Chase Simon, była gwiazda PLK: Tęsknię za Polską. Chciałbym zagrać dla Milicicia [WYWIAD]
- Tęsknię za grą w Polsce, dla Igora Milicicia i Anwilu Włocławek. Kibice Anwilu są wielcy, robią wszystko, by ich drużyna walczyła na maksimum swoich możliwości i potencjału - mówi nam Chase Simon, była gwiazda PLK.Pandemia koronawirusa sprawiła, że do podpisów jednak nie doszło, a zawodnik wybrał ofertę z Francji. Z zespołem JDA Dijon rywalizuje na dwóch frontach: LNB (10,7 pkt) i Basketball Champions League (11,5 pkt).
- Uzyskam 84 procent mojego kontraktu, jeśli wydarzy się kolejna pandemia i sezon będzie anulowany - mówi nam Amerykanin Simon.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: niesamowity efekt. Zobacz, co się stało z wylanym wrzątkiem przez siatkarza
Karol Wasiek, WP SportoweFakty: W czwartek przygotowałem ankietę dla kibiców z pytaniem: "którego z obcokrajowców najbardziej ci brakuje?". Prawie 50-procent zagłosowało na Chase'a Simona. A pan tęskni za Polską i PLK?
Chase Simon, były koszykarz Anwilu Włocławek, obecnie zawodnik JDA Dijon: Tak, tęsknię za grą w Polsce, dla Igora Milicicia i Anwilu Włocławku. Kibice Anwilu są wielcy, robią wszystko, by ich drużyna walczyła na maksimum swoich możliwości i wykorzystywała potencjał. Jeśli nie masz ducha walki na boisku lub nie traktujesz poważnie tego, jak ważny jest tam sukces i wysokie oczekiwania, to nie jest to miejsce dla ciebie do gry.
To nawiązanie do tego, co obecnie dzieje się w klubie?
Chyba wszyscy widzą, że jest bałagan. Jestem w szoku, gdy widzę bilans i miejsce zespołu w tabeli. Widziałem ostatni wynik we Wrocławiu. To niewiarygodne, że drużyny z mniejszym potencjałem tak łatwo pokonują Anwil. Ale tak jak ci mówiłem przed chwilą: to nie jest tak, że pozyskasz wielkie nazwiska na rynku i problemy same się rozwiążą. Potrzebujesz tożsamości, struktury, a przede wszystkim chemii! I wszyscy zawodnicy muszą być na tej samej stronie.
W zeszłym sezonie też były wielkie nazwiska: Ledo, Wroten, Dowe czy Jones. Jak pan czuł się w tym gronie, czy odnalazł swoje miejsce w tym zespole?
Koszykówka jest łatwiejsza, gdy masz dobrą chemię i dobrych zawodników. Czułem się komfortowo w tym zespole, trener Milicić też o to zadbał. Miałem wiele okazji w ataku, mimo że obok byli naprawdę świetni strzelcy, z kolei moim zadaniem w obronie było wywieranie presji na rozgrywających, najlepszych strzelcach. Zaakceptowałem swoją rolę i starałem się dawać z siebie wszystko w każdym spotkaniu.
Czy mimo wszystko w Anwilu nie było za dużo gwiazd?
Nie sądzę. Problem jest wtedy, gdy gwiazdy mają duże ego i nie chcą się poświęcić. Tego w Anwilu nie było. Problem był inny.
Jaki?
Kiedy masz zupełnie nowy zespół z tak dużym talentem i połączysz go z niekonwencjonalnym stylem obrony i ofensywnymi schematami Igora Milicicia, na początku zawsze będzie ciężko. Nie oszukujmy się, ale dla większości koszykarzy było to zderzenie z nową rzeczywistością. Całkowicie nowe nawyki w ofensywie i obronie. Chcesz, próbujesz, a nie wychodzi. Dlatego pojawia się frustracja, do tego dochodzi duża presja oczekiwań.
Mam wrażenie, że trochę w zespole brakowało wspólnego doświadczenia i takiego rdzenia, który może pomóc w trudnych momentach. Spójrz na wielkie drużyny. Tam zawsze utrzymywany jest ten kręgosłup, który tworzy 3-5 zawodników. Oni znają kulturę klubu, trenera i mogą pomóc w integracji nowych graczy. My tego rdzenia nie mieliśmy, by pomóc nowym zawodnikom. Prawie nie mieliśmy tożsamości na początku. I to nie było łatwe, ale... ego nie było problemem. Każdy z nas się poświęcił.
Miał plan na wszystko i wierzył w każde zaproponowane rozwiązanie. Był wielkim optymistą, człowiekiem dużej wiary. Mój przykład jest idealny. Jak dobrze wiesz, nie miałem wcześniej reputacji dobrego obrońcy. Trener Igor Milicić rzucił mi wyzwanie i powiedział: "Chase, jesteś w stanie grać lepiej w defensywie". Wziąłem sobie jego słowa do serca. Zacząłem korzystać z moich atutów. Umiem dobrze poruszać się na nogach, wymuszać presję na rywalach. Miałem kryć najlepszych strzelców. Myślę, że całkiem nieźle mi to wychodziło.
Łatwo się z nim rozmawiało poza treningami. Nie było problemów z komunikacją. Cenił zawodników, którzy grają twardo i poświęcają się dla drużyny. Jeśli byłeś leniwy lub nic nie pokazywałeś, trener potrafił podnieść głos. Chciał w ten sposób zmusić cię do większej pracy i wykorzystania potencjału. Nadal z nim rozmawiam, więc to dużo mówi o naszych relacjach. Nadal mam nadzieję, że pewnego dnia zagram dla niego ponownie.
W grudniu Jakub Karolak zdradził, że otrzymał ostatnią wypłatę za sezon 2019/2020. Pan też jest rozliczony z klubem?
Tak.
Latem podpisał pan umowę z Dijon i przeniósł się do Francji. To była dobra decyzja?
To była świetna decyzja, choć wszyscy widzą, jak wygląda rzeczywistość dookoła nas. Koronawirus mocno torpeduje rozgrywki, brakuje płynności w rozgrywaniu meczów. Zajmujemy drugie miejsce w rozgrywkach ligi francuskiej, ale niestety nie udało nam się awansować do kolejnej fazy w Basketball Champions League, mimo że przegraliśmy tylko dwa spotkania. Niekorzystny bilans z innymi dwoma drużynami sprawił, że zajęliśmy tylko 3. miejsce w grupie. To na pewno rozczarowanie. Zwłaszcza, że w minionej edycji zdobyliśmy brązowy medal. Idziemy do przodu, mamy kolejne cele do zrealizowania.
Pytałeś o wybór Francji. To było dla mnie też bezpieczne pod względem finansowym. Mogę zdradzić, że uzyskam 84 procent mojego kontraktu, jeśli wydarzy się kolejna pandemia i sezon będzie anulowany. Nie chciałem też ryzykować braku pensji przez tak długi czas. Muszę zająć się rodziną.
Jak pan ocenia ligę francuską i polską? Jest duża różnica?
Liga francuska ma oczywiście większy talent i jest bardziej atletyczna. Mam wrażenie, że Polska dopiero niedawno zaczęła odczuwać pilną potrzebę rozwijania młodych talentów i rozpowszechnienia koszykówki w całym kraju. Kiedy młody talent się rozwinie, staje się z automatu twarzą kraju. Sposób, w jaki się rozwinie, zadecyduje o tym, jak dobra będzie wasza liga. Ligi nie są określane przez obcokrajowców i Amerykanów, a przez to jak radzą sobie krajowi gracze.
Zarządzający koszykówką w Polsce muszą sprawić, by więcej dzieciaków chciało uprawiać tę dyscyplinę, rozwijać swoje umiejętności, tak by później były w stanie wyjechać za granicę i tam pokazywać pełnię swoich umiejętności. Przykładów macie sporo: Michalak jest królem strzelców w Niemczech, Sokołowski dobrze radzi sobie we Włoszech, a Zyskowski w Hiszpanii. Lampe w przeszłości grał w Chinach, z kolei Gortat przez wiele lat występował w NBA. Myślę, że gdyby więcej młodych Polaków grało w PLK, i to na dobrym poziomie, to wasza liga byłaby postrzegana podobnie jak Bundesliga.
