NBA wróciło po dniu przerwy, Brooklyn Nets szybko zrewanżowali się Boston Celtics

Getty Images /  Emilee Chinn / Na zdjęciu: Garrett Temple (z lewej) oraz Brad Wanamaker
Getty Images / Emilee Chinn / Na zdjęciu: Garrett Temple (z lewej) oraz Brad Wanamaker

To było coś dla kibiców NBA w Polsce, bo Brooklyn Nets zmierzyli się z Boston Celtics w piątek o godz. 18:00 naszego czasu. Sam mecz mógł się podobać, a i jego zakończenie okazało się zaskakujące.

W tym artykule dowiesz się o:

Święto Dziękczynienia obchodzi się w USA w czwarty czwartek listopada. NBA pauzowała, a koszykarze mieli chociaż moment, aby spędzić czas z rodzinami i odpocząć. Jako pierwsi do rywalizacji wrócili Brooklyn Nets z Boston Celtics, którzy po bezpośrednim spotkaniu w TD Garden tym razem mierzyli się w Nowym Jorku.

Gospodarze we wtorek obronili własny parkiet (121:110). Kyriego Irvinga nawet nie było w Bostonie, ale kibice Celtics i tak nie przegapili okazji, aby wyśmiać swojego byłego gwiazdora. Sugerowali na transparentach, że Kemba Walker to jego zdecydowanie lepsza wersja. Teraz to Irving mógł się uśmiechnąć, bo z ławki rezerwowych motywował kolegów, a ci szybko zrewanżowali się Bostończykom. Osłabieni Nets dość niespodziewanie triumfowali nad Celtics 112:107.

Istotne pudło przy stanie 104:96 zaliczył Robert Williams. Goście zanotowali zryw 11-2 i byli w stanie zniwelować straty do sześciu "oczek" (104:98), ale Tayshaun Prince odpowiedział trafieniem zza łuku, a po skutecznym dwutakcie Joe Harrisa zrobiło się 109:100 dla drużyny Kenny'ego Atkinsona. I wtedy zamiast zachować opanowanie, Nets byli nerwowi i znów pozwoli rywalom się zbliżyć (109:105).

ZOBACZ WIDEO #dziejesiewsporcie: młody kibic marzył o spotkaniu z Federerem. I nagle... taka niespodzianka!

Jednak w kluczowym momencie efektowny wsad po podaniu od Harrisa zanotował Jarrett Allen i wtedy już ostatecznie było po wszystkim. Gospodarze wykorzystywali w końcówce rzuty wolne, co pozwoliło im utrzymać korzystny wynik. Drużyna z Brooklynu odniosła dziesiąte zwycięstwo w 19. dotychczasowym meczu, a szóste na własnym parkiecie.

Spencer Dinwiddie pod nieobecność Irvinga bierze na siebie odpowiedzialność i świetnie sobie z tym radzi. Grał na pozycji rozgrywającego i w 35 minut, które spędził na parkiecie, zdobył aż 32 punkty, pięć zbiórek oraz 11 asyst. Wspomniany Prince dodał 16 "oczek", a środkowy Allen miał 14 punktów i 11 zbiórek. Brooklyn Nets trafili przede wszystkim 17 na 41 oddanych rzutów za trzy, czyli o osiem "trójek" więcej, niż Celtics.

U Bostończyków zawiódł Kemba Walker, który przestrzelił 13 na 19 oddanych rzutów, w tym siedmiokrotnie pudłował zza łuku. Jayson Tatum popełnił sześć na 19 strat drużyny, równie słabo wypadł Marcus Smart. To wszystko sprawiło, że Celtics opuszczali parkiet na tarczy po raz czwarty w sezonie. Jak na razie wszystkie porażki przydarzyły im się w meczach wyjazdowych.

Wynik:

Brooklyn Nets - Boston Celtics 112:107 (31:24, 27:31, 29:26, 25:26)
(Dinwiddie 32, Prince 16, Allen 14 - Tatum 26, Walker 17, Smart 15)

Czytaj także: Dla kogo MVP w lidze NBA? Sprawdź, kto najlepiej rozpoczął sezon 2019/2020
Czytaj także: Świetne trafienie w Eurolidze. Były gracz NBA, Lorenzo Brown wygrał mecz w ostatnich sekundach

Komentarze (0)