Patryk Pankowiak, WP SportoweFakty: Czy to był najbardziej wymagający sezon w pana karierze? Bardzo pracowita jego końcówka. "Bańka" i mecze dzień po dniu, a dodatkowo występy w Pucharze Europy FIBA.
Artur Pacek, trener przygotowania motorycznego w zespole złotych medalistów Energa Basket Ligi, Arged BMSlam Stali Ostrów Wielkopolski: Nie. Mam nadzieję, że taki dopiero przede mną (śmiech). Dla mnie od dwunastu lat, od kiedy zostałem trenerem, nie ma mniej lub bardziej wymagających sezonów czy mniej lub bardziej pracowitych dni. Bez względu na kalendarz spotkań. Format rozgrywek. To, gdzie pracuję i z kim, sam dla siebie chcę być najbardziej wymagającą osobą.
Gra w pucharach europejskich, gra dzień po dniu, czy wspomniane "bańki", w których graliśmy to wielka rzecz i świetna sprawa dla nas jako klubu, zawodników, trenerów i całej organizacji. Wielkie doświadczenie i możliwość pokazania się na arenie międzynarodowej. Dla mnie osobiście - nagroda.
W NBA mecze dzień po dniu są codziennością, ale w Europie to wciąż bardzo narzeka się na taki format. Dlaczego? Graczom trudno jest dostosować się do takiej intensywności?
Wydaję mi się, że to zależy od klubu. Są kluby, trenerzy, zawodnicy, którzy chcą grać w pucharach europejskich. Jest to szansa na większą częstotliwość meczów, tym samym na częstszą rywalizację oraz możliwość rozwoju poprzez granie z drużynami, które preferują inny system grania niż w rodzimej lidze, mają innych zawodników niż z tymi, z którymi rywalizuje w swojej lidze.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: LeBron James z Legii Warszawa
Jest także ta druga strona, która tego nie chce - z różnych powodów. Brak możliwości finansowych, logistycznych, infrastruktury. Uważam, że dla nas jako klubu granie większej liczby meczów pozwoliło na większy i szybszy rozwój i jest to jedna z wypadkowych naszego sukcesu w tym sezonie.
Jak wyglądała pana praca w "bańce"? Przesadą nie będzie stwierdzenie, że Stal wyglądała przecież bardzo dobrze fizycznie. Były jakieś sztuczki?
Naszą największą i najważniejszą sztuczką jest trening siłowy. Ale nie w głównej mierze ten wykonywany w trakcie "bańki", tylko to, co robiliśmy przed bańką. Siła mięśniowa jest matką wszystkich innych zdolności fizycznych od których cała reszta zależy.
Im większa siła, tym większy wyskok, tym większa prędkość, tym lepsza wytrzymałość, tym lepsza równowaga, tym większa zdolność organizmu do regeneracji, tym mniejsze ryzyko kontuzji. Naszym zadaniem było zbudować jak najwięcej siły mięśniowej przed sezonem, a później nie dopuścić do jej spadku w większym stopniu niż 15 proc. Nauka jest zgodna, że spadek siły i masy mięśniowej o więcej niż 15 proc. w sezonie, to znaczące ryzyko wszystkich rodzajów urazów i kontuzji.
A jak było podczas tych izolacji?
Do każdej "bańki", na której byliśmy, a byliśmy na pięciu bańkach, zabieraliśmy swoją siłownię. Hantle, sztangi, obciążenie, gumy, piłki lekarskie itd. Po to, aby pracować nad układem mięśniowym poprzez regulację układu nerwowego. Bardzo upraszczając, układ nerwowy dzieli się na układ współczulny, inaczej sympatyczny (pobudzający) i przywspółczulny, inaczej parasympatyczny (hamujący). Wszystkie narządy wewnętrzne są unerwione jednocześnie przez oba te układy - ich działanie jest względem siebie antagonistyczne. W sytuacjach stresowych (na przykład po meczach które rozgrywaliśmy z dużą częstotliwością) działanie układu współczulnego przeważa nad działaniem układu przywspółczulnego. Część sympatyczna i parasympatyczna wzajemnie uzupełniają się w działaniu. Aktywowanie układu nerwowego w dniach wolnych pomiędzy meczami poprzez trening siłowy wzmagało do pracy układ współczulny, dzięki temu zawodnicy zwiększali swoje ciśnienie krwi, krew szybciej krążyła, oczyszczając organizm z produktów przemiany materii, poprawiała się praca serca, zwiększało się napięcie mięśniowe, które po takich wysiłkach jak mecze obniża się, itd.
Do tego każdy z zawodników korzystał z terapii manualnej, masażów u Łukasza Witczaka. W ten sposób ich organizmy były szybciej gotowe do ponownego spotkania. Dlatego nie nazwałbym tego sztuczkami, tylko wiedzą z dziedziny fizjologii i anatomii.
