Koszykówka. Jacek Kaszuba, prezes Polonii Leszno: Doświadczenie nam nie pomogło

WP SportoweFakty / Tomasz Fijałkowski / Na zdjęciu: Timeout Polonia 1912 Leszno
WP SportoweFakty / Tomasz Fijałkowski / Na zdjęciu: Timeout Polonia 1912 Leszno

- Widziałem, co działo się po meczach sparingowych, po niektórych treningach. To nie było tak, że dwie porażki w meczach ligowych i do widzenia - komentuje ostatnie zmiany kadrowe w klubie Jacek Kaszuba, prezes pierwszoligowej Polonii Leszno.

Udział Timeout Polonii 1912 Leszno w pierwszoligowych rozrywkach długo stał pod znakiem zapytania. Z prowadzenia zespołu zrezygnował wcześniej trener Łukasz Grudniewski, który znalazł zatrudnienie w Górniku Wałbrzych. Nowym sternikiem Polonii został trener Dawid Mazur, a gdy sytuacja finansowa klubu znacznie się poprawiła, zakontraktowano ciekawe nazwiska. Po dwóch kolejkach doszło jednak do zmiany - trener Mazur przestał pełnić funkcję pierwszego szkoleniowca. Chwilę później, z zespołem pożegnali się kolejno Robert Skibniewski i Filip Dylewicz.

Pamela Wrona, WP SportoweFakty: Panie prezesie, z czego wynikają ostatnie zmiany kadrowe w klubie?

Jacek Kaszuba, prezes Timeout Polonii 1912 Leszno: Wszystkie decyzje odnośnie zawodników podejmował nowy trener Radosław Hyży. Zespół został zbudowany zanim do nas przyszedł. W momencie kiedy się pojawił, miał swoją wizję prowadzenia tego zespołu. Przed sezonem, mieliśmy niemal w całości personalnie zbudowany skład, następnie pojawiły się nazwiska: Skibniewski i Dylewicz.

Robert Skibniewski mówił wcześniej, że miał to być jego ostatni sezon, zaoferował pomoc, nie był dogadany z żadnym innym klubem. Byłem zdania, że takie doświadczenie nam się przyda. Jednak to było przed zmianą na ławce trenerskiej. Trener powiedział, że wolałby pracować bez Roberta, to było po prostu za dużo. Dlatego decyzja była taka, a nie inna. Robert na to przystał, z pokorą podaliśmy sobie rękę.

ZOBACZ WIDEO: Stacja Tokio. Cezary Trybański: Mike Taylor zaraził zespół amerykańskim luzem

W koszykarskim środowisku mówiono, że chodziło o coś jeszcze - nie pozyskanie obiecanych sponsorów. 

Rzeczywiście, z inicjatywy Roberta, między nami była rozmowa, że być może pozyska dwóch sponsorów, ale w ogólnym rozrachunku się to nie udało - i nie było to powodem naszego rozstania. To było tylko dodatkowo, ustalone między nami i absolutnie nie miało na nic wpływu. Być może w niedalekiej przyszłości będzie działał w naszym klubie. W tym sezonie zdecydował, że chce pomóc, chce jeszcze zagrać. Ale jak już wspomniałem, decyzja o rozwiązaniu kontraktu należała do nowego trenera Polonii.

Chwilę później zrezygnowano również z usług doświadczonego Filipa Dylewicza.

Jeżeli chodzi o Filipa Dylewicza, sytuacja trochę się różni - z trenerem Hyżym nie mogli dojść do porozumienia, nie mogli się dogadać. Wizja trenera była inna, a jego rola w zespole nie do końca się z tym pokrywała. Było kilka różnych sytuacji na treningach, po których trener stwierdził, że nie widzi możliwości dalszej współpracy. Filip powiedział, że nie czuje się wykorzystywany w 100 procentach, dlatego zadecydowaliśmy, że najrozsądniej będzie, jak każdy po prostu pójdzie w swoją stronę. Spotkały się naprawdę dwie mocne osobowości. Nie chcę roztrząsać kto miał więcej racji. Trener prowadzi zespół, ma swoją koncepcję. Filip być może odnajdzie się lepiej w innym zespole, specyfika 1.ligi nie do końca mu przypadła. Co więcej, wyniki mówią za tym, że doświadczenie nam nie pomogło, to nie były dobre ruchy. 
Zobacz także:

1 liga. Mantas Cesnauskis: Słupsk nie jest jeszcze gotowy na ekstraklasę

Decyzja odnośnie zmiany trenera należała już do pana. Czym była podyktowana?

