Finał NBA. Będzie szósty mecz! Thriller dla Miami Heat. Genialny Jimmy Butler

PAP/EPA / ERIK S. LESSER / Na zdjęciu: Jimmy Butler (Miami Heat) i Anthony Davis
PAP/EPA / ERIK S. LESSER / Na zdjęciu: Jimmy Butler (Miami Heat) i Anthony Davis

Kapitalny mecz Finału NBA! To nie koniec. Miami Heat w piątek pokonali Los Angeles Lakers 111:108 i w serii do czterech zwycięstw jest już tylko 3-2 dla drużyny z Hollywood.

To było spotkanie, do którego będzie się wracać. Piąty mecz Finału NBA stał na wysokim poziomie i trzymał w napięciu do ostatnich sekund. Los Angeles Lakers byli bardzo bliscy pokonania Miami Heat i zdobycia 17. mistrzostwa w historii klubu, ale Jimmy Butler na to nie pozwolił.

Skrzydłowy zespołu z Florydy wymusił faul i trafił dwa kluczowe rzuty wolne, które pozwoliły Heat prowadzić 109:108 na 16,8 sekundy przed końcem meczu.

- To Jimmy Butler. Jest naszym najlepszym zawodnikiem i do tego zwracamy się w takich momentach - komplementował kolegę z zespołu Edrice Adebayo.

Lakers mieli piłkę, ale Danny Green nie trafił za trzy z czystej pozycji, a Markieff Morris po zbiórce w ataku popełnił stratę. Chciał podać piłkę pod kosz do Anthony'ego Davisa. Dobrze krył go jednak Adebayo, a lob Morrisa wyleciał na aut.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: ten film podbija internet. 6-latek szaleje na bieżni mechanicznej

Tyler Herro dwoma celnymi wolnymi przypieczętował triumf Heat, którzy zostawili w piątek na parkiecie całe serce i wiele zdrowia. Butler spędził na boisku 47 minut. 31-latek zanotował w tym czasie 35 punktów, 12 zbiórek, 11 asyst i pięć przechwytów. Trafił 11 na 19 rzutów pola i 12 na 12 z linii rzutów wolnych.

Butler od wyniku 101:101 zdobył dla swojego zespołu dziewięć "oczek" z rzędu. Był wyczerpany, ale przy tym także niesamowicie skuteczny. To on utrzymywał Heat przy życiu, kiedy u "Jeziorowców" wielkie rzeczy robił LeBron James.

Lider purpurowo-złotych zaliczył fenomenalny występ. James w 42 minuty miał 40 punktów, 13 zbiórek oraz siedem asyst. Wykorzystał 15 na 21 oddanych rzutów z gry, w tym aż 6 na 9 za trzy. Był nie do zatrzymania w końcówce spotkania, ale nawet jego heroiczny występ nie zapewnił Lakers kluczowego zwycięstwa.

Bardzo dobrze spisał się także Anthony Davis, który zapisał przy swoim nazwisku 28 punktów i 12 zbiórek. Davis zaliczył ofensywną zbiórkę i trafił spod kosza, dzięki czemu drużyna z Kalifornii prowadziła 21,8 sekund przed końcem 108:107. Finisz należał jednak do Heat.

- Mieliśmy trochę szczęścia, że Danny Green spudłował ten rzut - przyznawał mimo wszystko Jimmy Butler.

W sukces Heat bardzo istotny wkład miał też Duncan Robinson, zdobywca 26 punktów. Skrzydłowy oddał 13 rzutów za trzy, z których trafił siedem. Wchodzący z ławki rezerwowych Kendrick Nunn zaliczył nadspodziewanie dobry występ i dodał do dorobku zespołu 14 "oczek". Trener Erik Spoelstra w piątek desygnował do gry tylko siódemkę zawodników. Kontuzjowany jest wciąż Goran Dragić.

Lakers po raz piąty wystąpili w czarnych strojach "Black Mamba" na cześć zmarłego Kobego Bryanta, ale po czterech zwycięstwach, tym razem opuszczali parkiet na tarczy.

Szósty mecz Finału NBA odbędzie się w nocy z niedzieli na poniedziałek o godz. 1:30 czasu polskiego.


Wynik:

Los Angeles Lakers - Miami Heat 108:111 (24:25, 32:35, 26:28, 26:23)
(James 40, Davis 28, Caldwell-Pope 16 - Butler 35, Robinson 26, Nunn 14)

Stan serii: 3-2 dla Lakers

Czytaj także: Finał NBA. Wystąpią w czarnych strojach. Lakers oddadzą hołd Kobemu Bryantowi
Lista rozczarowań w PLK. Oni najbardziej zawiedli, kilku już straciło pracę 

Komentarze (0)