Nie ważne ile razy upadasz, ważne ile razy wstajesz - rozmowa z Michałem Wołoszynem, zawodnikiem Stali Stalowa Wola

Michał Wołoszyn przed zakończonym kilka tygodni temu sezonie powrócił do Stalówki po pięcioletniej przerwie. Powrót okazał się pełen sukcesów, bowiem zielono-czarni po 11 latach przerwy powrócili do najwyższej klasy rozgrywkowej w Polsce.

Kamil Górniak: Jak ocenisz sezon 2008/2009. Osiągnęliście ogromny sukces jaki jest awans.

Michał Wołoszyn: Sezon 2008/2009 można ocenić tylko w jeden sposób - wielki sukces. Celem jaki postawiliśmy sobie na początku był awans do najlepszej czwórki i taki wynik na pewno przyjęlibyśmy jako plus. Nam udało się zrobić jeszcze więcej i wywalczyć upragniony od tylu lat awans. Można się oczywiście przyczepić do słabszej pierwszej rundy sezonu zasadniczego, ale kto o tym teraz by pamiętał.

A jak ocenisz swoje występy w minionym już sezonie? Powróciłeś do Stalowej Woli po 5 latach przerwy.

- Bardzo cieszę się z tego, że wróciłem do Stali w tym sezonie, w którym klub zebrał solidny zespól i walczył o wysokie cele. Co do mojej postawy to na pewno nie byłem z siebie do końca zadowolony, zresztą nigdy nie jestem. Najważniejsze, że o moim rodzinnym mieście znowu zrobiło się głośno na koszykarskim podwórku. Jestem bardzo dumny z tego powodu.

Pierwsza runda była słaba w waszym wykonaniu. Co się z wami wtedy działo i jak to się stało, że w połowie sezonu złapaliście wiatr w żagle.

- Moim zdaniem mieliśmy naprawdę solidny team i potrafiliśmy się nawzajem dobrze uzupełniać. Na początku jednak dobrą grę uniemożliwiały nam kontuzje. Kiedy wszyscy wróciliśmy do regularnego treningu stalowowolski walec rozpędził się i zatrzymał się aż w ekstraklasie. Po nieudanych meczach w pierwszej rundzie nikt z nas się nie poddał. Kolejne porażki nie dodawały skrzydeł, ale wychodziliśmy z założenia, że nie ważne ile razy upadasz, ważne ile razy wstajesz. Przy okazji trenerzy nie robili też tragedii i pomimo porażek starali się utrzymać dobra chemię w zespole i to się im udało, ponieważ wyszliśmy na prostą. Moim zdaniem należny im się za to duży plus. Ogromną rolę odegrały również transfery Tomka Andrzejewskiego i Marka Piechowicza. Gdyby nie zostali sprowadzeni w odpowiednim momencie, to moim zdaniem o awansie moglibyśmy zapomnieć.

Jak ocenisz transfery w Stali w minionym sezonie?

- Uważam, że transfery można oceniać przez pryzmat końcowego wyniku, a ten jest wyśmienity. Jak wcześniej mówiłem mieliśmy dobrze uzupełniający się zespól. Myślę, że trener miał na swój sposób komfort pracy, gdyż dysponował wyrównanym składem i możliwością sporej rotacji.

Stal awansowała, ale nie wiadomo nadal, gdzie będzie grała, ponieważ nie ma jeszcze budżetu.

- Nadeszły takie czasy, że niestety sponsorzy nie walą drzwiami i oknami, ale trzeba zrobić wszystko, aby spełnić wymagania PLK. Byłaby duża szkoda gdyby nie udało się zgłosić zespołu do ekstraklasy. Wiadomo, że udział w rozgrywkach ekstraklasy stawia przed klubem znacznie większe wymagania niż pierwsza liga, jednak nie pamiętam żeby zdarzyła się sytuacja gdzie drużyna po awansie nie przystępuje do rozgrywek. Byłby to na pewno w jakimś stopniu precedens.

Liczysz, że radni miejscy pomogą Stalówce?

- Mam taką nadzieję. Uważam, że zespól na najwyższym szczeblu rozgrywek to niezła promocja miasta i powód do dumy dla mieszkańców, którzy interesują się sportem. Poza tym Stalowa Wola jako miasto średniej wielkości nie jest naszpikowane wieloma atrakcjami, a drużyna w ekstraklasie mógłby spokojnie za taką uchodzić.

Włodarze klubu na razie czekają na rozstrzygnięcie, ale zaczęli już podpisywać nowe umowy. Kiedy ty zamierzasz to uczynić i czy w ogóle chcesz dalej grać w Stali?

- Spędziłem niezapomniany sezon okraszony wielkim sukcesem wiec dla czego miałbym nie chcieć zostać. Po 5 latach gry poza Stalową Wolą miałem znowu okazje pobyć dłużej z rodziną, co dla mnie osobiście jest bardzo ważne. To wielka frajda grać dla takich kibiców jakich mamy w Stalowej Woli. Poza tym jestem wychowankiem klubu i do gry w tym klubie podchodzę bardzo emocjonalnie.

