O tym meczu chcą w Lublinie zapomnieć jak najszybciej. Już w samej pierwszej połowie dwóch zawodników nabawiło się urazów. Kamil Łączyński doznał kontuzji stawu skokowego (spadł całym ciężarem ciała na kostkę), z kolei Josh Sharma miał rozbity łuk brwiowy.
Polak resztę spotkania oglądał z perspektywy ławki rezerwowych, Amerykanin zdołał wrócić do gry. Udało nam się ustalić, że uraz rozgrywającego Pszczółki Startu Lublin nie jest aż tak groźny. Pierwsze diagnozy są optymistyczne.
- Czuję się dobrze. Wiadomo, że nie ma dobrego momentu na doznawanie kontuzji, ale najbardziej rozgoryczony jestem faktem, że zacząłem grać lepiej, ustabilizowałem w miarę formę, wróciła pewność siebie, a tu znowu przerwa... - mówi Łączyński.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: sprinterzy w szoku! Tego na mecie nie spodziewali się
Polak w ostatnich meczach był ważną postacią w lubelskim zespole. Łączyński zdobył 15 punktów w spotkaniu w Ostrowie Wielkopolskim, później zanotował 11 asyst w Radomiu, a w Sopocie dołożył 12 pkt i 4 asysty. Dwa z tych meczów lublinianie wygrali. W Gliwicach się nie udało, mimo że Lester Medford zagrał najlepsze zawody w tym sezonie (20 pkt).
Łączyński nie ukrywa, że bardzo chciałby wrócić na najbliższy mecz Pszczółki z Kingiem Szczecin (18.10). Warto odnotować, że kilka dni później lublinianie rozpoczną wielką przygodę w Basketball Champions League. Będzie to ich debiut na międzynarodowej arenie.
- Mam nadzieję, że szybko wrócę do pełnej dyspozycji, bo za tydzień trudny mecz z Kingiem Szczecin, a za 10 dni początek Basketball Champions League - komentuje Łączyński.
Zobacz także:
Dominik Olejniczak - z pokorą idzie po swoje. Narodziny nowej bestii w PLK
EBL. Rolands Freimanis: Szukałem klubu, w którym będę wygrywał tytuły. I taki znalazłem [WYWIAD]
NBA. Lakers - Heat. Marcin Gortat: Nie można obstawiać przeciwko LeBronowi. Król jest tylko jeden [WYWIAD]