Przed ligą, rozegraliśmy wiele spotkań kontrolnych. Na te wszystkie mecze, których było łącznie około dziesięciu, tylko jeden był pozytywny. Zaczęła się liga, na inaugurację podjęliśmy u siebie Górnika Wałbrzych - porażka totalna. Następnie zagraliśmy z Polfarmexem Kutno. Twierdząc, że ten zespół nie był do końca poukładany, był tworzony na szybko, a mając już obraz tego, jak to wygląda u nas, doszedłem do wniosku, że trzeba reagować póki jest jeszcze czas.

Dostrzegałem, że te silne charaktery seniorów, nie do końca sprawdzają się u trenera Dawida Mazura. Dawałem sobie nadzieje, aczkolwiek na moją decyzję złożył się całokształt. Nie uważam się za wielkiego znawcę koszykówki. Jednak widziałem, co działo się po meczach sparingowych, po niektórych treningach. To nie było tak, że dwie porażki w meczach ligowych i do widzenia, a wiele osób właśnie tak to odbiera. Nikt nigdy nie wyrzuca kogoś po dwóch meczach. To była decyzja uwarunkowana również atmosferą, jaka była w zespole, tym, co zawodnicy mówili do innych klubów na temat tego jak u nas jest. Na to wszystko złożyło się wiele czynników, brałem pod uwagę okres od 15 sierpnia. To dało mi do myślenia. Chciałem działać póki miałem wybór.

Wspólnie to przegadaliśmy i rozwiązaliśmy kontrakt na mocy obustronnego porozumienia. Fajne w tym wszystkim jest to, że nikt nie chowa do siebie urazy. Nie trafiliśmy, ale czasami tak jest, że jak się czegoś nie sprawdzi, to się nie dowie, czy to było korzystne dla ogółu.

Moim zdaniem, na rynku nie ma zbyt wielu trenerów, którzy w 1.lidze mogliby się sprawdzić. Trzeba próbować. Wówczas pomyślałem o Radosławie Hyżym. Po rozmowach, podjął się przejęcia zespołu. "Zgadzam się, ale na moich warunkach" - powiedział. Przystałem na zmiany. Czasami trzeba reagować szybko.

Wspomnę, że w trakcie sezonu polepszyła się sytuacja finansowa klubu, a wparcie z miasta ma jasno określone warunki - miał to pan z tyłu głowy?

Dokładnie, to też mieliśmy z tyłu głowy. Sam transfer Filipa Dylewicza wziął się z tego, że polepszyła się nasza sytuacja finansowa. Zawsze podejmuje się decyzje patrząc na budżet. W tym sezonie doszło kilku sponsorów, zostały nam jeszcze środki na taki ruch, mogliśmy pozwolić sobie na więcej. Czasami to pokazuje, że im później buduje się zespół, tym lepiej, bo można trafić na ciekawe nazwiska. Niestety, u nas nie do końca wszystko zadziałało i się sprawdziło. To nie jest tak, że należy patrzeć na to personalnie. Po prostu, czasami dany zawodnik nie pasuje do konkretnej koncepcji, ale w innym miejscu doskonale się odnajdzie.

Czy cele na ten sezon się jakkolwiek zmieniają?

Nie, nasze cele się nie zmieniają. Naszym celem nadrzędnym jest wejście do fazy play-off, a tam wszystko jest możliwe. Liga jest ciężka i wiem, że nie ma co planować. Można zaplanować ósemkę, czwórkę. My myślimy o play-offach. Nie będę patrzeć na to, czy będzie to pierwsze czy ósme miejsce. Stać nas na to, aby zrealizować ten cel.

Teraz patrzę w przyszłość, obserwuje co się dzieje. Mamy w planach zmiany, ale z jakimikolwiek ruchami musimy się wstrzymać - czekają nas trudne wyjazdowe mecze. Po trzech z nich chcemy podjąć jakieś kroki. Niedługo do rotacji wróci Maciej Rostalski, mamy w planach jeszcze dwa wzmocnienia. Za około 2-3 tygodnie będziemy mogli powiedzieć coś więcej.

Zobacz także: EBL. Patryk Nowerski wykorzystuje szansę w Legii. "Klub ma poważne ambicje"

Źródło artykułu: