Poradził sobie w ekstremalnych warunkach w Słupsku, gdzie w pewnym momencie musiał się zastanawiać, ilu koszykarzy pojawi się na treningu i ilu będzie mogło wystąpić w spotkaniu. Utrzymał w Energa Basket Lidze AZS Koszalin. Czy uda się to także z Polpharmą Starogard Gdański? Przed Markiem Łukomskim zadanie z serii mission impossible. Kociewskie Diabły mają już bilans 0:5. W czwartkowym starciu przeciwko WKS Śląskowi Wrocław dali jednak pewne nadzieje kibicom oraz nowemu trenerowi, że wkrótce zaczną wygrywać.
[b]
Patryk Butkowski, WP SportoweFakty: Jaka była pana pierwsza myśl, kiedy pojawiła się oferta z Polpharmy Starogard Gdański? W końcu zgłosił się klub z fatalnym ligowym bilansem, a także niepewną przyszłością.
[/b]
Marek Łukomski: To prawda, przyszedłem tutaj naprawdę w trudnym momencie. Czy się mocno zastanawiałem? Tak, ale porozmawiałem z prezesem na temat przyszłości klubu. Z tego co się orientuję jest tak, że jeżeli Polpharma spadnie z ligi to ten zespół przestanie istnieć bądź będzie miał problemy natury egzystencjalnej, natomiast kluczem do tego, aby on przetrwał jest utrzymanie w lidze. Pracuję więc tutaj dla całego miasta, klubu Polpharma, ale też walczę o swoją przyszłość. Mam tak kontrakt skonstruowany, że jeśli się utrzymamy to będę trenerem w Starogardzie Gdańskim również w kolejnym sezonie.
Pan chyba bardzo lubi wyzwania? Powiem nawet więcej, że po sezonach w Słupsku i Koszalinie została przylepiona panu taka łatka trenera-strażaka. Odpowiada ona panu?
(śmiech) Jestem młodym trenerem i cały czas zbieram różne doświadczenia. Może kiedyś nadejdzie taki dzień, że jakiś klub zgłosi się do mnie od początku. Wiem, że moje ostatnie zespoły nie skończyły tak jak powinny, ale wydaje mi się, że zarówno w Słupsku, jak i Koszalinie wykonałem dobrą pracę. Czy ta łatka mi przeszkadza? Nie, w ogóle. Łatki są różne. Może kiedyś zmieni się ona na jakąś inną. Natomiast na dzień dzisiejszy moim najważniejszym celem jest utrzymanie Polpharmy Starogard Gdański w ekstraklasie.
ZOBACZ WIDEO Stacja Tokio. Patrycja Wyciszkiewicz: Rywalka uderzyła mnie w bark. Przestraszyłam się, że zgubię pałeczkę
W poniedziałkowy wieczór, na kilka dni przed meczem z WKS-em Śląskiem Wrocław, poprowadził pan pierwszy trening swojej nowej ekipy. Co zobaczył pan w oczach tych młodych chłopaków? Zrezygnowanie czy chęć do walki? Rozmawiamy już po spotkaniu i zespół w dalszym ciągu pozostaje bez zwycięstwa w EBL.
Na pewno dużo pracy przede mną nad sferą mentalną zawodników. Chcemy jednak też zmienić styl grania. Zamierzamy przyspieszyć naszą grę i oddawać więcej tych wysokoprocentowych rzutów. Mam nadzieję, że widać to było już w tym meczu. Tych prób za 3 punkty było więcej z otwartych pozycji, po podaniu. W pewnym momencie odcięło nam jednak prąd. Nie tylko zawiodły umiejętności, ale też i fizyczność. Będziemy nad tym pracować. 25 minut wyglądaliśmy naprawdę nieźle z zaangażowaniem, chęciami do gry do przodu.
Można powiedzieć jednak, że mimo kolejnej wysokiej porażki ten czwartkowy występ dał pewne światełko w tunelu.