W trakcie sezonu miał zrezygnować trener Pamuła, ale został i awansował. Jak ocenisz jego pracę?

- Nie ja jestem od oceniania kogokolwiek a szczególnie trenerów. Moim zdaniem szkoleniowca bronią wyniki. Osiągnęliśmy sukces jako zespól więc wykonał dobrą pracę.

Ze Stali odeszło już trzech graczy. Karol Szpyrka nie chciał czekać dłużej. Czy uważasz, że mógł się zachować inaczej i jeszcze poczekać ja wy?

- To bardzo osobiste decyzje więc ciężko je oceniać. Tak naprawdę dopiero po sezonie okaże się, czy droga jaką wybrał była właściwa. Szpyrka dostał propozycję z mocnego zespołu, z aspiracjami i po raz kolejny będzie miał okazję walczyć o awans. Teoretycznie więc wszystko wygląda dobrze. Trener Pyszniak stworzył w Tarnobrzegu dobrze prosperujący i wypłacalny klub także nie dziwię się Szpyrce, że dał się skusić. Będzie miał okazję rywalizować o minuty z Krupą i Baranem, a są to bardzo dobrzy zawodnicy i grają na jego pozycji, więc jest to szansa dla niego na zrobienie kolejnego kroku do przodu.

Ze składu, który awansował zostanie kilku graczy. Jak uważasz na jakie pozycje potrzeba Stali wzmocnień?

- Tu nie będę się długo rozwodził - na każdej.

Była szansa, że możesz zagrać w jednej drużynie z bratem. Niestety, ale Bartek postanowił zostać w Anwilu.

- Niestety w tym roku się nie udało. Jednym z moich marzeń jest zagrać z Bartkiem w jednym zespole. Kto nas zna to wie, że świetnie się dogadujemy. Poza tym bardzo cenię Bartka jako zawodnika, więc fajnie byłoby zagrać u jego boku. On wybrał jednak propozycję Anwilu i przedłużył swój kontrakt. Jestem przekonany, że jeśli trener Griszczuk da mu prawdziwą szansę to Włocławek będzie miał z Bartka dużo radości, ponieważ jest to naprawdę bardzo utalentowany chłopak, który wkłada w trening maksimum zaangażowania.

Czy to prawda, że Anwil także chce mieć drugiego z braci Wołoszynów u siebie? Czy są też inne propozycje?

- Od najmłodszych lat kibicują Anwilowi i bardzo się cieszę, że mój rodzony brat reprezentuje barwy akurat tej drużyny. Moim marzeniem byłoby kiedyś tam zagrać, jednak patrząc obiektywnie to póki co jeszcze dużo, dużo pracy przede mną za nim taka ewentualność mogłaby kiedyś nastąpić.

Jak się odnosisz do słów prezydenta, że nie chce on obcokrajowców w składzie.

- Fajnie byłoby mieć zespól w ekstraklasie z samymi Polakami w składzie. Byłoby to na pewno duże wydarzenie w całej lidze. Taki klub na pewno super by się oglądało, a także wydaje mi się,

że komercyjnie również można by go dobrze sprzedać. W obecnych realiach ligowych ciężko wyobrazić sobie jednak taką sytuację.

Twoim zdaniem ilu potrzeba gracz z zagranicy, aby utrzymać Stal w PLK?

- Stal potrzebuje dobrych zawodników jak każdy inny klub. A czy będą oni ze Sri Lanki czy z Jamajki to nie ma najmniejszego znaczenia.

Czy powstanie SSA w Stali rozwiąże kłopoty w tym klubie? Od dawna wiadomo, że finanse w Stali kuleją.

- Szczerze, to nie wiem jak klub musi wyglądać od strony organizacyjnej, aby otrzymać licencję na grę w PLK. Na pewno samo powołanie spółki akcyjnej nie spowoduje, że klubowa kasa będzie pękać w szwach.

Czy za miniony sezon zostaliście już rozliczeni finansowo?

- O sprawach organizacyjnych nie chciałbym się wypowiadać.

Stal oparta na wychowankach - to dobry cel transferowy?

- Wydaje mi się ze dla miejscowych kibiców to fajna sprawa dopingować na meczu "swoich chłopaków" i każdy klub życzyłby sobie mieć w swoim składzie jak najwięcej wychowanków. Nie jest to takie jednak proste. Trzeba tak podejść do tematu żeby wszyscy byli zadowolenie.

Twoim zdaniem duet Pamuła-Kaczmarski podoła w roli trenerów na parkietach ekstraklasy?

- Na pewno czeka ich duże wyzwanie gdyż będą prowadzić zespól beniaminka, który w ekstraklasie nie grał już bardzo długo. Jeśli uda się trafić w dobre transfery, to na pewno ułatwi im to pracę. Ekstraklasa stawia większe wymagania nie tylko dla koszykarzy, ale także dla trenerów. Moim zdaniem wszystko powinno być dobrze.

Komentarze (0)