Afera w elitarnej szkole sportowej. Sprawa Julii Tyszkiewicz mogła być ostrzeżeniem

Po opisaniu przez nas, jak traktowano młode koszykarki w SMS Łomianki, przypominamy sprawę Julii Tyszkiewicz. Kilka lat temu ona i jej rodzice narzekali na nieodpowiednie traktowanie. Zawodniczka została zawieszona na wiele miesięcy.

Marek Wawrzynowski
Marek Wawrzynowski
Julia Tyszkiewicz (w środku) WP SportoweFakty / Dawid Lis / Na zdjęciu: Julia Tyszkiewicz (w środku)
Sprawa ma 8 lat i została już wyjaśniona. Dlaczego więc do niej wracamy? W świetle naszych ustaleń na temat tego, co działo się w SMS PZKosz Łomianki, nabiera ona nowego wymiaru.

Przypomnijmy, zawodniczki SMS Łomianki oraz młodzieżowej kadry koszykarskiej przez lata, jak twierdzą, były gnębione psychicznie przez jednego z trenerów, Romana Skrzecza. Miało też dochodzić do przypadków molestowania seksualnego podczas zgrupowania kadry narodowej.

Zawodniczki, z którymi rozmawialiśmy, wspominają, że trener podczas ćwiczeń wykrzykiwał pod ich adresem wulgarne hasła o podtekstach seksualnych.

ZOBACZ WIDEO Afera w elitarnej szkole sportowej. "Ten materiał jest drastyczny. W trybie nadzwyczajnym zwołamy zebranie komisji sportu"

"Jesteś tak miękka, że nawet nie potrafiłbym wejść", "Nie wypinaj się tak, bo zaczyna mi się robić ciepło", "Pokaż jej cycki, to może ci poda", "Penetrujcie rywalki tak, jak chciałybyście, żeby penetrował was chłopak", "Szorujcie futrem po parkiecie", "Macie łapać piłkę w dwie ręce, bo chłopak lubi, jak się łapie w dwie, nie w jedną", "Jedziesz na weekend do chłopaka? Pamiętaj, żeby się nie kurwić", "Źle siedzisz. Obróć się, bo nie widzę tego, co bym chciał".

Wiele z nich mówi o prześladowaniu psychicznym. Do dziś zawodniczki mają problem z nawiązywaniem stosunków międzyludzkich, niektóre leczyły się z depresji, wiele dziewczyn wspomina o problemie z samooceną.

Pytanie więc, dlaczego to tolerowały, dlaczego nie odeszły? Dla wielu młodych koszykarek ostrzeżeniem mogła być sprawa Julii Tyszkiewicz. W 2013 roku odeszła przed czasem ze szkoły.

W szkole w tamtym czasie doszło do afery związanej z piciem alkoholu. Jeden z pracowników miał częstować zawodniczki różnymi napojami wyskokowymi, w sporych ilościach. Pracownik szkoły został z niej zwolniony, a sprawa teoretycznie została wyjaśniona.

Była to jednak tylko jedna z kilku sytuacji. Zawodniczka nie ukrywała, że metody, które stosowane są w szkole, nie odpowiadają jej. W końcu jej problemy z trenerami doprowadziły do tego, że rozdzielono ją z przyjaciółką, z którą mieszkała w pokoju. Przelała się czara goryczy, zawodniczka nie wytrzymała tego psychicznie i postanowiła zmienić szkołę.

Co istotne, mamą zawodniczki jest była reprezentantka Polski w koszykówce Beata Krupska-Tyszkiewicz, zaś ojciec to Piotr Tyszkiewicz, były piłkarz, m.in. niemieckiego Wolfsburga. A więc ludzie znani w środowisku sportowym, ze sporą siłą przebicia. A jednak szkoła zażądała od nich i córki zwrotu 30 tysięcy złotych, zaś sama koszykarka została zawieszona na rok i nie mogła występować w klubie MUKS Poznań.

- Nie godziliśmy się na wielokrotne picie alkoholu przez wychowawcę z podopiecznymi i przede wszystkim obawialiśmy się o zdrowie psychiczne Julii. Jako rodzice mamy konstytucyjne prawo i obowiązek do decydowania o edukacji i wychowaniu naszego dziecka - mówiła wówczas na łamach "Głosu Wielkopolskiego" mama zawodniczki.

Roman Skrzecz odpierał: - Dziewczyny rzeczywiście organizowały sobie imprezki, ale wychowawca został natychmiast zwolniony z pracy (...).

Trzeba pamiętać, że szkoła miała za sobą PZKosz. Dlatego w pewnym momencie zawodniczka została odwieszona, zagrała nawet jeden mecz, ale związek zawiesił ją po raz kolejny. A brak występów spowodował brak powołań do kadry. Trenerem kadry był w tym czasie zatrudniony w szkole w Łomiankach Roman Skrzecz.

Dla zawodniczek był to sygnał, że szkoła może cię wywindować, ale może też pokazać każdemu, gdzie jego miejsce. Żadna zawodniczka nie miała szans w takim starciu, gdzie związek był faktycznie sędzią we własnej sprawie.

Trenerka z MUKS Poznań, Iwona Jabłońska, tłumaczyła wtedy na łamach "Głosu Wielkopolskiego": "SMS uchodzi za taką placówkę, w której panuje zamordyzm. Nie jestem przeciwniczką dyscypliny, ale nie należy uważać jej za świętość i przy okazji wkraczać bez pardonu w życie prywatne zawodniczek. Nie można stosować mobbingu i tłumaczyć młodym dziewczynom, że bez tej szkoły byłybyście nikim".

Ona sama sugerowała w tamtym czasie, że przez tę sprawę i wstawienie się po stronie zawodniczki, mogła stracić okazję pracy w kadrze do lat 20. Sama Tyszkiewicz została też objęta w środowisku ostracyzmem. Zawodniczki wystosowały list otwarty, w którym mocno ją skrytykowały. Dopiero wiele lat później zawodniczki przepraszały ją za swoje zachowanie. Julia Tyszkiewicz przetrwała, gra dziś w ekstraklasowej Ślęzy Wrocław.

***

TU SZUKAJ POMOCY:
Jeśli chcesz porozmawiać z psychologiem albo znasz kogoś, kto potrzebuje pomocy, dzwoń pod bezpłatny i całodobowy numer Niebieskiej Linii (800 12 00 02) lub Telefonu zaufania dla Dzieci i Młodzieży (116 111). Możesz też napisać maila - adresy znajdziesz na powyższych stronach.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×