Mateusz Dziemba posmakował zagranicy. "Nie pojedziesz, to się nie dowiesz" [WYWIAD]

Newspix / Adam Starszyński  / Na zdjęciu: Mateusz Dziemba
Newspix / Adam Starszyński / Na zdjęciu: Mateusz Dziemba

- Chciałem doświadczyć, jak się gra za granicą. Nie z opowieści, bo wiadomo, jak to z nimi bywa - mówi Mateusz Dziemba, który po sezonie w Energa Basket Lidze zdecydował się pograć nieco dłużej. Tłumaczy też, dlaczego spędzi kolejne lata w Lublinie.

29-letni Mateusz Dziemba od pięciu lat jest zawodnikiem Pszczółki Startu Lublin, którego zresztą jest kapitanem.

Po udanym dla siebie sezonie 2020/2021 zdecydował się na pierwszy w życiu kontrakt zagraniczny. Chętny pojawił się szybko, a on sam związał się miesięczną umową z francuską ekipą ALM Evreux Basket.

Nam opowiada o swoim zagranicznym debiucie, grze w lidze Pro B oraz o tym, dlaczego swoją karierę będzie kontynuował w Starcie, z którym podpisał nowy, trzyletni kontrakt.

Krzysztof Kaczmarczyk, WP SportoweFakty: Pierwszy raz w karierze podpisałeś umowę zagranicą. To nowe doświadczenie dla ciebie. Jak oceniasz wyjazd do Francji?

Mateusz Dziemba, zawodnik Pszczółki Start Lublin: Z perspektywy czasu patrząc to myślę, że każdemu się to przyda. Zobaczyć co się dzieje zagranicą, jak to wygląda, jaka jest rywalizacja. Tam jesteś obcokrajowcem i musisz walczyć o swoje.

Miałeś trudne wejście do zespołu?

Ja przez ten miesiąc po prostu chciałem pomóc. Hierarchia w zespole była zachowana, a ja nie "rozbijałem" się o kontrakt. Nie traktowałem tego również tak, jak w Polsce, że coś muszę. Starałem się robić to, czego oczekiwał ode mnie trener, a nie się wychylać. Inaczej jest gdy dołączasz do drużyny w trakcie sezonu, a inaczej gdy jesteś w niej od początku.

ZOBACZ WIDEO: Czym jest "bańka" podczas Ligi Narodów? Wyjaśnia kierownik reprezentacji


Wiesz, jaki był odbiór twojej gry? W klubie byli zadowoleni z tego, co wniosłeś do drużyny?


Patrząc po minutach, jakie spędziłem w grze to, stawiano na mnie. Nie mogę powiedzieć, że przyjechałem i nie grałem. Byłem 6-7 zawodnikiem w rotacji. Oczekiwań względem mnie nie było z góry założonych. Trener powiedział krótko: rób to, co potrafisz najlepiej. Nie było żadnego stresu.

Wyjazd możesz zatem uznać za dobry ruch?


Pewnie, że tak. Patrzę też na to przez pryzmat tego, że taka okazja może się już nie trafić. Tym bardziej, że podpisałem już nowy kontrakt w Lublinie. Chciałem na sobie doświadczyć, jak się gra za granicą. Nie z opowieści, bo wiadomo, jak to z nimi bywa. Po prostu chciałem sobie udowodnić, że się da i można. Nieważne w jakim wieku i w jakim momencie kariery.

Wcześniej nie chciałeś czy nie było takich opcji?


Sam się teraz zastanawiam, dlaczego nie zrobiłem tego wcześniej, gdy byłem młodszy. Kończył się sezon w Polsce, można było dokończyć go zagranicą. Z roku na rok małymi kroczkami, bo każde doświadczenie jest ważne.

Żałujesz, że zdecydowałeś się na taki ruch dopiero teraz?


Może nie, że żałuję, aczkolwiek nigdy o tym wcześniej nie myślałem. Gdzieś tam te myśli nie dochodziły do mnie, że mógłbym wyjechać. Ale teraz, gdy tego spróbowałem, to mogę powiedzieć, że nie ma się czego obawiać. Niema niczego, co mogłoby stanowić jakąś przeszkodę.

Zmiana agenta miała jakikolwiek wpływ na taki ruch?


Trochę o tym rozmawialiśmy już wcześniej. Padł taki pomysł czy nie spróbować swoich sił. Czy nie sprawdzić, jak to wygląda na zewnątrz. Poznać koszykówkę europejską na sobie. Jak dałem znać, że chcę spróbować, to zaczęły się działania. Pojawiła się opcja miesięcznego kontraktu medycznego i potem wszystko podziało się szybko.

Wspominałeś we wcześniejszej rozmowie z WP SportoweFakty, że wszystko działo się błyskawicznie.


Dokładnie tak było. Kilka dni, dogranie szczegółów, podpisanie umowy i już miałem bilet w rękach. Naprawdę wszystko działo się w ekspresowym tempie.

Idzie jakoś porównać francuską Pro B z Energa Basket Ligą?


Początek był ciężki, bo ta liga jest mega fizyczna. Mogę powiedzieć, że połowę fauli, którą gwiżdże się u nas, tam jest puszczanych. Pozwala się na zdecydowanie więcej kontaktu, mocnej gry ciałem. Dodatkowo zupełnie inaczej wygląda wszystko "dookoła". W miesiąc mieliśmy dwie krótkie siłownie, a tak to się gra i odpoczywa. Treningu praktycznie nie ma w ogóle.

Przygoda z ALM Evreux Basket mogła potrwać dłużej?


Chcieli, bo wyjechał kolejny zawodnik, czego się nie spodziewali. Były naciski, żebym został do końca sezonu. Na początku jednak nie chcieli umowy do końca sezonu, tylko na miesiąc i na to byłem przygotowany. Dodatkowo w ciągu tygodnia mieliśmy zagrać cztery mecze, a ja grałem z podkręconą kostką. Chciałem jednak wypełnić kontrakt i wrócić do kraju podreperować ten uraz.

Po powrocie z Francji Pszczółka Start Lublin ogłosiła, że zostajesz w klubie. Podpisałeś trzyletnią umowę. To był kluczowy punkt w negocjacjach?


Zaczęliśmy rozmowy od Lublina. Ta kontynuacja gdzieś tam siedziała mi w głowie i temat był cały czas monitorowany. Były gdzieś tam myśli, że fajnie byłoby zostać bo dużo się w Lublinie dla mnie wydarzyło, odkąd tutaj jestem. Po ciężkich bojach udało się wynegocjować to, co chciały obie strony.

Wiem, że inne kluby walczyły do końca.


Nie powiem, że nie było zainteresowania z innych drużyn, ale wybrałem Start. Wiem czego się mogę tu spodziewać i jaką będę miał rolę w zespole.

Jaka ona będzie?


Podobna do tej, jak w ostatnich dwóch sezonach. Przede wszystkim zadania defensywne plus to, co dostanę w ataku. Ważny aspektem było też to, klub chce grać w rozgrywkach europejskich. To mnie zachęciło.

No właśnie jest szansa, że do Lublina zagości FIBA Europe Cup.


Dokładnie. Trwają bardzo mocne prace nad tym projektem. W Lublinie widać zmiany. Jestem w Starcie od pięciu lat i co roku te organizacyjne rzeczy zmierzają ku lepszemu. Sportowo myślę też idziemy do przodu. W końcu zrobiliśmy play-off, więc progres jest widoczny.

Na razie skład jest w budowie i zapowiada się dużo zmian. Wchodząc do szatni przed nowym sezonem możesz jej nie poznać...


Może tak być, natomiast te rozmowy trwają. Jak jednak pokazały ostatnie sezony, udaje się zatrzymać nawet zawodników zagranicznych. Wydaje mi się, że współpraca długofalowa przynosi większe korzyści, niż zmiana składu co rok i budowa go praktycznie od zera. Im ludzie dłużej się znają, tym lepiej dla zespołu.

Ostatnio tych zmian było trochę więcej. Na nowy sezon zostajesz ty, Roman Szymański i Thomas Davis. Nie dojdzie też do zmian w sztabie, na czele którego nadal stać będzie David Dedek.


Każdy wyciąga wnioski. Nie bez przyczyny podpisaliśmy wieloletnie kontrakty. Lepiej współpracować z tymi, którzy zostali i są tutaj długo. Kto do nas dołączy? Nie mam pojęcia. Wiem, że rozmowy trwają, ale szczegółów jeszcze nie ma.

To klucz do dobrych wyników i progresu?


Pomaga. Długofalowa współpraca z zawodnikami czy trenerem działa na wszystkich, bo nie startujemy od zera. Każdy kolejny sezon sprawił, że poznaliśmy się nawzajem, wszystko było analizowane tak w trakcie, jak i po sezonach. Uwagi są konstruktywne, a każdy uczy się przecież na błędach.

Zobacz także:
Pięć meczów Polaków w Arenie Gliwice. Znamy ceny biletów na te spotkania
Szwedzki MVP zagra w GTK Gliwice. Pójdzie w ślady swoich rodaków z EBL?

Komentarze (0)