EBLK. AZS mógł dokonać rzeczy niemożliwej. Pandemia przerwała piękny sen beniaminka

Materiały prasowe / Materiały prasowe / Grzegorz Jędrzejewski / Na zdjęciu: Tierra Ruffin-Pratt (w białym)
Materiały prasowe / Materiały prasowe / Grzegorz Jędrzejewski / Na zdjęciu: Tierra Ruffin-Pratt (w białym)

AZS Uniwersytet Gdański rozpoczął przygodę z Energa Basket Ligą Kobiet od 17 kolejnych porażek. Potem był wstrząs i... beniaminkowi do utrzymania "na parkiecie" i awansu z 12. na 10. pozycję zabrakło ostatniej serii gier.

Na wejściu w sezon 2019/2020 beniaminek nie był konkurencyjną ekipą dla reszty stawki Energa Basket Ligi Kobiet.

Porażki różnicą 20 i więcej punktów były "normalką", ale władze klubu w pewnym momencie postanowiły zadziałać. W drużynie zaczęły pojawiać się zawodniczki zagraniczne, a zespół objął Mirosław Orczyk.

AZS Uniwersytet Gdański zyskał w końcu błysk, a duży wpływ na to miały sprowadzone Tierra Ruffin-Pratt czy Olga Frolkina.

ZOBACZ WIDEO: Koronawirus. Sportowcy bez planu na najbliższe dni. "Pełen trening nie ma sensu"

Po korektach beniaminek grał zdecydowanie lepiej i w końcu przyszedł czas na pierwszy triumf - stało się to 22 lutego podczas meczu 18. kolejki z najbardziej utytułowaną drużyną w Polsce, czyli Wisłą Kraków.

Następnie był pewny triumf nad Enea AZS-em Poznań i sensacyjny w Bydgoszczy nad wiceliderem rozgrywek Artego. To sprawiło, że ekipa Orczyka miała realną szansę na dziesiąte miejsce w tabeli. Byłaby to historia pamiętana na lata. Co musiało się stać? AZS w ostatniej kolejce przed własną publicznością musiał pokonać Energę Toruń.

Czy tak by się stało? - Myślę, że na 100 procent tak by było, a nawet na 101 procent, bo na tyle pracowaliśmy. Praca na 101 procent była naszą dewizą - komentuje Orczyk. - Mieliśmy za sobą rewelacyjny mecz w Bydgoszczy. Wszystko wskazywało na to, że dalibyśmy radę i wygralibyśmy ten mecz.

- To jest jednak tylko gdybanie, bo to jest sport kobiet. Każdy z meczów, które rozegraliśmy, był dobry i myślę, że udałoby się to powtórzyć - dodaje.

Na drodze do pełni szczęścia stanęła pandemia koronawirusa, która niejako zakończyła rozgrywki dwa dni przed ostatnią serią meczów w rundzie zasadniczej EBLK. - Zabrakło wisienki na torcie, ale decyzja o przerwaniu rozgrywek była słuszna. Według mnie nie było możliwości normalnego rozgrywania meczów - komentuje Orczyk.

Zwrócił uwagę, że kluby musiałyby przejechać Polskę wzdłuż i wszerz na ostatnie mecze, a Amerykanki myślami były już w domach. - W momencie gdy Donald Trump ogłosił zamknięcie granic, to dla tych dziewczyn skończyło się myślenie o tutejszych sprawach i zaczęło się myślenie o powrocie do domu. Życie pokazało, że decyzja podjęta przez władze ligi była jak najbardziej słuszna - zakończył.

Ostatniecznie nikt z EBLK nie spadł, a AZS debiutanckie rozgrywki w elicie zakończył - ex aequo z Energą Toruń - 11. miejsce.

W poniedziałek zapraszamy na WP SportoweFakty na obszerny wywiad z trenerem Mirosławem Orczykiem.

Zobacz także:
Koszykówka. EBL. Michał Ignerski: Byłem blisko powrotu do Anwilu Włocławek

Źródło artykułu: