Nikt nie skusił się na gwiazdy. Michalak i McCauley zostają w PLK

Materiały prasowe / Paweł Kołakowski / LegiaKosz / Na zdjęciu: Michał Michalak (z piłką)
Materiały prasowe / Paweł Kołakowski / LegiaKosz / Na zdjęciu: Michał Michalak (z piłką)

Do końca stycznia w umowach Michała Michalaka i Bena McCauley'a widniał zapis o klauzuli odejścia. Nikt jednak nie skusił się na gwiazdy PLK. Obaj zostają w swoich klubach do końca sezonu i powalczą o... miano najlepszego strzelca ligi.

Bliżej tego osiągnięcia jest Michał Michalak, który po odejściu z PLK Dominica Artisa (wykupiony przez Olimpiję Lublana), objął prowadzenie w klasyfikacji najlepszych strzelców. Polak, lider Legii Warszawa, przeciętnie zdobywa 21,5 punktu na mecz.

Jego decyzja o transferze do stołecznego klubu był strzałem w dziesiątkę. Michalak udowadnia, że znakomicie czuje się w roli lidera zespołu.

Zobacz także: EBL. Chris Dowe: Sezon nie kończy się na Lidze Mistrzów. Mamy o co grać

Wiemy, że kluby zagraniczne uważnie obserwowały jego występy w Legii. Agent (Maciej Schwarz) prowadził nawet rozmowy w sprawie wykupu kontraktu. Podobno najbardziej zaawansowane rozmowy odbył z Francuzami, ale ostatecznie nic z tego nie wyszło.

ZOBACZ WIDEO: Robert Lewandowski jakiego nie znacie. "Gdy mówił o zmarłym tacie załamywał mu się głos"

Polak zostaje w Legii do końca rozgrywek. Ale nie jest wykluczone, że za granicę wyjedzie jeszcze... w tym sezonie. Warszawianie w play-off już na pewno nie zagrają, więc to otwiera szansę na wyjazd do ligi, w której będzie otwarte okienko transferowe.

Zwłaszcza, że Michalak taki scenariusz przerobił już trzy lata temu. Wtedy to zdecydował się na wyjazd do Włoch. W zespole Germani Basket Brescia rozegrał jednak tylko... jedno spotkanie. Niewykluczone, że teraz znów zdecyduje się na podobny wariant.

W Polsce do końca rozgrywek zostaje także Amerykanin Ben McCauley. Jego zapis o klauzuli odejścia do innego klubu wygasł z ostatnim dniem stycznia. Środkowym również interesowały się zespoły zagraniczne, ale finalnie do konkretów nie doszło. Podobno McCauley wcale nie jest rozczarowany takim obrotem spraw, bo jest wdzięczny szczecińskiemu klubowi za to, że wyciągnął do niego rękę w trudnym momencie.

Koszykarz, który wrócił do gry po roku przerwy, jest ważną częścią w układance Kinga Szczecin. Gdy prezentuje się słabiej, zespół najczęściej ponosi porażki. Tak było w ostatnim spotkaniu w Lublinie. McCauley zdobył pięć punktów, trafił 2/11 rzutów z gry, a King przegrał aż 65:88.

Amerykanin w rozgrywkach PLK średnio notuje 15,3 punktu i 7,1 zbiórki na mecz. W pięciu spotkaniach zdobywał 20 i więcej oczek.

Zobacz także: EBL. Duża kontrowersja w meczu GTK - Polpharma. Trener krzyczał: "faul, faul"

Komentarze (2)
avatar
paweLbn
4.02.2020
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Nie wiem panie Wasiek kto Pana uczył, ale tytuł króla strzelców raczej zdobywa ten, który zdobył najwięcej punktow/bramek a nie kto miał najwyższą srednia