EBL. Trener nie składa obietnic, prezes liczy na play-offy

Materiały prasowe / Edyta Neumann / E-Stargard.pl / Na zdjęciu: Paweł Ksiądz, prezes PGE Spójni Stargard
Materiały prasowe / Edyta Neumann / E-Stargard.pl / Na zdjęciu: Paweł Ksiądz, prezes PGE Spójni Stargard

- Jesteśmy zespołem, który chce wyjść z grupy walczącej o utrzymanie. Wszyscy chcielibyśmy być dużo wyżej niż rok temu, ale czy będziemy? Nie chcę składać obietnic. Wiem, że będziemy walczyć w każdym meczu - mówi trener PGE Spójni Stargard.

Ta deklaracja Kamila Piechuckiego przed pierwszym meczem w Energa Basket Lidze zaskoczyła kibiców PGE Spójni Stargard. Od czerwca słyszeli oni, że celem minimum są play-offy, czyli miejsce w czołowej ósemce. - Ten cel może jest internetowo bardzo mocno poruszany. Trzeba powiedzieć jasno, że musimy się budować. Z 13. miejsca do play-off to jest skok o pięć pozycji. Kandydatów do play-offów będzie prawdopodobnie około 12. Chcemy być pewni utrzymania. Jeżeli będzie zdrowie, bo to też na razie nam nie dopisuje, to będziemy się starać walczyć o wyższe miejsce - przyznaje szkoleniowiec, który od stycznia prowadzi klub z Pomorza Zachodniego.

Prezes Paweł Ksiądz nie zmienia zdania. Nadal celuje w play-offy. Zapowiada jednak, że nerwowych ruchów nie będzie. Stargardzianie słabo prezentowali się w sparingach. Na początku rozgrywek zmierzą się natomiast z Asseco Arką Gdynia, Polpharmą Starogard Gdański (wyjazd) oraz Anwilem Włocławek.

Zobacz także: Trzech byłych reprezentantów Polski zagra w klubie I ligi

- Mamy trudny terminarz. Drużyna musi pokazać charakter i przekonamy się, jak gra będzie wyglądała na tle innych zespołów. Jestem daleki od nerwowych ruchów, od oceny pracy trenerów. Kiedyś też byłem kibicem. Po meczu przegranym jest fala krytyki, a po zwycięstwie fala zadowolenia. My, jako zarząd, musimy do tego bardzo spokojnie podchodzić - mówi prezes PGE Spójni Stargard pytany o ewentualny negatywny scenariusz oraz krytyczne opinie kibiców po okresie przygotowawczym.

ZOBACZ WIDEO: Serie A. Duża wpadka SSC Napoli. Cagliari wywiozło komplet punków z Neapolu [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]

PGE Spójnia nadal nie zamknęła składu i nie stanie się to przed sobotnim meczem. Stargardzianie szukają podkoszowego po tym, jak ostatecznie nie przyleciał Kyle Washington (czytaj więcej tutaj). - To nie jest wbrew pozorom eldorado. Nie jesteśmy najbardziej rozchwytywanym klubem. Kilku zawodników chce przyjechać, ale nie wiemy, czy ostatecznie podpiszą umowę. Nie chciałbym pochopnie mówić, że już za chwilę zawodnik przyjedzie, bo już się raz przejechaliśmy. Na wszystko nie mamy wpływu. Nie jesteśmy czołowym klubem Energa Basket Ligi. Jesteśmy drugi rok na tym poziomie. Musimy budować markę krok po kroku. Czas żeby się denerwować na to, że ktoś do nas nie trafił, może jeszcze kiedyś przyjdzie - tłumaczy trener Kamil Piechucki.

Największym zagranicznym wzmocnieniem powinien być ostatni przedsezonowy nabytek - Raymond Cowels III. Czy będzie to lider zespołu? - Nie mam żadnych oczekiwań strzeleckich. Wiem, że jest groźny na rzucie. Może mieć mecze, gdzie będzie zdobywał dużo punktów, ale też chcemy to zrobić w ramach zespołowości. Nie narzucamy presji na zawodnika. Nie zastanawiam się, kto będzie rzucał najwięcej punktów. Interesuje mnie żeby grali razem - twierdzi trener PGE Spójni Stargard.

- Chcę dać drużynie to, co najlepsze żeby pomóc jej wygrywać. Może być tak, że ja będę rzucał dużo punktów, a może to robić kolega z zespołu. Koncentrujemy się na tym żeby wygrywać i grać zespołową koszykówkę - dodaje amerykański strzelec, który francuską Pro A zamienił na Energa Basket Ligę. - Transferowy rynek w tym roku jest trochę inny. Kiedy pojawiła się propozycja z Polski uznałem, że to jest najlepsza oferta dla mnie. Zawsze jest dobrze grać i poznawać nowe rynki. Kocham grę w koszykówkę. Jeżeli mogę grać na dobrym poziomie jestem zawsze gotowy do gry - przyznaje Raymond Cowels III.

Źródło artykułu: