Tegoroczny off-season nie był zbyt elektryzujący dla San Antonio Spurs. Z bardzo bogatego rynku wolnych agentów, do Teksasu zawitali jedynie - z tych ważniejszych nazwisk - DeMarre Carroll oraz Trey Lyles, a swój kontrakt o dwa lata przedłużył Rudy Gay. Dość komediową sytuacją były również negocjacje z Marcusem Morrisem, który werbalnie zgodził się dołączyć do Spurs, jednak ostatecznie nie podpisał umowy z nimi, lecz z New York Knicks.
Gregg Popovich stracił też swoich dwóch dotychczasowych asystentów. Ettore Messina wrócił bowiem do Włoch, natomiast Ime Udoka przeszedł z San Antonio do Philadelphii 76ers. W bardzo zaskakującym raporcie, który jako pierwszy ogłosił w poniedziałek Shams Charania z "The Athletic", na ławkę Spurs wróci dzięki temu Tim Duncan, który przyjął propozycję Gregga, aby dołączyć do jego sztabu. Obok Duncana, ławkę San Antonio zasili również Will Hardy.
Czytaj także: Mundial nieatrakcyjny dla koszykarzy USA. Kolejne gwiazdy rezygnują z Chin
- To było jedyne słuszne rozwiązanie. Po 19 latach, w których to ja byłem asystentem Tima w jego karierze, pora teraz aby to on mi się odwdzięczył - komentował żartobliwie Popovich po dokonaniu wyboru.
Duncan spędził w Spurs całą swoją sportową karierę. Wybrany został w drafcie 1997 roku z pierwszym numerem i grał w jednym zespole przez 19 lat. Zawodnik zdobył z drużyną pięć tytułów mistrzowskich, dwukrotnie był wybierany jako MVP sezonu zasadniczego, a aż 15 razy brał udział w Meczu Gwiazd. Jego powrót do San Antonio jest określany przez kibiców drużyny jako najlepszy ruch, jaki zespół dokonał tegorocznego lata.
Czytaj także: Kolejna gwiazda z USA rezygnuje z mundialu. James Harden nie wybiera się do Chin
ZOBACZ WIDEO Karol Bielecki: Więcej w karierze przegrałem niż wygrałem [cała rozmowa]