Canty i Holdsclaw rozdają karty. Lotos wygrywa w meczu na szczycie!

Można zaryzykować stwierdzenie, że gdyby nie Dominique Canty i Chamique Holdsclaw Wisła Can-Pack nie sięgnęłaby w ubiegłym roku po tytuł mistrza Polski. Po sezonie Amerykanki zasiliły jednak szeregi Lotosu PKO BP i stały się postrachem drużyny z Krakowa. W sobotę już po raz trzeci poprowadziły gdyńską drużynę do zwycięstwa z Wisłą.

Jarosław Kowal
Jarosław Kowal

Gdynianki pokonały Białą Gwiazdę 66:61 i mogą być już pewne zajęcia pierwszego miejsca w tabeli Ford Germaz Ekstraklasy na koniec sezonu zasadniczego. - W tym sezonie nie widziałem jeszcze tak walczącej Wisły, dlatego zwycięstwo tym bardziej cieszy - mówił po meczu trener Lotosu, Roman Skrzecz.

Sobotnie spotkanie było bardzo wyrównane. Przez większą część pierwszej kwarty utrzymywała się niewielka przewaga Wisły. Drużynę Lotosu raz po raz do walki podrywała jednak wszędobylska Canty. Ostatecznie rzut Ekatariny Snytsiny wyprowadził przyjezdne na jednopunktowe prowadzenie, a trafienie Holdsclaw podwyższyło wynik na 14:17.

Druga odsłona to okres słabszej gry zespołu z Gdyni. Dość powiedzieć, że przez pierwsze 5 minut drugiej kwarty przyjezdne potrafiły zdobyć zaledwie jeden punkt. Trener Skrzecz miał prawo do irytacji. Nie miał jednak prawa do ostentacyjnego negowania decyzji sędziów. Ostatecznie za swoje nad wyraz żywiołowe reakcje szkoleniowiec Lotosu został upomniany zarówno przez arbitrów, jak i przez... siedzącego w loży honorowej prezesa Wisły, Ludwika Mięttę-Mikołajewicza. Na nic zdały się jego dyskusje, bo przyjezdne straciły wywalczoną w pierwszej partii przewagę, przegrywając do przerwy 30:26.

- Jestem młodym trenerem i dopiero zbieram doświadczenie - tłumaczył po meczu swoją nadmierną żywiołowość Skrzecz. - Jeszcze mi się nie zdarzyło zostać upomnianym przez prezesa drużyny przeciwnej.

Szkoleniowiec gości nie musiał się natomiast tłumaczyć z formy, w jakiej znajdują się obecnie jego podopieczne. Po trzeciej kwarcie, głównie za sprawą dwóch trójek Anny Breitreiner, gdynianki znów prowadziły. Występująca w barwach Lotosu Niemka była tego dnia, obok wspomnianych wcześniej Amerykanek Canty i Holdsclaw, matką sukcesu drużyny z Gdyni.

W decydującej kwarcie wiślaczkom udało się zniwelować przewagę Lotosu. Aż trzykrotnie zza linii 6,25 rzucała reprezentantka Czarnogóry Jelena Skerovic, najpierw doprowadzając do remisu, a następnie wyprowadzając Wisłę na prowadzenie. Jednak w końcówce meczu trójkę znów trafiła Breitreiner. Do końca spotkania pozostało wówczas kilkadziesiąt sekund, Lotos prowadził trzema punktami, kiedy w odpowiedzi, rzucając za trzy, spudłowała Anna DeForge. - To był moment, który zadecydowały o naszej porażce - stwierdził trener Wisły Wojciech Downar-Zapolski.

Lotos ostatecznie pokonał Wisłę, czego dokonał już po raz trzeci w tym sezonie. Wcześniej rozprawił się z drużyną z Krakowa w meczu o Superpuchar Polski oraz w spotkaniu 12. kolejki FGE. Mimo wszystko pod Wawelem twierdzą, że wszystko idzie we właściwym kierunku, a trener Downar-Zapolski potrzebuje czasu, aby zbudować solidny kolektyw. Ufamy, że w fazie play off zobaczymy Wisłę w najlepszym wydaniu.

Wisła Kraków - Lotos Gdynia 61:66 (14:17, 16:9, 14:24, 17:16)

Punkty:

Wisła: Jelena Skerovic 16, Kara Braxton 13, Anna DeForge 10, Marta Fernandez 9, Anna Wielebnowska 9, Candice Dupree 2, Dorota Gburczyk 2, Ewelina Kobryn 0.

Lotos: Chamique Holdsclaw 22, Anna Breitreiner 17, Dominique Canty 17, Jekaterina Snicyna 4, Patrycja Gulak 2, Marta Jujka 2, Magdalena Leciejewska 2, Natalia Waligórska 0.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×