EBL. To koniec zmian w PGE Spójni Stargard? Trener czeka na dwóch graczy

Materiały prasowe / Elbrus Studio / Start Lublin / Na zdjęciu: Marek Łukomski
Materiały prasowe / Elbrus Studio / Start Lublin / Na zdjęciu: Marek Łukomski

W ostatnich dniach PGE Spójnia Stargard była aktywna na rynku transferowym. Klub z Energa Basket Ligi pozyskał dwóch koszykarzy, którzy zadebiutowali w piątkowym meczu z Polskim Cukrem Toruń (86:79).

Duet rozgrywających odmienił grę PGE Spójni Stargard w porównaniu z ostatnim meczem w Dąbrowie Górniczej (90:99). - Rzuca się w oczy 11 i sześć asyst. Tego byśmy sobie życzyli, ale najważniejsze dla nas było to, że dobrze się wkomponowali w zespół i wygraliśmy mecz - skomentował krótko trener Marek Łukomski.

Szkoleniowca PGE Spójni Stargard pytaliśmy na konferencji prasowej, czy Jay Threatt oraz Francis Han to koszykarze, którzy zakończyli budowę zespołu? A może jednak jeszcze będą jakieś zmiany w składzie?

- Jedyne zmiany, jakie będą w składzie to powrót Filipa i Kacpra. Reszta zawodników zostaje. Kontrakty są do końca sezonu podpisane. Nie ma opcji odejścia, możliwości zerwania kontraktu jednostronnie. Do końca sezonu regularnego będziemy się bili o fazę play-off w tym zestawie plus dwóch zawodników, których wymieniłem - jasno skomentował Marek Łukomski.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: co za wyznanie Karoliny Kowalkiewicz! "Miłość od pierwszego jeżdżenia"

Kacper Młynarski nie zagrał w piątkowym meczu ze względów osobistych. Wróci na następny pojedynek z Enea Astorią Bydgoszcz. Filip Matczak w listopadzie przeszedł zabieg kciuka. Jego powrót planowany jest na połowę lutego czyli Suzuki Puchar Polski w Lublinie. Jeżeli wróci wcześniej to będzie to pozytywne zaskoczenie. W czwartek natomiast artroskopię kolana przeszedł Tomasz Śnieg, ale rozgrywający szybko nie wzmocni PGE Spójni Stargard.

- Po tych wszystkich zawirowaniach w drużynie na pewno było nam ciężko wchodzić w mecze. Nie mogliśmy ustabilizować składu. Teraz wiemy, że mamy dwie podstawowe "jedynki". Czekamy na Kacpra i Filipa. Oczywiście też czekamy na Tomka. To jest trochę dłuższa przerwa, ale czekamy aż wyzdrowieje i wróci do nas - przyznał w pomeczowym wywiadzie skrzydłowy PGE Spójni, Mateusz Kostrzewski.

- To był bardzo ciężki mecz, ale bardzo dobrze w niego weszliśmy w obronie. Wiedzieliśmy, że musimy ich mocno atakować żeby nie dać otwartych rzutów. Mają bardzo dobrych strzelców. Grają bardzo mądrą koszykówkę, ale gorszy basket na wyjeździe. Po dobrej obronie mieliśmy kilka kontrataków. Wymuszaliśmy faule. Myślę, że tak ta koszykówka powinna u nas wyglądać - dodał zawodnik, który w dwóch ostatnich spotkaniach został kapitanem drużyny.

On również chwalił nowych rozgrywających. Jay Threatt skompletował double-double (18 punktów I 11 asyst), a Francis Han rozdał sześć asyst. - Bardzo ciężko wejść do drużyny i pokazać się z jak najlepszej strony. Im to się udało. Zagrali bardzo dobre spotkanie. Super dzielili piłką. Idealnie utrzymywali tempo gry. Wiemy, że nie znają wszystkich naszych zagrywek, ale szybko złapali nasz system. Są to mądrzy zawodnicy. Będziemy z nich mieli bardzo dużo pożytku - tłumaczył Mateusz Kostrzewski.

- Bardzo się cieszymy z tego zwycięstwa. To był bardzo ważny pojedynek dla nas. Chciałbym pogratulować drużynie z Torunia walki do ostatnich minut. Po bardzo dobrej pierwszej połowie przeżywaliśmy cięższe chwile jeżeli chodzi o trzecią kwartę. Drużyna z Torunia wyszła nawet na kilkunastopunktowe prowadzenie natomiast my się nie poddaliśmy. Do końca wierzyliśmy w zwycięstwo, walczyliśmy, realizowaliśmy swój plan meczowy i udało się wygrać - dodawał trener Marek Łukomski.

Jego zespół na początku trzeciej kwarty miał 19 punktów przewagi. Siedem minut przed końcem meczu przegrywał jednak 60:72. Jak do tego doszło?

- Wiedzieliśmy, co drużyna z Torunia zaprezentuje w drugiej połowie, bo już mieli takie mecze, że do przerwy im nie szło. Mają tak ogromny potencjał, że nie można obniżyć swojego poziomu grania. Drużyna z Torunia trafiła trzy "trójki" z rzędu. Mieliśmy dwa lay-upy spod kosza chyba Kostka i jeden Nicka. Nie trafiliśmy ich. Gdyby był to run 9:6, a nie 9:0 wyglądałoby to inaczej. Trochę brakowało nam szczęścia. Drużyna z Torunia podkręciła obroty i w pewnym momencie przejęła kontrolę meczu natomiast duże podziękowania za to, że moja drużyna się nie załamała, odzyskała rytm gry i do końca wierzyła w zwycięstwo - analizował Marek Łukomski.

Zobacz także: To jedyny taki zespół w EBL. Koniec koszmarnej serii był blisko
Chase Simon tęskni za Polską

Źródło artykułu: