Polska koszykówka potrzebuje sukcesu - rozmowa z Patrickiem Okaforem, koszykarzem Polpharmy Starogard Gdański

Patrick Okafor jest doskonale znaną postacią dla kibiców koszykówki w naszym kraju. W nadchodzącym sezonie Nigeryjczyk założy koszulkę Polpharmy Starogard Gdański.

Jarosław Galewski: Historia zatoczyła koła i znowu jesteś w Starogardzie Gdańskim. Dlaczego zdecydowałeś się właśnie na taki ruch?

Patrick Okafor: Podjąłem taką decyzję z bardzo prostego powodu. Jak z pewnością wiesz, obecny trener tego zespołu, Milja Bogicevic i prezes klubu to moi naprawdę bardzo dobrzy przyjaciele. Starogard Gdański to świetne miasto. Powiem szczerze, że sytuacja w tamtejszym klubie bardzo mi odpowiada. Poza tym, Polpharma ma w nadchodzącym sezonie naprawdę duże ambicje.

Na co będzie was stać?

- Mam nadzieję, że będziemy budować to, co klub rozpoczął już w ubiegłym sezonie. Na pewno będzie to bardzo interesujące przeżycie. Powinniśmy mieć naprawdę dobry zespół. Posiadamy w składzie wielu zawodników, którzy doskonale znają specyfikę polskiej ligi. Co więcej, będę występował w jednej drużynie z Łukaszem Majewskim i Tomaszem Ochońko. Znam ich z Ostrowa i myślę, że będzie to bardzo pomocne. Wiem przecież, na co stać tych chłopaków, ale sytuacja działa również w odwrotną stronę. Oni doskonale znają mój styl gry.

Grałeś już w Polpharmie przed laty. Po odejściu z tego klubu miałeś wiele problemów na polskich parkietach. Czy liczysz, że powrót do miejsca, gdzie wiodło ci się naprawdę dobrze sprawi, że wrócisz do optymalnej formy?

- Nie zgodzę się, że miałem jakieś wielkie problemy po opuszczeniu Polpharmy. Przeniosłem się do Anwilu, gdzie wprawdzie nie grałem dużo, ale nauczyłem się bardzo wiele od naszego trenera. W Ostrowie wszystko zaczęło się dobrze. Niestety, finisz przygody z tym klubem był znacznie gorszy. Później wygrałem srebrny medal z ekipą Barons Ryga. Powiem szczerze, że zawsze czułem się jednym z najlepszych graczy podkoszowych w Polsce. Jeżeli ktoś się z tym nie zgadza, to mogę jedynie zapewnić, że udowodnię swoją wartość na parkiecie.

Znasz doskonale specyfikę polskiej ligi. Czy nie masz wrażenia, że z roku na rok jej poziom się obniża?

- Nie powiedziałbym, że z roku na rok jest gorzej. Część problemów jest spowodowana działaniem ligi, inne zaś nie. Moim zdaniem prawdziwą bolączką jest postawa drużyn, które budują chore relacje z zawodnikami i ich agentami. Jeżeli kluby zachowują się nie fair, to automatycznie agenci nie wysyłają do Polski najlepszych graczy. Nie ma naprawę żadnych przeciwwskazań, żeby liga, która ma swoją reprezentację w Eurolidze, nie mogła się rozwijać. Kolejnym poważnym i oczywistym problemem jest wsparcie dla koszykówki w Polsce. Poza tym, drużyny dysponują naprawdę niewielkimi budżetami. Pieniądze przyciągają dobrych zawodników i sprawiają, że tacy gracze jak Koszarek czy Kikowski zostają w kraju zamiast wyjeżdżać za granicę. Osobiście uważam, że polska koszykówka stoi w tej chwili na rozstaju dróg. Potrzeba wam naprawdę dobrego występu podczas tegorocznego Eurobasketu.

Na pewno zgodzisz się, że wspomniany Eurobasket to wielka szansa i wielkim grzechem było jej nie wykorzystać?

- Oczywiście, że się z tym zgadzam. To bardzo ważna impreza w funkcjonowaniu całej koszykówki jako dyscypliny, która może równać się nawet z Olimpiadą. Ta impreza z pewnością pokażę, jak poważny jest stosunek kibiców do koszykówki w waszej ojczyźnie. Nie ulega jednak wątpliwości, że reprezentacja potrzebuje naprawdę dobrego występu.

W Polsce co roku zmieniają się przepisy, które mają pomóc młodym polskim koszykarzom. Co sądzisz o tych zmianach?

