[b]
Nie wierzyli, że zostanie[/b]
Gdy Josh Bostic opuszczał Gdynię mało kto spodziewał się, że Amerykanin ponownie zawita do Polski. Pożegnalne "do zobaczenia" było raczej pobożnym życzeniem.
Nawet w Asseco Arce Gdynia byli niemal pewni, że koszykarz zdecyduje się na podpisanie lukratywnego kontraktu w innym miejscu.
Koszykarz świetnie spisywał się w EuroCupie (16,4 punktu na mecz) i w Energa Basket Lidze (17,5 punktu). Bostic został wybrany przez dziennikarzy najlepszym koszykarzem minionych rozgrywek. Amerykanin zdobył jeden głos więcej niż Ivan Almeida, MVP serii finałowej.
ZOBACZ WIDEO: Stacja Tokio. Cezary Trybański: Mike Taylor zaraził zespół amerykańskim luzem
- Po zakończeniu sezonu byliśmy praktycznie przekonani, że nie będziemy w stanie zatrzymać Josha Bostica. Jego cena na początku była spora jak na nasze możliwości - wspomina Przemysław Frasunkiewicz.
Trener walczył zaciekle
Trener Frasunkiewicz był wielkim orędownikiem jego pozostania w zespole. Osobiście był zaangażowany w negocjacje. Niemal codziennie rozmawiał z zawodnikiem i jego agentem. Zrobił naprawdę dużo, by gdyńscy kibice znów mogli podziwiać amerykańskiego rzucającego.
To były trudne negocjacje. Sytuacja zmieniała się jak w kalejdoskopie. Raz stanowiska obu stron zbliżały się, by po paru dniach kompletnie się oddalić. W pewnym momencie wydawało się nawet, że nie uda się zatrzymać Bostica i Frasunkiewicz wraz ze swoim sztabem zaczęli wstępnie rozglądać się na rynku. Warto odnotować, że jedną z opcji był... Kyle Weaver, który ostatecznie trafił do Polskiego Cukru Toruń.
Gdy poszukiwano już innych kandydatów, nagle do Frasunkiewicza odezwał się Bostic, który przekazał radosną i zarazem zaskakującą informację: "zostaję w Gdyni". - Wszystko działo się błyskawicznie - nie ukrywa szkoleniowiec Asseco Arki.
Zobacz także: Szykują się zmiany w Energa Basket Lidze. Oto możliwe transfery
Inne atrakcyjne oferty
Bostic miał propozycje z wielu klubów - włoskich, tureckich, hiszpańskich czy z Ligi Adriatyckiej. Z naszych informacji wynika, że Amerykanin najpoważniej rozważał ofertę z Wenecji. Otrzymał stamtąd bardzo dobrą propozycję pod względem finansowym. Znacznie lepszą niż z Gdyni. Ponadto Bostica w składzie widzieli m.in. przedstawiciele Besiktasu Stambuł czy Mornar Bar. Koszykarz mógł przebierać w propozycjach. W Gdyni żartują, że jego stół był za mały na dużą liczbę ofert.
Amerykanin przy wyborze klubu kierował się nie tylko finansami (lukratywnymi jak na polskie warunki), ale przede wszystkim współpracą z trenerem, który ufa mu bezgranicznie. Frasunkiewicz jest wielkim fanem jego umiejętności i charakteru. Podkreśla jego inteligencję w grze i zaangażowanie w defensywie.
- Tak naprawdę to było połączenie wielu powodów, trudno mi podać jeden. Ale trener i cały sztab trenerski mieli z tym bardzo wiele wspólnego. Wierzę w ich wizję - mówi Bostic w rozmowie z Anitą Kobylińską z "Radia Gdańsk".
- Josh to klasa sama w sobie. Świetny obrońca, w ataku potrafi zrobić z piłką niemal wszystko. Dla niego zdobycie 30 punktów to niemal normalność. Potrafi rozdać także wiele asyst, do tego walczyć na zbiórce. To jest zawodnik, wokół którego należy budować zespół. To emocjonalny koszykarz, któremu bardzo zależy na wynikach. To prawdziwy lider - tłumaczy szkoleniowiec Arki.
Lider z prawdziwego zdarzenia
W jego hierarchii wyżej stały notowania Bostica niż Jamesa Florence'a, który był mocnym punktem gdyńskiego zespołu w zeszłym sezonie. Był nawet wybrany MVP rundy zasadniczej, a w meczu półfinałowym przeciwko Anwilowi zdobył aż 38 punktów.
- Bardzo szanuję Florence'a i nigdy nie powiem na niego złego słowa, bo to świetny koszykarz i człowiek, ale trzeba było się zdecydować na jednego z nich. Ja wyżej cenię umiejętności Bostica - podkreśla Frasunkiewicz, który w nowym sezonie chciał postawić na jednego lidera. Zbudował drużynę wokół Josha Bostica.
Amerykanin gra jak na lidera przystało. Świetnie czuje się w tej roli. W każdym z trzech meczów zdobył 20 i więcej punktów. Najpierw PGE Spójni zaaplikował 23, później w EuroCupie przeciwko Oldenburgowi rzucił 21, a w Derbach Trójmiasta uzyskał 24, trafiając aż pięć razy z dystansu.
- Punkty nie mają dla mnie znaczenia. Jestem weteranem, kocham wygrywać. Cieszy mnie fakt, że mamy grupę zawodników, którzy są głodni zwycięstw - przekonuje Bostic.
W jego grze może podobać się duży spokój i pewność siebie. Jest świetnie wyszkolony pod względem technicznym, ma duży repertuar zagrań w ofensywie. Ma smykałkę do zdobywania punktów, ale potrafi także podać piłkę do lepiej ustawionych kolegów.
Bostic to uznana postać na europejskim rynku. Amerykanin grał w wielu dobrych zespołach. W swoim CV ma takie ekipy, jak: Spartak Sankt Petersburg, Spirou Charleroi, VEF Ryga, KK Zadar i Banco di Sardegna Sassari.
Zobacz także: EBL. Mathieu Wojciechowski: Śląsk był najlepszą opcją. Chcę zagrać w play-off (wywiad)