[b]
Karol Wasiek, WP SportoweFakty: Czy była szansa zatrzymać Roberta Johnsona?[/b]
Michał Dukowicz, trener MKS-u Dąbrowa Górnicza: Nie. Nie było nawet cienia szansy na to, ale byliśmy tego świadomi, bo podjęliśmy ryzyko przy podpisywaniu kontraktu. Była wpisana określona kwota wykupu (tzw. "buy-out").
Jak na nasze warunki i możliwości klubu była to dość spora kwota, ale na Rosjanach nie zrobiła żadnego wrażenia. Zadzwonili i poprosili tylko o numer konta. Nie mieliśmy nic do powiedzenia. Decyzja należała do Johnsona. Po kilku rozmowach stwierdził, że jest gotowy na to wyzwanie. Robertowi życzę jak najlepiej. To jest bardzo dobry koszykarz, który jest w pełni skupiony na pracy. Profesjonalista.
Czy w spotkaniu z Kingiem Szczecin nie zagrał właśnie z powodu możliwego transferu do Rosji?
Nie. Robert w pierwszej kwarcie w meczu z Anwilem Włocławek nabawił się kontuzji stawu skokowego. Poprosił fizjoterapeutę o otejpowanie, tak aby wrócić na parkiet. Chciał grać i pomóc drużynie. Lekarz kilka dni później powiedział, że zawodnik potrzebuje przerwy. "Nie powinien grać przez 10 dni" - usłyszeliśmy. Stwierdziłem, że lepszy dla niego będzie odpoczynek w spotkaniu w Szczecinie tym bardziej, że nie trenował cały tydzień.
ZOBACZ WIDEO Stacja Tokio. "Kurczę, co ona zrobiła?". Piotr Małachowski dostał niesamowite wsparcie
Zobacz także: EBL. Imponujące wyniki Stelmetu Enea BC. Czytelnicy wybrali: Grają najlepiej w kraju
Kiedy w takim razie wyszła sprawa transferu?
Dwa dni po meczu z Kingiem Szczecin. We wtorek rozmawiałem z Robertem, który wprost mi powiedział, że otrzymał oficjalną propozycję. Już wtedy wiedziałem, że jest gotowy na to wyzwanie. Zaakceptowałem to. Przedstawiłem mu, jak wygląda liga VTB, z czym tam będzie miał do czynienia.
To prawda, że amerykański agent mocno naciskał na transfer?
Nie. Trzeba zdać sobie sprawę z tego, że każdy koszykarz chce grać na jak najwyższym poziomie. Ja nie chcę zabierać takiej możliwości zawodnikom, którzy mają ku temu potencjał. Nie jesteśmy krezusami. Staramy się robić dobry scouting, tak aby pozyskiwać obiecujących zawodników i ich później promować. Ale też uczyć europejskiej koszykówki, bo to wcale takie oczywiste nie jest.
Z Johnsonem był ten problem?
Tak. Przyszedł do nas prosto po grze w G-League. I podobnie jak w poprzednim sezonie z Treyem Davisem, musieliśmy pokazać mu różnicę pomiędzy grą w Europie a w USA. Na początku miałem z nim sporo scysji na treningach i meczach. Starałem mu się pokazać europejską koszykówką, on z kolei miał mnóstwo amerykańskich nawyków. Forsował rzuty z nieprzygotowanych pozycji, nie korzystał ze swojego ciała w odpowiedni sposób. Po wielu rozmowach, analizach doszliśmy do porozumienia. Przy wyjeździe Robert i jego agent podziękowali za zaufanie, co jest dla mnie bardzo miłe.
Dużo zarobicie na jego transferze?
Kwota jest spora, ale należy pamiętać, że zarobione pieniądze w większości przeznaczymy na licencje na nowych zawodników zagranicznych. 7. i 8. licencje sporo kosztują. Musimy to zrobić, jeśli chcemy utrzymać poziom sportowy w Energa Basket Lidze.
A chcecie?
