim Twitterze "nigdy nie lekceważ serca mistrza" w kontekście postawy Golden State Warriors. Trzeba znów o tym przypomnieć.
Leonard się pomylił, Stephen Curry zebrał piłkę, a w następnym posiadaniu Klay Thompson trafił za trzy (100:103). Goście dobrze bronili, a Kyle Lowry popełnił stratę. To tylko nakręciło zespół z Oakland, u których tym razem zza łuku skutecznie przymierzył Stephen Curry. Trener Toronto, Nick Nurse poprosił o przerwę, aczkolwiek Kawhi Leonard znów chybił - tym razem za trzy. Golden State posłali piłkę do Klaya Thompsona, ten zamarkował oddanie próby, na co nabrał się Leonard, a on znów trafił za trzy punkty! Szok i niedowierzanie. Było 106:103.
[color=black]ZOBACZ WIDEO: Marcin Kaczkan osiągnął rekord wysokości na K2 zimą. "Ta wyprawa to było totalne zaskoczenie"
[/color]
To nie koniec wrażeń. Ostatnia minuta rozpaliła Kanadę do czerwoności. Marc Gasol nie trafił, ale Draymond Green popełnił błąd połowy. Kyle Lowry odpowiedział zdobyciem dwóch szybkich "oczek" i kiedy Warriors mieli 24 sekundy, a do końca meczu zostało 30 sekund, DeMarcus Cousins zdaniem sędziów postawił ruchomą zasłonę. Faul w ataku i wielka szansa dla Raptors, aby zdobyć pierwszy w historii mistrzowski tytuł.
Kawhi Leonard chciał zabrać odpowiedzialność na siebie, ale został podwojony przez rywali. Raptors podawali po obwodzie, aż w końcu piłka trafiła do Lowry'ego w rogu boiska. Rozgrywający rzucał w ostatnich sekundach zza łuku i cały koszykarski świat zamarł w niepewności. Jego próba nie doleciała jednak nawet do obręczy, a drużyna Golden State Warriors eksplodowała z radości.
- Nie spanikowaliśmy. I zrobiliśmy to, co należało. Walczymy o każde bezpańskie piłki, nie poddajemy się nawet w najgorszych sytuacjach - mówił na konferencji prasowej Thompson. - Robimy to od lat. To naturalne. Gramy nasz basket. Trener przypomniał nam podczas ostatniej przerwy w czwartej kwarcie kilka dobrych zagrywek, po których mieliśmy czyste pozycje - dodawał strzelec.
Będzie szósty mecz w wielkim finale NBA. Drużyna z Oakland bezsprzecznie pokazała wielki charakter. Stephen Curry zdobył 31 punktów, miał osiem zbiórek i siedem asyst. Trafił 10 na 23 oddane rzuty z pola, w tym 5 na 14 za trzy. Klay Thompson dodał 26 "oczek", on wykorzystał 7 na 13 oddanych rzutów zza łuku.
Chociaż jego faul ofensywny mógł kosztować bardzo dużo, istotne 14 punktów z ławki rezerwowych i sześć zbiórek w 20 minut zanotował DeMarcus Cousins. Draymond Green flirtował z triple-double, zapisał przy swoim nazwisku 10 punktów, 10 zbiórek oraz osiem asyst. Warriors trafili w poniedziałek aż 20 na 42 oddane rzuty za trzy, a ich rywale zaledwie 8 na 32. To była ta różnica.
- Nie było to ładne zwycięstwo, ale dopięliśmy swego. Podchodzimy do tego teraz w ten sposób, że skupiamy się tylko na triumfie w jednym, poszczególnym meczu. To był wysiłek całego zespołu. Klay trafił wielkie rzuty, KD pomógł nam na tyle, ile był w stanie. Poświęcił dla nas swoje zdrowie. Doceniam to i jest mi bardzo przykro z jego powodu - komentował prosto z parkietu w rozmowie z ESPN Stephen Curry.
Dużo po tym spotkaniu na pewno będzie mówić się też o decyzji sędziów. Popełnili kilka rażących błędów na korzyść gospodarzy. W ważnym momencie Kawhi Leonard popełnił błąd kroków, ale sędziowie puścili grę, a łatwe punkty zdobył Norman Powell. - Jak można podjąć taką decyzję w takim momencie? To niedorzeczne i nie przystoi sędziom w NBA! - mówił na antenie Canal + Wojciech Michałowicz. Tak zaczęła się seria "Dinozaurów" w końcówce. Była też wątpliwa sytuacja o niezaliczeniu punktów po dobitce Cousinsa. Arbitrzy analizowali sytuację, po czym orzekali brak kosza dla obrońców tytułu przy wyniku 100:103. Koszykarze GSW tylko ironicznie się uśmiechali.
Toronto Raptors byli o jeden celny rzut od koszykarskiego raju. Kibice w hali i przed obiektem chcieli świętować pierwszy w historii klubu mistrzowski tytuł, ale przed "Dinozaurami" wciąż dużo do zrobienia. Leonard zanotował kapitalny fragment w czwartej kwarcie, ale w sumie wykorzystał zaledwie dziewięć na 24 oddane rzuty. Skrzydłowy zdobył 26 punktów, zebrał 12 piłek i rozdał sześć kluczowych podań. Lowry uzbierał 18 "oczek" (8/16 z gry, 1/6 za trzy), inny z liderów Kanadyjczyków, Siakam miał zaledwie 12 punktów i skuteczność na poziomie 6 na 15 z gry.
Szósty mecz Finałów NBA odbędzie się w nocy z czwartku na piątek o godz. 3:00 czasu polskiego w hali ORACLE Arena.
Czytaj także: Arka Gdynia. Medal jest, czas budować nową drużynę. Prezes klubu: Chcemy grać w EuroCupie
Czytaj także: Tony Parker zakończył swoją karierę. To koniec pewnej ery w NBA
Wynik:
Toronto Raptors - Golden State Warriors 105:106 (28:34, 28:28, 22:22, 27:22)
(Leonard 26, Lowry 18, Gasol 17 - Curry 31, Thompson 26, Cousins 14)
Stan serii: 3-2 dla Raptors
Fantastyczni splash brothers, dają wygraną Warirors. Cenne zwycięstwo, niestety okupione kontuzja Duranta.
Obrońcy tytułu zdobyli a Czytaj całość