W wyniku wypadku, do którego doszło w niedzielę rano w okolicy miejscowości Calabasas, 65 kilometrów od Los Angeles, zginęły wszystkie osoby podróżujące śmigłowcem Sikorsky S-76B. Wśród dziewięciu ofiar był Kobe Bryant, słynny koszykarz, pięciokrotny mistrz NBA w barwach Los Angeles Lakers, oraz jego 13-letnia córka Gianna Maria Onore.
Z zeznań świadków i ustaleń śledczych agencji National Transport Safety Board wynika, że maszyna nagle zaczęła gwałtownie opadać (o 2000 stóp w ciągu niecałej minuty) i z dużą siłą rozbiła się o wzgórze. Uderzenie rozrzuciło szczątki śmigłowca na rozległym terenie.
- Miejsce wypadku wygląda dość przygnębiająco. Na jednym ze wzgórz jest strefa uderzenia, z jego lewej strony znajduje się ogon śmigłowca, z drugiej kadłub. Główny wirnik leży około 100 metrów dalej. Szczątki są rozrzucone na terenie około 500-600 stóp (170-200 metrów) - powiedziała amerykańskim mediom Jennifer Homendy z NTSB.
We wtorek agencja opublikowała na swoim profilu w serwisie Youtube wideo-raport z badania miejsca katastrofy. To pierwsze zdjęcia, które pokazują je z tak bliska:
Wstępny raport NTSB powinien zostać opublikowany za kilka dni, jednak ustalenie przyczyny wypadku zajmie o wiele dłużej, od 12 do 18 miesięcy.
Z informacji przekazanych przez śledczych wynika, że śmigłowiec nie miał rekomendowanego przez NTSB systemu ostrzegania przed przeszkodami terenowymi GPS. Być może pozwoliłby on uniknąć tragedii, ponieważ pilotowi maszyny Arze Zobayanowi zabrakło ponoć jedynie 6-9 metrów, by ominąć wzgórze.
Czytaj także:
Shaquille O'Neal przemówił po śmierci Kobego Bryanta. Nie mógł powstrzymać łez
Marcin Gortat: Kobe Bryant to był półbóg. Nie ma już takich sportowców
ZOBACZ WIDEO Michał Pol wspomina spotkania z Kobem Bryantem. "Szanował Polaków, uwielbiał AC Milan"