NBA. Celtics mieli pecha. Piłka zatańczyła na obręczy i wypadła. Kings przerwali ich serię!

Zdjęcie okładkowe artykułu: Getty Images / Lachlan Cunningham / Na zdjęciu: Buddy Hield
Getty Images / Lachlan Cunningham / Na zdjęciu: Buddy Hield
zdjęcie autora artykułu

Sacramento Kings po zaciętym spotkaniu obronili własny parkiet i pokonali Boston Celtics. Kalifornijczycy przerwali ich serię dziesięciu zwycięstw z rzędu. Celtics mieli wielkiego pecha.

Sacramento Kings zatrzymali Boston Celtics, którzy opuszczali parkiet na tarczy pierwszy raz od 23 października. Drużyna z Kalifornii położyła kres ich serii dziesięciu zwycięstw z rzędu. Korzystny wynik zapewnił im świetnie dysponowany Buddy Hield. Bahamczyk zdobył 35 punktów, miał też sześć zbiórek i cztery przechwyty, trafił 14 na 24 oddane rzuty, w tym 7 na 12 za trzy.

Jeszcze końcówka spotkania nie zwiastowała niespodzianki. Goście z Massachusetts prowadzili 93:88 na niespełna cztery minuty przed końcem. Było też 99:98 po trafieniu Daniela Theisa. Ostatnie słowo należało jednak do Kings, którym triumf dwoma celnymi rzutami wolnymi zapewnił środkowy Richaun Holmes (100:99).

Celtics mieli wielkiego pecha, bo Marcus Smart mógł jeszcze w ostatnim posiadaniu zapewnić im zwycięstwo, ale piłka po jego rzucie wręcz zatańczyła na obręczy i ostatecznie nie wpadła do kosza. Boston był zawiedziony, ale może patrzeć w przyszłość z optymizmem. - Czułem, jakby piłka zatrzymała się na obręczy na zawsze. Sądziłem, że wpadnie do kosza. Myślę, że wszyscy mieli takie wrażenie, a ona się wykręciła. To był jeden z tych meczów - komentował w rozmowie z dziennikarzami Marcus Smart.

Dla Bostończyków 18 punktów uzbierał Jaylen Brown, a 15 miał Kemba Walker. Słabo wypadł Smart, który mógł zostać też bohaterem, ale finalnie zapamiętamy, że trafił tylko 2 na 16 oddanych rzutów. 25-letni obwodowy miał też dziewięć asyst, tyle samo co Walker.

Już do przerwy wynik meczu w Memphis był przesądzony. Ale kiedy druga kwarta kończy się wynikiem 44:17, nie może być inaczej. Denver Nuggets bez problemów pokonali Grizzlies 131:114 i zanotowali dziewiąty sukces w sezonie.

Jamal Murray był nie do zatrzymania, rozgrywający zdobył 39 punktów i rozdał też osiem kluczowych podań. Paul Millsap w zaledwie 20 minut zapisał na swoim koncie 23 "oczka", trzy zbiórki oraz pięć przechwytów. Grizzlies trafili 16 na 36 rzutów za trzy, a sam Jaren Jackson miał rekordowe pięć celnych trafień zza łuku i 22 punkty, ale na niewiele się to zdało.

Los Angeles Lakers szybko rozprawili się z zespołem Atanta Hawks. Kibice w Staples Center podziwiali efektowne popisy swoich idoli, a "Jeziorowcy" prowadzili nawet 34:9. Po dwóch kwartach było już 69:41, a ostatecznie purpurowo-złoci zwyciężyli 122:101. To ich 11. sukces w tym sezonie, a siódmy w ósmym występie u siebie.

Kobe Bryant śledził wydarzenia na parkiecie z perspektywy pierwszych rzędów i w trakcie meczu przywitał się z LeBronem Jamesem. Pięciokrotny mistrz NBA z Lakers miał powody do dumy, bo jego była drużyna prezentowała się świetnie - była dynamiczna, efektowna, a przede wszystkim efektywna. James powiedział później, że "fantastycznie" było móc wystąpić przed Bryantem. Gospodarze trafili ponad połowę oddanych rzutów z gry oraz 13 na 35 wykonanych prób zza łuku.

LeBron James w 33 minuty zanotował 33 punkty, siedem zbiórek oraz 12 asyst. Skrzydłowy wykorzystał 6 na 10 rzutów za trzy. Kyle Kuzma dodał z ławki rezerwowych 17 "oczek", a Anthony Davis i Rajon Rondo mieli po 15 punktów. Davis zaliczył też pięć na aż 14 bloków drużyny.

Dla Hawks, którzy ponieśli dziewiątą porażkę w sezonie 31 punktów wywalczył Trae Young. Nie można powiedzieć, że reszta zawodników spisała się gorzej, ale Lakers byli zbyt pewni siebie, aby pozwolić rywalom chociażby myśleć o korzystnym wyniku.

Czytaj także: Szpital w Golden State Warriors. D'Angelo Russell wypada na minimum dwa tygodnie Czytaj także: Arka Gdynia się przełamała! Krzysztof Szubarga niczym dyrygent

Wyniki:

Cleveland Cavaliers - Philadelphia 76ers 95:114 (22:33, 22:35, 25:27, 26:19) (Sexton 17, Clarkson 15, Love 12, Thompson 12 - Harris 27, Embiid 14 Ennis 14, Korkmaz 13)

Sacramento Kings - Boston Celtics 100:99 (30:18, 20:28, 21:29, 29:24) (Hield 35, Barnes 13, Bjelica 12, Bogdanovic 12 - Brown 18, Walker 15, Tatum 14, Theis 14)

Orlando Magic - Washington Wizards 125:121 (29:22, 32:30, 27:25, 37:44) (Vucevic 30, Fournier 25, Fultz 19 - Beal 34, Miles 21, Bertans 15)

Memphis Grizzlies - Denver Nuggets 114:131 (32:28, 17:44, 31:36, 34:23) (Jackson Jr. 22, Clarke 19, Valanciunas 16 - Murray 39, Millsap 23, Hernangomez 15)

New Orleans Pelicans - Golden State Warriors 108:100 (26:23, 29:26, 21:20, 32:31) (Redick 26, Holiday 22, Alexander-Walker 19 - Paschall 30, Bowman 19, Robinson 14)

Los Angeles Lakers - Atlanta Hawks 122:101 (36:24, 33:17, 27:36, 26:24) (James 33, Kuzma 17, Rondo 15 - Young 31, Reddish 13, Hunter 11, Parker 11, Crabbe 11)

ZOBACZ WIDEO: Mateusz Borek dla WP SportoweFakty: Lewandowski udowodnił, że Niemiec nie musi zarabiać najwięcej [cała rozmowa]

Źródło artykułu:
Kto zdobędzie w tym sezonie mistrzostwo NBA?
Los Angeles Clippers
Los Angeles Lakers
Milwaukee Bucks
Houston Rockets
Boston Celtics
Ktoś inny
Zagłosuj, aby zobaczyć wyniki
Trwa ładowanie...
Komentarze (0)