Czy zawodnicy wspomagają się, zażywając na przykład popularne "przedtreningówki" bądź napoje energetyczne?
Jest to kwestia indywidualna. Z Łukaszem dobieramy suplementacje indywidualnie dla każdego zawodnika. I składa się na to wiele czynników. Jednymi z nich to morfologia, poziom tkanki tłuszczowej, cele treningowe, czy historia suplementacyjna. Mamy oczywiście pewną ,"bazę", którą stosujemy dla wszystkich taką samą.
Zdobyliście mistrzostwo Polski, a pana podopieczny został wybrany MVP Finałów. Jakie to uczucie?
To dowodzi, że ciężka praca popłaca, że jest to narzędzie do rozwoju i do dokonywania rzeczy niemożliwych. Pokazuje, że ciężka, mądra praca robi "przewagę". Jestem niezwykle dumny z całej drużyny, sztabu, naszego właściciela, prezesa i całej organizacji.
Kuba? Wiem, ile pracy włożył w to, by znaleźć się w tym miejscu, w którym jest, uważam że był najciężej pracującą osobą w całej lidze. Bez wątpliwości. Wiesz o co mnie zapytał po tym jak odebrał nagrodę MVP? "Coach - idziemy jutro na siłownię?".
W jaki sposób Jakub Garbacz wzniósł się na takie wyżyny?
Ciężką pracą. Nie ma tutaj żadnej wątpliwości. Pracował na to ostatnie kilkanaście miesięcy. John F. Kennedy powiedział kiedyś: "Kryzys napisany w języku chińskim składa się z dwóch znaków - jeden oznacza niebezpieczeństwo, a drugi oznacza okazję". Skończenie wcześniej poprzedniego sezonu dla wielu było niebezpieczeństwem, dla Kuby była to okazja! To co widzieliśmy w finałach, to efekt końcowy. Wisienka na torcie. Celne trójki, wsady, obrona zawodnika na całym boisku, efektowne bloki. Chcesz wiedzieć, ile "kosztuje MVP"?
113 siłowni więcej niż tych zaplanowanych w sezonie
806 powtórzeń przysiadów w sezonie
701 podciągnięć na drążku w sezonie
Tkanka tłuszczowa średnio przez cały sezon 7,9 proc.
Bieganie linii poniżej 5s na długość boiska bez znaczenia czy 4x4, czy 6x6, czy 3x10.
Uważam, że te finały pokazały, jak ważną rolę odgrywa odpowiednie przygotowanie fizyczne i sprawność sportowca. To była na pewno ważna części sukcesu Stali.
Jeśli stworzylibyśmy piramidę zdolności zawodnika idealnego, to na samym dole na jej najszerszej podstawie, bez wątpienia znalazłoby się przygotowanie fizyczne, czyli mówiąc prościej, lepsza wydajność na boisku, ale i zdrowie, mniej kontuzji. Idąc wyżej moglibyśmy umieścić umiejętności techniczne zawodnika, dalej taktyczne i mentalność, psychikę.
Zdrowie fizyczne to moim zdaniem absolutna podstawa, fundament, bez którego piętra powyższe nie mają prawa funkcjonować w normalny sposób. Nieważne jak dobry jesteś technicznie, taktycznie, jeśli jesteś kontuzjowany - po prostu nie grasz. Naszym zadaniem przez cały sezon było utrzymać chłopaków w jak najlepszym zdrowiu przy jednoczesnym rozwijaniu zdolności fizycznych.
Garbacz powiedział w jednym z wywiadów, że bardzo dużo panu zawdzięcza, ale jednocześnie wie, że rola trenerów przygotowania jest minimalizowana.
Bardzo mi miło. Uważam, że jest to niezwykle ważna funkcja w drużynie. Tak jak wspomniałem wcześniej, jest to podstawa. Solidny fundament. Kilka lat temu mój kolega, który pracuje dla Dallas Mavericks, a w przeszłości pracowaliśmy razem u Tima Grovera w Attack Athletics - Mike Procopio - powiedział mi, że koszykówka europejska nigdy nie będzie w stanie wygrać ze Stanami Zjednoczonymi ze względu na różnicę fizyczności. Uważam, że Kuba dominował w lidze pod tym względem dając sobie więcej "okazji".
Jak wygląda praca trenera fizycznego "od kuchni"?
Dziękuję za to pytanie, bo często mi się wydaje, że wiele osób nie ma do końca pojęcia na czym polega ta praca. Nazywają nas trenerami odnowy biologicznej lub nazywają fizjoterapeutami. Nie chcę wypowiadać się za innych z mojego fachu, bo tego nie wiem. Mogę tylko mówić w tym momencie o sobie. Niestety wiele osób, wyobraża sobie, że moja praca to poprowadzenie 15-20 minutowych rozgrzewek podczas treningów i meczów, i zrobienie dwóch-trzech siłowni w tygodniu i na tym zakres moich obowiązków się kończy.
