Beniaminek EBLK robi co może, żeby na finiszu sezonu zapewnić sobie sportowo utrzymanie w najwyższej strefie rozgrywkowej.
Po wygranej nad Wisła Kraków w miniony weekend AZS Uniwersytet Gdański był blisko niespodzianki we Wrocławiu, gdzie przegrał ze Ślęzą 92:97.
- Przykro, że znowu ponieśliśmy piękną porażkę - mówi o meczu szkoleniowiec ekipy z Trójmiasta Mirosław Orczyk. - Jedna, dwie akcje mogły odwrócić losy meczu. Ślęza wytrzymała jednak ciśnienie.
ZOBACZ WIDEO: Duda niemal wsiadł do bolidu F1. Zobacz jak Kubica prezentuje mu maszynę Alfy Romeo
AZS zdołał w trakcie meczu odrobić 15 punktów straty, a trzy minuty przed końcem prowadził nawet 87:84. Wtedy sprawy w swoje ręce wzięła Cierra Burdick, a niesamowicie ważną "trójkę" trafiła Nevana Jovanović.
- To bardzo silna drużyna, której bilans zupełnie nie odzwierciedla potencjału. Wiedziałyśmy, że czeka nas trudny pojedynek - skwitowała ten mecz wspomniana Burdick, autorka 23 punktów i 18 zbiórek. - AZS to zupełnie inna drużyna w porównaniu z tą z początku sezonu.
Zmiana trenera to jedno, a dołożenie solidnych zawodniczek to drugie. Pojawienie się w składzie Tierry Ruffin-Pratt czy Olgi Frolkiny zdecydowanie dało więcej talentu drużynie. Ze Ślęzą duet ten zaliczył aż 59 punktów! Już w środę obie będą starały się poprowadzić zespół do wygranej nad Eneą AZS Poznań.
- Musimy być gotowi na to spotkanie, bo jest ono dla nas kluczowe. We Wrocławiu szukaliśmy niespodzianki. Byliśmy blisko, ale się nie udało. Na mecz z Enea AZS Poznań musimy być przygotowani, bo trzeba go wygrać - dodaje Orczyk.
Marząc o utrzymaniu AZS musi wygrać co najmniej dwa spotkania do końca sezonu. Może być tak, że utrzymanie rozstrzygnie się w ostatniej kolejce, w której beniaminek we własnej hali zmierzy się z Energą Toruń.