Michael Hicks: Marzę o medalu na igrzyskach olimpijskich

Reprezentacja Polski w koszykówce 3x3 zdobyła brązowy medal na mistrzostwach świata. Wielki sukces nie byłby możliwy bez fenomenalnego Michaela Hicksa, który zagrał kapitalny turniej. 36-latek marzy o medalu na igrzyskach olimpijskich w Tokio.

Jakub Artych
Jakub Artych
Michael Hicks Materiały prasowe / FIBA / Na zdjęciu: Michael Hicks
Jakub Artych, WP SportoweFakty: To największy sukces w pana karierze. Jak smakuje brązowy medal? Michael Hicks, reprezentant Polski w koszykówce 3x3: To prawda, to największy sukces, ale jeszcze wiele przede mną. Brązowy medal smakuje naprawdę dobrze. To potwierdza, że cała ciężka praca, czas spędzony poza domem bez dzieci, się opłacił.

Zacznijmy od początku. Siedziało wam w głowach to, co zdarzyło się rok wcześniej? Przegraliście medal trochę w kuriozalnych okolicznościach.

Myślałem o tym codziennie. Ten mecz (półfinał z Serbią 19:21, przy. red.) budził mnie w nocy. Wiem, że pozostali zawodnicy z drużyny też nie zapomnieli tej porażki i o okolicznościach w jakich przegraliśmy. Czekałem na okazję do rewanżu i idealnie ją wykorzystaliśmy.

W grupie wygraliście trzy pierwsze mecze, jednak nie zawsze były to łatwe zwycięstwa. W każdym z nich decydowały detale. Jakie?

Uważam, że zdecydowały serce do walki i charakter. To prawda, że w pierwszych minutach nasza gra się nie układała, ale w każdym meczu walczyliśmy do końca, daliśmy z siebie wszystko. To coś więcej niż detale.

Było rozgoryczenie po meczu z USA? Rywale "zabili" was rzutami z obwodu. Tym zdecydowanie wygrali mecz.

Tylko przez krótką chwilę. Szybko dotarło do mnie, że musimy skupić się na następnym meczu. Walka o brąz z Serbią była wtedy najważniejsza.

Ten mecz był teatrem jednego aktora - Michaela Hicksa. Co pan czuł oddając najważniejszy rzut z Serbią?

Czułem, że ten rzut wpadnie. Była ze mną moja mama, to ona mi pomogła. Poczułem też ulgę. Potwierdziłem, że lata walki na różnych turniejach, ciężkie treningi i tygodnie spędzone poza domem były tego warte.

Zobacz rzut Michaela Hicksa na wagę brązowego medalu:

"Money in the bank" niosło się na trybunach w Amsterdamie. Grał pan fenomenalnie. Jaka jest recepta na tak świetną formę?

Ciężka praca. Codziennie wstaję o 6:30 i biegam. W ciągu dnia pracuję także na siłowni, a wieczorem jadę na halę zrobić ostatni trening. Zaraz po zakończeniu sezonu halowego rozpocząłem swój własny tryb treningowy, aby być gotowym właśnie na taki moment, jak w Amsterdamie. To zadziałało.

Jeszcze niedawno grał pan w II lidze, później czekał na zaległe pieniądze z Krakowa. Potem kilka miesięcy był bez klubu, a teraz zostaje gwiazdą turnieju w Amsterdamie. Życie potrafi zaskakiwać?

Powiem tyle, że nadal czekam na pieniądze z Krakowa. Następne pytanie proszę.

Wiem, że nie macie zbyt wiele czasu na rozmyślanie, zaraz startują eliminacje do mistrzostw Europy. Pojawia się już myśl "igrzyska olimpijskie są na wyciągnięcie ręki?".

Tak, pierwszy krok już wykonaliśmy. Igrzyska olimpijskie są na wyciągnięcie ręki. Wiem, że koledzy z drużyny oraz sztab szkoleniowy zrobią wszystko, abyśmy tam zagrali.

Wyjazd do Tokio byłby dla pana absolutnym spełnieniem marzeń?

Nie, dopiero zdobycie medalu na igrzyskach będzie spełnieniem marzeń. Wielu sportowców pojedzie do Tokio, jednak tylko nieliczni wrócą z medalem. Chcę być w tym gronie.

Zobacz także:
Duży transfer w Energa Basket Lidze. Adam Hrycaniuk zmienia klub!
Michał Michalak: Czas wyruszyć w swoją stronę

ZOBACZ WIDEO Karol Bielecki: Sport to ciągła presja i pogoń za wynikiem


Czy reprezentacja Polski zagra na igrzyskach olimpijskich?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×