A jak jest?
Tak naprawdę to jest najprzyjemniejsza część tej pracy, a większość pracy wykonuje się w domu przed komputerem. Mój dzień w 100 proc. jest podyktowany tym co robię, skupiony na rozwoju umiejętności trenerskich i ciągłemu zdobywaniu wiedzy. Im więcej mam w głowie, tym więcej mam do zaoferowania drużynie, więcej narzędzi którymi mogę się posługiwać w pracy ze sportowcami. Oprócz obowiązków, o których wspomniałem na początku, moim zadaniem jest by każdy zawodnik był zdrowy i poprawiał swoje zdolności fizyczne: siłę, skoczność, szybkość, zwinność itd. Każdy z zawodników ma przygotowane indywidualne protokoły na bazie danych, które zbieramy przed sezonem.
Jeśli któryś z zawodników ma jakiś "defekt", to muszę stworzyć plan, aby go z tego wyprowadzić. Tę pracę wykonuje się najczęściej godziny przed treningami lub po. Muszę także dbać o formę zawodników, którzy grają mniej albo w ogóle, aby byli w stałej "gotowości", gdyby któryś z zawodników z pierwszej piątki nie mógł grać z powodu urazu. A to się wiąże z dodatkowymi treningami na siłowni. Pomimo że w tygodniu mamy zaplanowane dwie, trzy siłownie, to ja jestem na niej codziennie, aby "obsłużyć" tych, co tego potrzebują - z różnych powodów.
Jest także mrówcza praca w domu. Pomimo że siłownia, którą prowadzę, trwa około 45-60 minut, potrzebuję od 6-8 godzin przed komputerem, aby stworzyć plan dla każdego zawodnika indywidualnie. Do tego dochodzi każdego dnia czytanie badań naukowych, książek z dziedziny treningu, artykułów, poznawanie protokołów radzenia sobie z danymi kontuzjami, bo jeśli pojawiają się np. nowe metody walki z "kolanem skoczka" to chcę o nich wiedzieć, by dać szansę zawodnikowi na pozbycie się bólu.
Są wideokonsultacje w sytuacjach, w których nie mogę znaleźć odpowiedzi na dany temat, w moim przypadku jestem tym szczęściarzem, bo mogę korzystać z pomocy i wiedzy mądrzejszych osób od siebie, największych ekspertów na świecie, mojego mentora Tima Grovera czy Billa Forana z Miami Heat lub Ala Vermeil z drużyny Chicago Bulls, która zdobywała 6-krotnie mistrzostwo NBA.
Ćwiczę także sam na siłowni dla siebie, ale także, kiedy chcę sprawdzić nowe metody treningowe po to, aby poznać jak zareaguje moje ciało, abym wiedział jak i kiedy stosować to ze swoimi zawodnikami. Tak naprawdę sumując to wszystko, mój dzień pracy trwa od 12 do 16 godzin. Często śpię po 4-5 godzin. W tym wszystkim muszę też znaleźć czas dla rodziny, swojego synka. Ostatnio rozmawiałem z Michałem Chylińskim na ten temat i bardzo mi się spodobało, co mi powiedział. Próbował mi wytłumaczyć, że tak samo jak ja każę mu odpoczywać pomiędzy ćwiczeniami po to, aby uzyskać lepszą odpowiedź organizmu na trening, tak samo ja potrzebuję odpoczynku, wakacji, aby być bardziej wydajniejszy w tym co robię. Bardzo mi się to spodobało. Szanuję Michała, ale z tego nie korzystam i to od razu mu powiedziałem (śmiech).
Czy sądzi pan, że przez te finały, w koszykówce może zwiększyć się świadomość przygotowania fizycznego i jeszcze większa liczba zawodników zacznie przykładać większą uwagę do tego aspektu?
Bardzo bym tego chciał. Aczkolwiek nie możemy narzekać. Pamiętam, że jak zaczynałem pracę jako trener to z 12 zawodników w drużynie - 2-3 zawodników prowadziło zdrowy styl życia, regularnie trenowało na siłowni, korzystało z pomocy dietetyków. Dziś te proporcje się odwróciły, aczkolwiek uważam, że zawsze można zrobić coś lepiej. Jeśli chodzisz na salę rzucać i trafiasz 99 rzutów na 100, to ciągle masz chociaż jeden powód, aby następnego dnia przyjść na kolejny trening.
Czytaj także: Thriller dla Lakers! 20-letni Horton-Tucker trafił na zwycięstwo
Marcin Gortat buduje luksusową willę w USA. Są pierwsze zdjęcia. Co za widoki!