- Nie wiem, czy to rzeczywiście pomaga. Spójrz na Rosję, gdzie jest tak samo. Nie sądzę, że takie przepisy podniosły poziom ligi i dały lepszy efekt od wydawania ton pieniędzy na graczy amerykańskich. Ja po prostu wychodzę z założenia, że gracze stają się lepsi podczas treningów i spotkań. W trakcie tygodnia masz jeden, może dwa mecze, ale jest także spora dawka ćwiczeń podczas zajęć treningowych.

Może problemem polskiej koszykówki nie są odpowiednie przepisy, a brak właściwego szkolenia?

- Brak odpowiedniego szkolenia na pewno, ale drugą stroną medalu są chęci polskich zawodników. W waszym kraju jest naprawdę wielu dobrych trenerów, więc zrzucanie całej winy na szkolenie byłoby niesprawiedliwe. Uważam, że zeszłoroczny przepis dotyczący polskich graczy był dobrym krokiem, ale raz jeszcze powtarzam, że to treningi są momentami, gdzie zawodnicy stają się lepsi. Młodzi gracze powinni robić więcej w swoim wolnym czasie, żeby stać się lepszymi koszykarzami. Co więcej, istotne jest również słuchanie trenerów, wykonywanie ich poleceń i to, żeby nie popełniać tych samych błędów godzinę później. Według mnie właśnie to stanowi spory problem.

W polskiej reprezentacji występuje już David Logan. Jest wielu zwolenników tej decyzji, ale też spora grupa przeciwników, którzy nie rozumieją naturalizowania Amerykanina przy równoczesnym zmienianiu przepisów pod kątem polskich graczy. Władze polskiej koszykówki chcą dawać szanse swoim zawodnikom, a podczas ważnej imprezy zamykają drogę do gry w pierwszym składzie reprezentacji Pawłowi Kikowskiemu. Jakbyś się do tego odniósł?

- Logan to bardzo dobry gracz. Uważam, że jeżeli zestawisz go z Kikowskim, to wybór jest bardzo prosty i brzmi: David Logan. Uważam, że Paweł Kikowski również powinien grać w reprezentacji, ale decyzja należy oczywiście do trenera Katzurina. Wasza reprezentacja posiada naprawdę doskonałych graczy podkoszowych, a Amerykanin jest strzelcem, który może zapewnić im więcej swobody pod tablicami. Przede wszystkim jest jednak lepszym strzelcem od Kikowskiego i myślę, że o takiej decyzji zadecydowały tylko i wyłącznie względy koszykarskie.

Kiedy zatem należy dawać szanse młodym graczom, jeśli nie podczas takiej imprezy jak Eurobasket?

- To nie do końca tak. Zgadzam się, że młodzi gracze powinni grać w ważnych imprezach i zdobywać cenne doświadczenia. Należy jednak zauważyć, że polska koszykówka znajduje się w krytycznym punkcie. Czeka was wielka impreza na waszej ziemi i w tej chwili sukces sportowy jest ważniejszy od przyszłości. Koszykówka musi się w końcu wysunąć przed piłkę ręczną i siatkówkę, a nie ciągle pozostawać w cieniu tych dyscyplin.

Uczyłeś się koszykarskiego rzemiosła w USA. Czy możesz jakoś porównać sposób szkolenia w tym kraju do tego, co widziałeś przez wiele lat w Polsce?

- W USA młodzi gracze nie występują w tak wielu juniorskich rozgrywkach. U nas nie wykonuje się jakiejś wielkiej pracy do momentu, kiedy zaczyna się college. Poza tym, jest wiele przepisów, które warunkują, ile czasu trenerzy mogą spędzać na zajęciach z zawodnikami z powodu obowiązków szkolnych i wielu innych przyczyn. W Polsce można trenować tyle, ile się chce. W USA zawodnicy rodzą się jednak z czymś, czego tak naprawdę nie da się wypracować przez treningi. Wystarczy podać przykład Lebrona Jamesa. Jak już jednak powiedziałem, Amerykanie mają wiele przepisów, które warunkują właściwy rozwój koszykarza.

Nie masz też wrażenia, że gracze z USA bardziej wierzą w swoje umiejętności od Polaków?

- Muszę ci przyznać rację. Z drugiej jednak strony, jeżeli spojrzysz na poziom pewności siebie graczy amerykańskich, to wygląda on różnie. Nie rozumiem jednak, dlaczego niektórzy nie są pewni tego, co robią.

Zakończymy pytaniem o Eurobasket. Kto będzie zwycięzcą tej imprezy i jakie szanse mają Polacy?

- Jeżeli wszyscy zagrają w reprezentacji Hiszpanii, to myślę, że właśnie ten zespół. Polacy mają duże szanse pod jednym warunkiem. Tacy zawodnicy jak Lampe, Gortat, Logan czy Koszarek muszą zagrać na maksimum swoich możliwości. Wtedy Polska może wygrywać.

Komentarze (0)