Dominik Olejniczak - z pokorą idzie po swoje. Narodziny nowej bestii w PLK

PAP / Tytus Żmijewski / Na zdjęciu: Ivica Radić i Dominik Olejniczak
PAP / Tytus Żmijewski / Na zdjęciu: Ivica Radić i Dominik Olejniczak

Koledzy na kadrze w żartach nazywają go "młodą bestią". Gdy mówi się o nim jako jednym z najlepszych centrów w PLK, ten skromnie odpowiada, że jeszcze dużo pracy przed nim. Dominik Olejniczak z pokorą idzie po swoje.

- Gdy zobaczyłem go na pierwszym treningu, już wtedy wiedziałem, że dokonałem dobrego wyboru - wspomina trener Marcin Stefański, który w okresie letnim często podkreślał, że Dominik Olejniczak jest jego numerem jeden na liście środkowych. Sęk w tym, że podobne zdanie mieli też w innych klubach.

Koszykarzem, który wywodzi się z Torunia, interesowało się kilka ekip w Polsce (m.in. Legia, Polski Cukier czy Stelmet). Rywale Trefla musieli jednak obejść się smakiem, bo środkowy zdecydował się na Sopot, bo to właśnie tutaj - jego zdaniem - miał największą szansę na koszykarski rozwój.

"Pokora najważniejsza"

Ludzie z Trefla przyznają, że Olejniczak jest niezwykle pokorny i chętny do pracy. Na pierwszy trening przyjechał z myślą, że musi się jeszcze wiele nauczyć, żeby wejść na odpowiedni poziom, mimo że ostatnie lata spędził w Stanach Zjednoczonych. Olejniczak nie jest typem człowieka, który chodzi po korytarzach i chwali się tym, co robił i kogo poznał w USA. To typ pracusia, który chce poprawiać swoje mankamenty. Zdaje sobie sprawę, że w trakcie pobytu w Stanach Zjednoczonych mocno rozbudował się fizycznie, ale nie zrobił wielkiego postępu pod względem koszykarskim.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: sprinterzy w szoku! Tego na mecie nie spodziewali się

Polak spędził w USA pięć lat. Zaczęło się od występów dla uczelni Drake Bulldogs, następnie przeniósł się do Mississippi i zespołu Ole Miss Rebels, aby finalnie ostatni rok w Stanach Zjednoczonych spędzić w uznanym Uniwersytecie Stanu Floryda. - Mogłem studiować i łączyć to z koszykówką. To była bardzo fajna możliwość. Nauczyłem się przy tym języka - komentuje.

Nie jest tajemnicą, że Olejniczak do Sopotu przyjechał z brakami w rozumieniu gry i taktyki. Trener Stefański liczył się z tym, że pierwszy rok gry w Europie będzie dla niego dużym wyzwaniem, ale był też przekonany, że codzienną pracą pod jego okiem i asystenta Krzysztofa Roszyka, środkowy szybko pójdzie do góry. I tak też się dzieje.

Dominik Olejniczak bardzo się stara
Dominik Olejniczak bardzo się stara

Pierwsze kolejki w PLK pokazują, że w Sopocie dokonali dobrego wyboru. Olejniczak imponuję energią, atletyzmem i fizycznością. Coraz lepiej wygląda też pod względem rozumienia taktyki i gry zespołowej. Jego pewność siebie rośnie z każdym meczem. Fani Trefla powoli zapominają o popisach Nany Foullanda, bo narodził się nowy zawodnik, który swoimi efektownymi wsadami podrywa publiczność z krzesełek.

Efektowne wsady jego domeną

Olejniczak coraz lepiej współpracuje z kolegami, którzy chętnie obsługują go podaniami. Polak potrafi z wielką siłą załadować piłkę do kosza, a po drugiej stronie wysłać ją w trybuny po efektownym bloku.

- Dominik ciężko pracuje na każdym treningu. To zawodnik, który ma dużo energii, zapału do trenowania i woli walki. Bardzo się stara, dlatego dostaje sporo szans w meczach. I on szanse wykorzystuje. Każdego dnia - wspólnie z trenerem Roszykiem - pracujemy nad nim, żeby był jeszcze lepszym graczem. Drzemie w nim spory potencjał. Jestem zadowolony z jego gry, ale myślę, że stać go na dużo więcej - przekonuje trener Stefański.

W popularnej grze "Menedżer PLK" Olejniczak widnieje w wielu składach. Kibice chętnie go wybierają, bo ten jest gwarancją punktów i zbiórek. Koszykarz w każdym meczu przekroczył granicę 10 oczek i 15 punktów we wskaźniku "eval" (ten liczy się w grze).

"Young beast"

Środkowy najgorzej wypadł w starciu z Arką, ale jak mówią w Sopocie, zawodnik był nieco zestresowany występem przeciwko Adamowi Hrycaniukowi, z którym rywalizował na zgrupowaniu kadry. Tam właśnie koledzy w żartach nadali mu pseudonim "young beast" (młoda bestia - przy. red).

To nawiązanie do Hrycaniuka, który od lat ma ksywkę "Bestia". Obaj preferują podobny styl gry: twardą i fizyczną koszykówkę. Olejniczak może być jego następcą na wysokim poziomie, ale w Derbach Trójmiasta swoją wyższość pokazał bardziej doświadczony Hrycaniuk. Jak napisał komentator Adam Romański - "tym razem jeszcze uczeń nie przerósł mistrza".

Olejniczak ceni Hrycaniuka, ale jako swojego idola podaje Nowozelandczyka Stevena Adamsa z Oklahomy City Thunder. Stara się go naśladować na boisku. - Podziwiam go. Podoba mi się jego styl gry, który wydaje mi się w jakimś stopniu podobny do mojego. Staram się go naśladować, jest dla mnie wzorem. Robi brudną robotę na boisku - przyznaje (więcej o tym przeczytasz -->TUTAJ).

- Gra pod koszem w PLK jest bardzo fizyczna. Nawet w NCAA nie grało się tak fizycznie. Moja postawa? Jeszcze jest sporo pracy przede mną. Wiem, że może to jeszcze lepiej wyglądać, nie spoczywam na laurach. Codziennie przychodzę na trening z myślą, że chcę być lepszym graczem - komentuje Olejniczak.

- Brakuje mu jeszcze doświadczenia, potrzebuje regularnej gry. W NCAA nie dostawał zbyt dużo szans. Grał średnio po 10-11 minut. Myślę, że z każdym meczem będzie wyglądał coraz lepiej - ocenia Marcin Stefański.

Zobacz także:
EBL. Z samolotu prosto na boisko. Wielki powrót Ivana Almeidy
EBL. Dariusz Kondraciuk: Almeida nie ugasi pożaru. Trzeba kolejnych zmian [WYWIAD]
EBL. David Dedek mówi o totolotku, transferze Slaughtera i Lidze Mistrzów [WYWIAD]

Komentarze (0)