Zobacz także:
EBL. Krzysztof Sulima: Tacy jak ja też są potrzebni [WYWIAD]
Właściciel zaszalał, sypnął dużą gotówkę. Jest Lampe, będzie medal?
Marek Wojtkowski, prezydent Włocławka: Anwil potrzebuje mocnej osobowości. Frasunkiewicz to ma [WYWIAD]
Stal traci ważnego gracza. Moore wyjeżdża do Niemiec! Dlaczego?
-
PogromcaTroli Zgłoś komentarz
gwiazdozbior i dzieki Anwilowi mamy lige GWIAZD :DDD -
Tańczący z łopatą Zgłoś komentarz
gwizdy w twarz a on ich za to w mediach kocha :D :D :D Rzeczywiście, kibice anwilu są cudowni :) Potencjał w tym zespole ma jedynie Zamoj. Reszta to zbieranina przeciętnych, przepłaconych indywidualności z clownem flopmeidą na czele. Panie Simon, w polskiej lidze jest NAŚCIE drużyn, które mają większy potencjał od anwilu. Ale wywiad fajny, taki zupełnie oderwany od rzeczywistości i faktów. Polecam, można się pośmiać :D -
Cezary Pazura Zgłoś komentarz
,który walczył by o wysokie cele W Europie i na Polskim podwórku. -
prawus Zgłoś komentarz
!! . Nasz klub w moim mniemaniu w jego osobie miał wszystko !! Zdobywał Mistrzostwa Polski , Puchar Polski i Superpuchar . Igor choć miał też swoje potkniecia ,chciał z nami zostać ( nawet miał prawo chcieć podwyżki ) tak jak i inni zawodnicy . Miał wizję przyszłosci , i myślę ze to dla niego przychodzili tu naprawdę klasowi gracze !! Nie wiedzieć czemu i za duze pieniadze sprowadzono zawodników , którym moim zdaniem nie za wiele sie już chce , na nie wszystkim już im zalezy , a i wiek czy wyeksplatowane ciało , za duzo już nie może z siebie wykrzesać ... Nie to bym nie doceniał dawnych osiagnieć tych graczy , ale wszystko ma swój koniec , i jak pisał poeta ,, trzeba z żywymi naprzód iść , po życie sięgać nowe ,, . Od samego początku , od pierwszych w sezonie sparingów czy turniejów , widać byłó ze z tych sprowadzinych zawodników czy trenera , nie bedzie zbyt wielkiego pozytku .. Majac tylu chetnych do pozostania , klub po swojemu zaczął budować , z czego powstał zlepek indywidualnosci , który jako zespół prezentuje się nie do przyjecia , i to tak sportowo , mentalnie jak i ambicjonalnie .. Widać gołym okiem ze Milicic był w klubie wszystkim , pozostawiając klubowi jedynie role płatnika .. Taki układ choć moze specyficzny , dawał nam najwyższe trofea krajowe , i na arenie miedzynarodowej też nie mieliśmy się czego wstydzić . Odszedł Igor , i obnażył wszystko zło jakie nas teraz spotyka . Zespół nie ma pomysłu na grę , jest pogubiony , a kazdy z graczy sprawia wrazenie jakby żył w swoim własnym świecie , i dopiero od tygodnia zaczął grać w koszykówkę .. Do tego wymienia się zawodników , trenerów , ale ci którzy od poczatku podejmowali te kluczowe decyzje , mają się ciepło i dobrze ..Myslę że z tego składu tak sportowego jak i zarzadzajacego , nie da się wyciagnać już nic , a gdyby nawet teraz za Franca przyszedł sam Midas , to i tak tego co jest w złoto by nie zmienił .. Obawiam się ( choć to bardzo dla mnie przykre ) , ze tego najgorszego od ćwierćwiecza sezonu nie da się już uratować !! Trzeba dotrwać do końca by nie spaść , pokazać jeszcze szacunek dla klubu i kibiców , i z nowym sezonem , z nowymi ludzmi , próbować odzyskać dawny szacunek i renomę Trzeba też przede wszystkim powierzać funkcję budowania zespołu tym co się na tym znają , a nie tym którzy choć moze bardzo by chcieli , to jednak mało się na tym znają ..