Lista rozczarowań w PLK. Oni najbardziej zawiedli, kilku już straciło pracę

Materiały prasowe / Andrzej Romański / Energa Basket Liga / Na zdjęciu: Mihevc i Florence
Materiały prasowe / Andrzej Romański / Energa Basket Liga / Na zdjęciu: Mihevc i Florence

Jednych okrzyknięto gwiazdami, inni mieli być znaczącymi wzmocnieniami. Łączy ich to, że zawiedli na całej linii na starcie nowego sezonu. Część z nich już została bez pracy. Kto rozczarował?

Dejan Mihevc

Słoweniec miał być następcą Igora Milicicia, który we Włocławku pracował przez pięć lat. Prezes Arkadiusz Lewandowski kontraktując Dejana Mihevca liczył na to, że szkoleniowiec powtórzy sukcesy z pobytu w Toruniu (dwa medale, Puchar i Superpuchar Polski). Mihevc szybko przekonał się jednak, że praca w Anwilu jest zupełnie czymś innym: inna presja, inne podejście kibiców, większe wymagania.

Nie jest tajemnicą, że we Włocławku każda decyzja jest oceniana, rozkładana na czynniki pierwsze. Słabo zbudowany skład nie pozwolił Mihevcowi rozwinąć skrzydeł. Anwil pod jego wodzą wygrał zaledwie dwa z siedmiu oficjalnych meczów w sezonie 2020/2021. Przegrał spotkanie o Superpuchar, nie awansował do fazy grupowej Ligi Mistrzów, na dodatek w PLK musiał uznać wyższość m.in. Trefla i Kinga. Prezes Lewandowski nie miał wyjścia, musiał rozstać się ze Słoweńcem. Nowym szkoleniowcem został Marcin Woźniak.
[nextpage]

Victor Rudd

Przenosimy się do Ostrowa Wielkopolskiego. Tam działacze Arged BMSlam Stali przed sezonem zdecydowali się na zakontraktowanie Victora Rudda, gracza, którego CV jak na polskie warunki było imponujące. Rudd przyjeżdżał do Polski jako gwiazda euroligowego Maccabi Tel Awiw z sezonu 2016/2017 i były koszykarz CSKA Moskwa. Pretendował do miana jednej z największych gwiazd nowego sezonu. Tymczasem okazało się, że z jego dawnej formy pozostały już tylko wspomnienia. Zawodnik był w bardzo kiepskiej dyspozycji, miał problemy z nadwagą. Ruddowi było daleko do tego, co prezentował kiedyś, czyli dynamiczną i efektowną grę. Współpraca obu stron zakończyła się... po trzech meczach.

Dominik Olejniczak - z pokorą idzie po swoje. Narodziny nowej bestii w PLK
EBL. Rolands Freimanis: Szukałem klubu, w którym będę wygrywał tytuły. I taki znalazłem [WYWIAD]
NBA. Lakers - Heat. Marcin Gortat: Nie można obstawiać przeciwko LeBronowi. Król jest tylko jeden [WYWIAD]
[nextpage]

Andy Mazurczak

Jego transfer był zapowiadany jako bardzo ciekawy ruch ze strony MKS-u Dąbrowa Górnicza. Andy Mazurczak przychodził do Polski z dużymi nadziejami, po dobrym sezonie w lidze holenderskiej, gdzie notował 16,5 punktów, trafiając prawie 44 procent rzutów z dystansu. W 2017 roku był nawet w szerokiej kadrze Polski. Jak na razie jednak jego transfer jest wielkim rozczarowaniem. Mazurczak wystąpił w czterech spotkaniach i w żadnym z nich nie przekroczył granicy 10 punktów, mimo że za każdym razem przebywał na parkiecie ponad 27 minut (w trzech meczach nawet po 30)! Drobnym usprawiedliwieniem może być fakt, że koszykarz na początku sezonu zmagał się z urazem. Trener Alessandro Magro nie ukrywa, że drużyna, która jako jedyna w PLK nie wygrała meczu, potrzebuje wzmocnień. Na obwodzie nie wygląda to najlepiej. Jedną z przyczyn jest fatalna postawa Mazurczaka.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: ten film podbija internet. 6-latek szaleje na bieżni mechanicznej

[nextpage]

James Florence

To był jeden z najgłośniejszych transferów tego lata w Energa Basket Lidze. "Wielki powrót Florence'a na miarę walki o mistrzostwo Polski" - zapowiadali ostrowscy działacze. I trudno było im się dziwić, bo Amerykanin w poprzednich latach był jedną z czołowych postaci w naszej lidze: MVP finałów, MVP sezonu zasadniczego 2018/2019. Oczekiwania wobec "Jimmy'ego" było ogromne, ale jak na razie koszykarz gra dużo poniżej swoich możliwości. Zespół z nim w składzie wygrał 3 z 6 meczów, a on średnio notuje 11,2 pkt. Mocno szwankuje jego skuteczność: 25 procent za trzy, 39 proc. za dwa (w Gdyni trafił 1 z 14 rzutów!). Do tego Amerykanin średnio na mecz notuje 3,5 straty.

Ostatnio trener Majewski mówił o problemach kondycyjnych Florence'a. - Nie jest sobą. Na razie - nie ma co się oszukiwać - nie gra na miarę oczekiwań. Wiem, że on też zdaje sobie z tego sprawę. Dużo rozmawiamy i analizujemy. W meczu z Treflem widziałem, że Jimmy miał problemy fizyczne. W pierwszej kwarcie oddychał rękawami. To są niepokojące sygnały, zwłaszcza, że Jimmy ciężko pracuje - komentował.
[nextpage]

McKenzie Moore

Pojawiają się głosy, że to największe pudło transferowe w trakcie letniego okna. Oczywiście biorąc pod uwagę cenę do jakości. Nie jest tajemnicą, że Amerykanin McKenzie Moore jest jednym z najdroższych zawodników we włocławskim zespole. Jego osoba wywoływała w ostatnim czasie spore emocje u włocławskich kibiców.

Koszykarz, który miał być jedną z gwiazd Anwilu, rehabilitował się w Grecji po urazie stawu skokowego. Niesmak wywoływał fakt, że koszykarz do Włocławka przyjechał wcześniej kompletnie nieprzygotowany, z dużą nadwagą. Przez kilka tygodni był wyłączony z gry, w tym czasie zespół wygrał zaledwie 1 z 6 spotkań! Ostatnio wrócił do gry. We Włocławku nadal na niego bardzo liczą.
[nextpage]

Wayne Blackshear

"Mistrz NCAA z 2013 roku podpisał kontrakt z PGE Spójnią Stargard" - brzmiał komunikat klubu w momencie ogłoszenia transferu Wayne'a Blacksheara. Amerykanin przychodził do klubu z łatką dobrego strzelca, który jest w stanie zdobywać sporą liczbę punktów. W swoim CV miał występy m.in. w lidze włoskiej. W Stargardzie liczyli na niego, ale jak na razie jest największym rozczarowaniem wśród zakontraktowanych obcokrajowców.

Prezentuje się dużo poniżej oczekiwań - w pięciu meczach łącznie zdobył zaledwie 41 punktów. Bardzo słaby wynik jak na strzelca. W ostatnim meczu z MKS-em na parkiecie spędził tylko 11 minut, zdobywając w tym czasie trzy punkty (1/3 z gry). Słyszymy, że Amerykanin nie jest tytanem pracy. Przedwczesne zakończenie z nim współpracy nie będzie wielkim zaskoczeniem.

Komentarze (0)