Oczywiście. Nie wyobrażam sobie tego, żebyśmy mieli coś odpuścić. Będziemy walczyć w każdym meczu. Przegraliśmy pięć spotkań z rzędu, ale nie oszukujmy się: znaleźliśmy się w trudnym położeniu. Nie mieliśmy trzech podstawowych zawodników, którzy mieli odpowiadać za losy tej drużyny: Artisa, Johnsona i Shine'a. Wokół nich budowaliśmy cały zespół. Oni mieli kreować grę.
I to na początku sezonu dobrze wychodziło. Tę drużynę fajnie się oglądało. Ktoś powie: "ale oni nic nie bronią". Ten zespół był zbudowany w ten sposób, żeby grać ofensywną koszykówkę. Tak dobierałem zawodników. Niestety mając dużo mniejszy budżet pewne rzeczy trzeba odpuścić.
Denerwowały głosy kibiców, że odejście Amerykanów to początek upadku MKS-u Dąbrowa Górnicza?
Byłem wściekły, gdy czytałem takie komentarze w internecie. Proszę mi wierzyć, że staram się pewne sprawy prostować w klubie i mówić, jak jest. Ja nikogo nie okłamałem, każdemu zawodnikowi powiedziałem, jak wygląda sytuacja. Postawiłem od samego początku na transparentność. Na dzisiaj ich kontrakty są realizowane zgodnie z planem. Nie ma opóźnień i zaległości. Mamy ugody ustalone z zawodnikami z poprzedniego sezonu i one są realizowane na bieżąco. Większość z nich zostanie wypłacona w styczniu. Tak jest wszystko poukładane, żeby po tym sezonie wyjść na prostą i odzyskać zaufanie w środowisku. Niestety nie mogliśmy pewnych rzeczy przewidzieć jak chociażby sytuacji z Tavariusem. Nie jest prawdą, że klub zalega mu jakieś pieniądze, jest wręcz odwrotnie.
Jak do MKS-u trafił Dominic Artis, zawodnik o dużej jakości koszykarskiej? Dla wielu ten transfer był sporym zaskoczeniem.
Artis był oferowany i do wzięcia dla każdego klubu. Odbyłem z nim dwie rozmowy telefoniczne. Pokazałem mu jego przyszłość w naszym klubie, jaką będzie miał rolę w moim zespole. Po dwóch dniach oddzwonił i stwierdził: "podpisujemy kontrakt". I tyle. Nic więcej.
Kto jeszcze dołączy do MKS-u Dąbrowa Górnicza?
Podpisaliśmy kontrakt z Justinem Wattsem. On jest w miejsce Shine'a. Cały czas szukamy zawodnika, który wzmocni nasz zespół i wypełni lukę po Johnsonie. Nie jest to łatwe w tym momencie sezonu, ale złożyliśmy kilka ofert ciekawym zawodnikom, czekamy na ich odpowiedzi.
Jest opcja pozyskania polskiego zawodnika?
Zależało mi bardzo na jednym Polaku, o którego tak naprawdę starałem się mocno przed sezonem, ponieważ uważam, że ma bardzo duży potencjał. Jednak obecnie ma podpisany kontrakt w innym klubie. Jego pracodawca przeanalizował swoją sytuację i odrzucił możliwość transferu. Szanuje to, więc nie ma tematu.
O co gra MKS Dąbrowa Górnicza?
O powrót do wygrywania meczów. Ciężko pracujemy, żeby koszykówka w Dąbrowie Górnicza funkcjonowała na poziomie ekstraklasy. Łatwo byłoby się poddać, ponieważ w trakcie poprzedniego sezonu wycofało się kilku sponsorów i powstała luka w budżecie. Ale teraz cały czas realizujemy budżet i ściśle się go trzymamy i nie ma żadnych nieprzewidzianych utrudnień. Uważam za oczywistość to, że każdy zawodnik, który grał czy gra w naszym klubie musi dostać wszystko co ma zapisane w kontrakcie, bo na te pieniądze ciężko pracują i dużo poświęcają.
Zobacz także: EBL. Duża strata Arki Gdynia. Armani Moore odchodzi!