[b]
Pamela Wrona, WP Sportowe Fakty: W jaki sposób Dziki Warszawa nawiązały współpracę z fundacją Druga Strona Lustra, zajmującą się wspieraniem zdrowia psychicznego dzieci i młodzieży?[/b]
Michał Szolc, prezes Dzików Warszawa: To akurat zasługa Agnieszki Więdłochy, z którą wielokrotnie miałem okazję pracować podczas nagrywania audiobooków. Kiedy pojawił się pomysł akcji #dzikapomoc, szukaliśmy celu charytatywnego, który będzie spełniał kilka kryteriów. Jesteśmy klubem z Warszawy, więc zależało nam na wsparciu inicjatywy lokalnej. Chcieliśmy też, aby pieniądze ze sprzedaży koszulek (nawet jeśli miałaby to być niewielka kwota) realnie komuś pomogły. Na przykład trafiły do konkretnych ludzi, którzy robią coś dobrego. Agnieszka pomagała już wcześniej Fundacji Druga Strona Lustra, skontaktowała nas ze sobą i tak oto Dziki wspierają dzieciaki leczące się w warszawskich szpitalach.
Jaką rolę odgrywa w tym koszykarski klub?
Jako jeden z niewielu klubów w Polsce (wiele osób twierdzi, że jedyny) postanowiliśmy wydać edycję specjalną naszych strojów koszykarskich. Jednocześnie nasi fani mogą zakupić repliki tych koszulek meczowych, a cały dochód ze sprzedaży zasila konto Fundacji Druga Strona Lustra.
ZOBACZ WIDEO: Stacja Tokio. Cezary Trybański: Mike Taylor zaraził zespół amerykańskim luzem
Można powiedzieć, że narzędziem pomocy jest również sam sport?
Chciałbym, żeby tak było. Mam nadzieję, że oglądanie sportu (nie tylko koszykówki i nie tylko Dzików) w jakiś sposób motywuje ludzi do samodzielnego uprawiania sportu. Choć nie wiem, czy większą wartością płynącą z oglądania meczu na żywo nie są emocje z tym związane i możliwość przeżywania ich z innymi ludźmi. Jeśli chodzi o zachęcanie do aktywności fizycznej dzieci, to chyba ważniejsze jest to co robimy w ramach Akademii Młodych Dzików oraz poprzez współpracę z innymi warszawskimi
klubami.
Jaka jest geneza czerwonych, świątecznych koszulek?
Oryginalny projekt naszych strojów meczowych (granatowych i białych) to dzieło Just For Sport Kuby Hajduka. Edycja specjalna to nieco zmodyfikowany projekt w świątecznym, czerwonym kolorze, z subtelnymi detalami nawiązującymi do logotypu firmy Air Cash Back, która jest sponsorem tych strojów.
Nawiązując do pana pracy. Co jest najważniejsze w prowadzeniu koszykarskiego klubu?
Nie wiem, czy jest prosta odpowiedź na to pytanie. Prowadzenie klubu koszykarskiego nie różni się aż tak bardzo od prowadzenia jakiejkolwiek innej profesjonalnej organizacji – własnej działalności gospodarczej, większej firmy czy NGO. Przydają się te same cechy: zaangażowanie w to, co się robi, konsekwencja w podejmowaniu decyzji, wizja i świadomość dokąd się zmierza, właściwy dobór
współpracowników i odpowiedzialność za podejmowane decyzje. Choć dla mnie kluczowa jest chyba pasja. Praca nad projektem, który się kocha, to chyba najlepsze co może się przydarzyć w życiu zawodowym.
Wiemy, że nie liczą się tylko wyniki sportowe. Jaką przyjął pan strategię i czym stara się zawsze kierować, aby również w sferach pozasportowych wszystko dobrze prosperowało?
Dla mnie kluczowe jest nie przejmowanie się tym, że inni mówią że się nie da. Albo że inni tak nie robią. Wręcz przeciwnie, często właśnie zrobienie czegoś inaczej niż pozostali na naszym podwórku to sposób na osiągnięcie celu. Staram się szukać wzorców w dobrych klubach europejskich i w NBA. Wiem, że może to brzmi buńczucznie, ale uważam, że jeśli nasza koszykówka ma być na wyższym poziomie, musimy czerpać od lepszych od siebie. I można to zrobić na każdym poziomie. Nawet w małym, drugoligowym klubie. Czasy się zmieniły – mamy nieograniczony dostęp do wiedzy i informacji. Nie korzystać z tego to marnotrawstwo. Co to za problem wsiąść w pociąg i pojechać do Berlina, żeby pooglądać jak działają szkółki młodzieżowe Alby? Albo polecieć do Madrytu i zobaczyć jak Estudiantes organizują dzień meczowy. To naprawdę jest w zasięgu ręki.
Mówi pan, że nieustannie dążycie do tego, aby być najnowocześniejszym klubem w Polsce – co pan przez to rozumie? Jakie warunki musi spełniać taki klub i czym się wyróżniać?
Świat znacznie się skurczył w ostatnim czasie. Kiedyś wymiana wiedzy między organizacjami z różnych krajów czy kontynentów była trudna i wymagała wiele zachodu. Dzisiaj nie ma już barier komunikacyjnych. Oznacza to też dużo łatwiejszy dostęp do innowacji, które powstają w różnych zakątkach świata. Aktualnie sport to jedna z dziedzin życia, w których pod względem innowacji technologicznych najwięcej się dzieje. I to na wszystkich płaszczyznach - począwszy od metod i narzędzi treningowych, przez zarządzanie organizacją, komunikację, aż po chyba najciekawszy z obszarów, tzw. "fan experience".
Moją ambicją jest, by Dziki były najnowocześniejszą organizacją sportową w Polsce. Podejrzewam, że jako jedyni mamy na pokładzie człowieka pełniącego funkcję Chief Innovation Officera. Jest nim Ryan McCumber, mieszkający w Warszawie Australijczyk, który zawodowo zajmuje się doradztwem w zakresie innowacji sportowych i współpracuje ze start-upami z całego świata. To dzięki niemu w Dzikach (powtórzę – małym, drugoligowym klubie z kraju, w którym koszykówka nie jest najpopularniejszą dyscypliną sportu) testowane są technologie stworzone przez firmy z Indii, Rumunii, Australii i USA.
Jak wygląda to w Polsce, na tle innych klubów?
Obawiam się, że bardzo słabo. Pewnie wynika to z tego, że wiele polskich klubów na płaszczyźnie organizacyjnej walczy o przetrwanie. Wyzwaniem jest pozyskanie sponsora by dotrwać do końca sezonu albo znalezienie dostępnej hali sportowej. W takich warunkach ciężko jest myśleć o wdrażaniu nowinek technologicznych. Niestety, to ma swoje konsekwencje. Pierwsza i dość oczywista jest taka, że świat nam odjeżdża. Innowacja technologiczna daje prędzej czy później przewagę sportową. I myślę, że tego dość boleśnie już doświadczamy. A druga konsekwencja dotyczy fanów. Dzięki innowacjom w obszarze "fan experience", widowisko sportowe może lepiej odpowiadać potrzebom współczesnego widza.
Czy nam się to podoba, czy nie, sposób uczestniczenia w wydarzeniach sportowych również się zmienia. I kluby, które tę zmianę przegapią, w dłuższej perspektywie stracą fanów. A co za tym idzie – zainteresowanie sponsorów i fundusze. Obawiam się, że zrozumienie tego mechanizmu jest w Polsce jeszcze niewielkie. Albo (co niestety prawdopodobne) osoby zarządzające klubami są zbyt skupione na doraźnych problemach, by przejmować się tym, co wydarzy się za kilka lat.
W sobotę walczycie o fotel lidera w drugiej lidze. W niedalekiej przyszłości widzi się pan z Dzikami w pierwszej lidze?
Mamy dość jasno nakreślony plan. W tym sezonie chcemy awansować do pierwszej ligi. Zbudowaliśmy zespół, który jest w stanie tego dokonać. W jego skład wchodzą zawodnicy, którzy mają już sporo doświadczenia zdobytego na wyższych poziomach rozgrywkowych. Prowadzi ich trener, który wprowadzał Legię Warszawa z drugiej ligi do pierwszej, a następnie do ekstraklasy. Ciężko pracujemy, wszyscy mają świadomość celu, a wokół zespołu jest mnóstwo dobrej energii.
Wydaje się, że zrobiliśmy wszystko co się dało, by stworzyć warunki do poważnego myślenia o awansie. Ale to oczywiście jest sport i ostatecznie wszystko jest w rękach zawodników. Jestem jednak bardzo dobrej myśli. Kolejnym krokiem będzie walka o awans do PLK. Chciałbym, żeby udało się go uzyskać w ciągu trzech kolejnych lat. Docelowo chciałbym, żeby Dziki za pięć lat reprezentowały nas w europejskich
pucharach. Oznacza to gigantyczną pracę, jaką będziemy musieli wykonać budując organizację, która będzie rosła wraz z poziomem sportowym zespołu. Wielkie wyzwanie, ale i olbrzymia satysfakcja.
Zobacz także: Koszykówka. Grzegorz Mordzak - w nowych butach nie powie jeszcze "nie"
Repliki okolicznościowych koszulek w cenie 149 zł, będzie można nabyć w sieci (na profilu facebookowym Dzików Warszawa oraz na stronie dzikiwarszawa.pl), a także podczas sobotniego meczu Dzików z Żubrami Białystok (7 grudnia, godz. 20.30, hala OSiR Polna przy Polnej 7A w Warszawie). Partnerem akcji #dzikapomoc i sponsorem strojów okolicznościowych jest firma Air Cash Back.
Zobacz także: Koszykówka na wózkach. Historie reprezentantów, część II: Łuszyński, Darnikowski, Łyko