To światełko w tunelu widzę od samego początku. Przez to podjąłem też tę rękawicę, aby pracować z tym zespołem. Są takie rzeczy, które wynikają tylko przestawienia mentalnego graczy. Np: oddajemy cztery piłki z rzędu czyli taka sytuacja, która nie może zdarzyć się na tym poziomie, do tego podajemy piłkę z wyskoku przez cztery metry do tyłu, przez dwie strefy obronne. Takie podanie nie ma szans przejść nigdy. Musimy takiego czegoś oduczyć zawodników albo stworzyć im system grania, żeby nie mieli okazji do takich strat. Byłem w Starogardzie przed tym meczem tylko przez 72 godziny i nie udało się wszystkiego wdrożyć, bo to jest proces. Musimy wypracować pewne rzeczy. Czasu nie mamy dużo, ale postaramy się wszystko ponaprawiać.
Czy wkrótce kibice mogą spodziewać się zmian w drużynie? Czy ma pan w ogóle jakiekolwiek pole manewru w tym temacie?
Kiedy podpisałem kontrakt rozmawialiśmy z panem prezesem, że damy wszystkim kilka dni szansy na pokazanie się. Przeciwko Śląskowi wszyscy nie pojawili się na parkiecie, może mogłem postąpić inaczej, ale wydaje mi się, że i tak będziemy musieli coś zmienić. Życie już pokazało, że ten skład nie jest dobrze dobrany i jakieś kosmetyczne zmiany na pewno będą potrzebne. Czy są pieniądze na to? Szczerze mówiąc nie wiem. Prezes mówił, że najpierw się mam przyjrzeć i potem będziemy działać, ale sam nie wiem na tę chwilę jakie to będą działania.
Poza kontuzjowanym Bartoszem Jankowskim nie skorzystał pan z Carla Engstroma. Szwed już od kilku spotkań pozostaje na cenzurowanym. Czy zamierzacie się z nim rozstać?
Nie dostał szansy, bo Śląsk miał wysokich rzucających z półdystansu i baliśmy się, że on nie będzie nadążał za nimi. Może mogłem go spróbować, ale on też nie ma jakiejś super gry 1 na 1 tyłem do kosza w ataku i wtedy ciężko znaleźć tę jego mocną stronę przeciwko akurat takiemu rywalowi. Stąd więcej minut dla Prahla, gra Wilkinsem na 5 czy Motylewskim.
Wydaje mi się, że dużym problemem Polpharmy Starogard Gdański jest brak jakiegokolwiek doświadczonego koszykarza w składzie. W Słupsku miał pan Cesnauskisa i Seweryna, w Koszalinie Toreya Thomasa. Tutaj nie ma kogoś takiego.
Dokładnie. Byli Seweryn, Cesnauskis, Torey Thomas czy Greg Surmacz. Powiem tak, że dziwię się, że nie ma kogoś takiego w Polpharmie od początku. Młodzi mogą grać, ale to musi być mieszanka. Zespół potrzebuje przynajmniej dwóch starszych, bardziej doświadczonych koszykarzy, aby oni tą młodzież mogli poprowadzić. Jest moment takiej gry, że przegrywamy powiedzmy 2:15, a u nas nie ma nikogo takiego, kto weźmie piłkę, porozstawia wszystkich po kątach i zagra sobie 1 na 1 czy wymusi faul. My za to w takiej sytuacji robimy 4 straty z rzędu i wiadomo, że morale od razu spada.
Wspomniał pan o Grzegorzu Surmaczu przez przypadek? W końcu pracował pan z nim w Koszalinie z bardzo pozytywnym skutkiem. Widziałby pan go również w zespole ze Starogardu Gdańskiego?
(śmiech) Szczerze mówiąc nie znam jego obecnej przynależności klubowej. Chyba został zwolniony ze Stali, tak? Nie do końca wiem, jaka jest z nim sytuacja.
Czy taki gracz byłby w ogóle Polpharmie potrzebny? On swoją charakterystyką przypomina Michała Kołodzieja.
To prawda, jest podobny, ale w tym momencie każdy doświadczony gracz, który pomógłby nam odnieść jakiekolwiek zwycięstwo jest mile widziany i przydałby się tej drużynie.