EBL. Problemy nie złamały beniaminka. Michał Nowakowski: Nie mamy nic do stracenia

WP SportoweFakty / Tomasz Fijałkowski / Na zdjęciu: Michał Nowakowski
WP SportoweFakty / Tomasz Fijałkowski / Na zdjęciu: Michał Nowakowski

Kontuzja środkowego, fatalna druga kwarta, roztrwoniona przewaga w końcówce meczu i trzecie zwycięstwo w sezonie. Enea Astoria Bydgoszcz pokazała w Szczecinie charakter. W nagrodę wygrała z Kingiem 87:85.

Na beniaminku Energa Basket Ligi w przeciwieństwie do większości rywali nie ciąży wielka presja. Tym bardziej, że nie może grać on w pełnym składzie. - Nie mamy nic do stracenia. Trzeba walczyć, zostawić serce na parkiecie i później będą efekty - podkreśla Michał Nowakowski.

Zawodnik, który rzutami z dystansu rozciąga grę na pozycji silnego skrzydłowego tym razem musiał też grać, jako center. Ten mecz zaczął się fatalnie dla Enei Astorii Bydgoszcz, która od kilku tygodni występuje bez Michała Chylińskiego. To spore osłabienie, a po czterech minutach goście stracili Adama Kempa (czytaj więcej tutaj).

- To jest masakra. Każdy z czymś się zmaga. Przez poprzedni tydzień miałem naciągnięty mięsień brzucha, więc ciężko mi się trenowało. Adam pomógł nam przez tych kilka minut, a później wspierał nas na ławce - przyznaje rozmówca portalu WP SportoweFakty.

ZOBACZ WIDEO: Eliminacje Euro 2020. Izrael - Polska. Kownacki z szacunkiem o rywalach. "Ich atak imponuje skutecznością"

Enea Astoria miała wiele trudnych momentów. W drugiej kwarcie jej gra kompletnie się rozsypała. Drużyna z Bydgoszczy podniosła się jednak po zmianie stron. - W pierwszej połowie było nam bardzo ciężko coś zrobić. Grali bardzo agresywnie, ale cieszę się, że nie pękliśmy. Brawa dla wszystkich chłopaków i sztabu trenerskiego, że dobrze przygotowali nas psychicznie na tę walkę - twierdzi Michał Nowakowski.

Trzecie zwycięstwo w sezonie było podobne do dwóch poprzednich. W Ostrowie Wielkopolskim i Warszawie również decydowała końcówka, choć Enea Astoria miała wszystko żeby nie denerwować się do ostatnich sekund. W Szczecinie pięć minut przed końcem prowadziła 81:69, a jednak dała się dogonić. - Gdzieś to doświadczenie jest w komplikowaniu sobie meczów. Teraz wiedzieliśmy, jak z tego wyjść - mówi koszykarz, który zdobył w piątek siedem punktów.

Dla Michała Nowakowskiego był to kolejny powrót do Szczecina. W Kingu grał w latach 2015-2017. - Wiedzieliśmy, że przyjeżdżając tutaj trzeba dać z siebie 120 proc. King bardzo dobrze wszedł w ten sezon. Cieszymy się, że udało nam się przełamać niemoc, która panowała w naszym zespole. W kilku meczach byliśmy na styku i zawsze nam czegoś brakowało. W tym spotkaniu trochę szczęścia się do nas uśmiechnęło. Przykro mi, że King przegrał, bo Szczecin to miasto bliskie mojemu sercu, ale gram w Enei Astorii i bardzo się cieszę, że wygraliśmy - przyznaje skrzydłowy.

Zobacz także: Jakub Dłoniak znalazł nowy klub. Wybrał I ligę

Komentarze (0)