EBL. Jarosław Jankowski: Byliśmy uzależnieni od Polaków. Teraz mamy wybór

Materiały prasowe / Piotr Koperski (legiakosz.com) / Na zdjęciu: Jarosław Jankowski
Materiały prasowe / Piotr Koperski (legiakosz.com) / Na zdjęciu: Jarosław Jankowski

- Brak przepisu o Polakach na parkiecie daje nam wybór przy budowie składu. Wcześniej takiej możliwości nie było. Byliśmy od nich uzależnieni. Kluby się o nich biły i musiały przez to przepłacać - mówi Jarosław Jankowski z Legii Warszawa.

[b]

Karol Wasiek, WP SportoweFakty: Legia Warszawa po wielu latach wróciła do gry w fazie play-off. Ale czy przegranej serii z Arką Gdynia (2:3) jest w klubie niedosyt?
[/b]
Jarosław Jankowski, przewodniczący rady nadzorczej koszykarskiej Legii Warszawa: Oczywiście, że jest. I to całkiem spory. Wydawało, że jesteśmy już na takiej fali wznoszącej, że pokonamy zespół z Gdyni w ćwierćfinale. Nie udało się.

Osobiście najbardziej żałuję pierwszego spotkania, w którym byliśmy blisko zwycięstwa. Tam też nie wszystkie decyzje sędziowskie były dla mnie zrozumiałe. W piątym meczu zabrakło już trochę sił i zdrowia. Wynikało to z tego, że w play-off graliśmy bez dwóch czołowych zawodników: Prewitta i Soluade. Cieszy jednak fakt, że Polacy wzięli odpowiedzialność na siebie. Super otworzyli się Karolak, Matczak, Kowalczyk i inni. Pokazali, że sercem, zaangażowaniem i dużą ambicją można wiele zdziałać.

To był dobry sezon dla Legii?

Tak. Warto podkreślić, że mieliśmy najmłodszą drużynę w lidze. Trener Spasev na tyle umiejętnie poukładał wszystkie klocki, że zespół był zagrożeniem dla najlepszych. Szkoda, bo nie udało zająć się szóstego miejsca. Byliśmy blisko. Plusem było to, że jak na tak młodą drużynę, to praktycznie w ogóle nie notowaliśmy wahań formy. Nie wypadaliśmy poza ósemkę w tabeli. Cały czas kontrolowaliśmy sytuację pod kątem awansu do play-off.

ZOBACZ WIDEO Karol Bielecki: Sport to ciągła presja i pogoń za wynikiem

Zobacz także: Złota nie ma, ale jest sporo pieniędzy w budżecie

Po fatalnym sezonie 2017/2018 zanotowaliście znaczący progres w wynikach i grze zespołu. Co takiego się zmieniło?

Myślę, że po przyjściu trenera Spaseva w połowie sezonu 2017/2018 zaczęliśmy wyciągać wnioski. Prawda jest taka, że nie da się czegoś zbudować w 2-3 miesiące. Trzeba mieć wiedzę, doświadczenie i umiejętnie wyciągać wnioski. Przed minionym sezonem daliśmy trenerowi wolną rękę do budowania drużyny. Wybrał zawodników, do których był pewien pod względem sportowym i charakterologicznym. To zaprocentowało.

Tane Spasev odpowiada za finanse?

Nie. To już moja rola i Marcina Widomskiego. Marcin siada do rozmów z agentem, w których bywa, że i ja uczestniczę. Na samym końcu ja daję zielone światło na transfer. Nie zdarzyło się chyba jeszcze, żebym postawił weto, jeśli trener chce danego zawodnika w drużynie, który "mieści" się w naszym budżecie.

Ja sobie przypominam taką sytuację: Qyntel Woods.

To fakt. Byłem przeciwny temu transferowi z różnych względów. Uważałem wtedy, że ten zawodnik nam wtedy mocniej zaszkodzić niż pomóc, mimo że koszykarsko to bardzo dobry zawodnik.

Tane Spasev podpisał nową, długoletnią umowę. Skąd pomysł na taki kontrakt?

Jestem zwolennikiem podpisywania długoletnich umów. To tyczy się trenerów,  zawodników, jak i sponsorów. To daje pewną stabilizację. Z Tane współpracujemy już od półtora roku i ja mogę o tej współpracy wypowiadać się w samych superlatywach, mimo że obaj mamy trudne charaktery. Podoba mi się to, że on ma w sobie chorobliwą ambicję wygrywania. Próbuje to zaszczepić zawodnikom. Jest niesamowicie ambitny, chce wygrać każde możliwe trofeum.

Macedończyk identyfikuje się z Legią na każdym kroku.

Tane doskonale czuje i rozumie miejsce, w którym jest. Wie, że Legia to wielka marka, która jest znana w Europie. Podoba mu się fakt, że oprócz sekcji piłkarskiej, coraz mocniej rozwija się sekcja koszykarska, która robi stopniowe kroki do przodu.

Zlikwidowany został przepis o dwóch Polakach na parkiecie. Jak to wpływa na proces budowy zespołu?

Daje to nam wybór. Jeśli siadamy do rozmów z Polakiem mamy z tyłu głowy alternatywę, że jeśli się z nim nie dogadamy pod względem finansowym, to możemy wziąć kogoś z zagranicy. Wcześniej takiej możliwości nie było. Byliśmy uzależnieni od Polaków, a nie oszukujmy się - liczba dobrych i bardzo dobrych krajowych graczy jest mocno ograniczona. Wszystkie kluby się o nich biły i musiały przez to przepłacać. Dochodziło do kuriozalnych sytuacji.

Jakich?

Takich, że o wyborze zawodnika nie decydowały umiejętności, a narodowość. Zapis "7+5" zdecydowanie podniesie jakość polskich zawodników i będzie to z korzyścią dla ligi i reprezentacji. Zawodnicy będą zmuszeni do zdrowej konkurencji z obcokrajowcami. Każdą minutę na parkiecie będą musieli sobie wywalczyć, dokładnie tak samo, jak muszą to robić nasi zawodnicy grający za granicą. Zaburzenie normalnych zasad konkurowania między sportowcami spowalnia ich prawidłowy rozwój. Sportowiec powinien ciągle rywalizować z innymi, tak aby stawać lepszym zawodnikiem każdego dnia.

Teraz zaczęliście budowę składu od obcokrajowców?

Tak. Teraz jeśli Polak mówi, że dajemy mu za mało pieniędzy, to odchodzimy od rozmów i szukamy opcji za granicą. Obcokrajowiec w tych samych pieniądzach na pewno nie jest gorszy.

Tak właśnie wygląda sytuacja z Jakubem Karolakiem?

(śmiech) Z Kubą jesteśmy w stałym kontakcie. On sam musi sobie odpowiedzieć na pytanie, co jest dla niego ważne: pieniądze czy rozwój. Uważam, że w Legii mógłby zrobić kolejny krok pod ręką Tane Spaseva. Chciałbym go dalej widzieć w Legii, ale nie za wszelką cenę. On potrzebuje stabilizacji i rozwoju. A ja muszę na całą sytuację patrzeć racjonalnie, nie mogę ulegać emocjom. Zapłacenie Kubie bardzo dużych pieniędzy będzie oznaczało, że na inne pozycje będę miał mniej gotówki do wydania.

Legia Warszawa będzie miała wyższy budżet?

Coś w tym jest. Mam nadzieję, że dopniemy wszystkie umowy sponsorskie i ten budżet faktycznie będzie wyższy. To kluczowy element w kontekście zrobienia kolejnego kroku do przodu.

Sezon zaczniecie na Kole?

Tak. To wynika z remontu, który jest na Bemowie. Ma on się skończyć na przełomie listopada i grudnia. Wtedy tam wrócimy. Dlaczego Koło? To hala koszykarska, w której kiedyś graliśmy. Ma około 1500 miejsc.

Zobacz także: EBL. Jakub Schenk: Uspokoiłem się na boisku. Chcę zagrać o medale

Komentarze (10)
avatar
M70
21.06.2019
Zgłoś do moderacji
1
0
Odpowiedz
Kasa pójdzie na zagranicznych zawodników. Polacy w rotacji spadną na koniec ławki, poza nielicznymi wyjątkami. A i tak zagraniczne "gwiazdy", które przyjdą nie będą powodowały, że nagle polskie Czytaj całość
torres9871
21.06.2019
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Dla zarządu ligi nie ma znaczenia, jak silna będzie reprezentacja. Przepis ten zapewne wzmocni właśnie ligę i tylko to liczyło się przy jego wprowadzaniu. 
avatar
Iskra Jeden
21.06.2019
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Akurat. Gdyby nie Polacy na boisku w ogóle bym nie oglądał PLK. A tak każdy mecz na Polsacie łapałem. 
avatar
Nie chcę islamskich imigrantów w Polsce
21.06.2019
Zgłoś do moderacji
2
1
Odpowiedz
Bzdura, kluby zaoszczędzą na kasie, ale polscy koszykarze będą mniej grać i ich poziom spadnie. Za kilka lat wróci żenująco słaba polska kadra. Teraz było lepiej i awans na mistrzostwa świata. Czytaj całość
reporteer
21.06.2019
Zgłoś do moderacji
2
0
Odpowiedz
Pomijając wielkie sportowe postępy Legii w koszykówce... Powrót na Bemowo i tak będzie powrotem na jedną z najgorszych hal w EBL. Dla Warszawy to wstyd.