W miniony piątek cieszyli się z awansu do fazy grupowej FIBA Europe Cup, a już we wtorek byli w minorowych nastrojach, po tym jak przegrali na własnym parkiecie z HydroTruckiem Radom (80:85). Na dodatek dwóch zawodników wypadło z gry z powodu kontuzji: DeAndre Davis i Brandon Young. Trefl Sopot długo nie czekał i błyskawicznie przeprowadził transfer Carla Lindboma. Dla Fina to będzie już trzeci raz w Polsce - wcześniej grał w HydroTrucku i Stali.
W Sopocie na razie nie planują wydawać 100 tys. złotych na licencję dla szóstego obcokrajowca w składzie. W planach nie ma także kolejnych transferów, w tym także z polskiego rynku.
- Na chwilę obecną nie ma takich rozmów. Mamy 5 obcokrajowców i solidnych polskich zawodników. Wiadomo że rotacja się mocno zawęża, gdy pojawiają się kontuzje, ale na ten moment nie planujemy kolejnych transferów. Także z polskiego rynku - mówi nam Marcin Stefański, trener Trefla Sopot.
ZOBACZ WIDEO: Internauci przecierają oczy. Co zrobiła polska gwiazda?!
Karol Wasiek, WP SportoweFakty: Kiedyś trener Cracovii Michał Probierz powiedział, że dla polskich klubów gra w europejskich pucharach to "pocałunek śmierci". Czy w podobnych kategoriach można rozpatrywać to w kontekście Trefla Sopot?
Marcin Stefański, trener Trefla Sopot, który zagra w FIBA Europe Cup: To już życie zweryfikuje. Bo jeśli pojawią się problemy kadrowe, to na pewno nasza sytuacja nie będzie łatwa. Nikt jednak nie chowa głowy w piasek z tego powodu. Powtórzę: zależało nam na grze w europejskich pucharach. Mam na myśli mnie, zawodników i klub. W FIBA Europe Cup spotkamy się z drużynami renomowanymi, graczami z innej półki sportowej i finansowej. Uważam, że zebranie takiego doświadczenia ułatwi nam grę w dalszej części sezonu w PLK. To na pewno zaprocentuje w przyszłości.
Pytam, bo jeszcze Kilka dni temu była wielka euforia, radość z awansu do FIBA Europe Cup, teraz nastroje są zgoła odmiennie, bo drużyna niespodziewanie przegrała z HydroTruckiem Radom 80:85.
Myślę, że w bułgarskiej "bańce" zagraliśmy dwa bardzo dobre spotkania z drużynami, które dysponują dużym budżetem, mają świetnych zawodników i ogromny potencjał. Wygraliśmy z BC Dnipro i graliśmy jak równy z równym z Iraklisem Saloniki. Po ośmiu latach wróciliśmy do gry w europejskich pucharach, co dla nas jest dużym sukcesem. Niestety - jak to w życiu - nastroje zmieniają się jak w kalejdoskopie. Tam odnieśliśmy sukces, a we wtorek - po dwóch dniach od przyjazdu - przegraliśmy mecz z HydroTruckiem. Szkoda, że nie mieliśmy do dyspozycji dwóch podstawowych zawodników: Davisa i Younga. Ale kontuzje nie są wymówką. Takie mecze musimy przepychać, mieliśmy swoje szanse, a ich nie wykorzystaliśmy.
Aż trudno zrozumieć to, co działo się w IV kwarcie, gdy przez siedem minut nie zdobyliście punktów. To bardzo rzadki obrazek w nowoczesnej koszykówce.
Nie będę ukrywał, że trochę nam zabrakło prądu. Zawodnicy narzekali na zmęczenie, ale nie możemy się tym usprawiedliwiać. Mieliśmy sporo otwartych pozycji na obwodzie i pod koszem. Gdy oglądaliśmy wideo, to aż łapaliśmy się za głowy, że pudłowaliśmy z takich pozycji. Tak naprawdę mogliśmy zakończyć ten mecz pięć minut przed końcem. Na pewno to nie jest łatwe do przełknięcia, ale wierzę, że takie spotkanie się już nie powtórzy.
Czy po HydroTrucku padły męskie słowa w szatni?
Była rozmowa, była analiza wideo, wyciągnęliśmy wnioski. Pokazałem zawodnikom, co muszą poprawić, by ta gra lepiej wyglądała. Wierzę, że krok po kroku wrócimy do naszego poziomu.
Jest szybka reakcja klubu. Kontuzjowanego Davisa zastąpi Fin Carl Lindbom. Jak doszło do tego transferu?
Tak i tutaj duże podziękowania dla klubu, że tak szybko udało się przeprowadzić ten transfer. Carl zastąpi Deandre, jest dobrze przygotowany pod względem fizycznym, plusem jest też fakt, że zna polską ligę.
Były jakieś inne kandydatury?
Tak. Otrzymaliśmy kilka nazwisk zawodników od agentów, ale nie ukrywam, że mi najbardziej podobała się kandydatura Lindboma. Wierzę, że nam pomoże już od najbliższego spotkania.
To tymczasowy transfer jako zastępstwo Davisa czy transfer na dłużej?
To zastępstwo zawodnika. Tak traktujemy ten transfer w tym momencie. Co będzie później? Trudno o tym mówić. Też trzeba wziąć pod uwagę fakt, że inni gracze też walczą z urazami, więc sytuacja jest dynamiczna i mocno się zmienia.
Trefl Sopot szuka wzmocnienia na pozycji numer jeden?
Nie. Finanse nam to nie pozwalają. Wierzę, że Brandon do nas szybko wróci.
Czy Trefl Sopot jest gotowy do tego, by uaktywnić opcję z sześcioma obcokrajowcami w składzie? Za to trzeba zapłacić 100 tys. zł do PLK.
Na chwilę obecną nie ma takich rozmów. Mamy 5 obcokrajowców i solidnych polskich zawodników. Wiadomo że rotacja się mocno zawęża, gdy pojawiają się kontuzje, ale na ten moment nie planujemy kolejnych transferów. Także z polskiego rynku.
W sobotę Trefl Sopot zagra z Enea Zastalem BC. Jak pan ocenia zielonogórski zespół? Czego się spodziewacie?
Enea Zastal BC w ostatnich dniach nie miał żadnych meczów, więc do naszego spotkania mógł się znakomicie przygotować. My - gdy Zastal trenował - rozegraliśmy 3-4 mecze. Ale myślę, że wyglądamy coraz lepiej pod względem fizycznym. Na treningach jest większa intensywność, zawodnicy dobrze się prezentują. Jedynie można żałować tych kontuzji. Plusem jest transfer Carla Lindboma. Zastal? To mocny rywal, który ma wielki potencjał. Są tam świetni strzelcy, dobrzy Polacy. Skład jest zbilansowany, zespół preferuje fizyczną koszykówkę. Grają różne systemy obronne.
Transmisja spotkania Trefl - Enea Zastal BC w sobotę od 17:30 w Polsat Sport News.
Zobacz także:
Łukasz Kolenda: Bardzo mały margines błędu. Ale to dobrze! [WYWIAD]
"Anwil gra teraz najlepiej" - mówią eksperci. Ten gracz robi wielkie wrażenie!
Amerykanin wychwala polskiego trenera. Mówi, że Anwil to zespół wojowników!
"Kadra Taylora doszła do ściany". Ekspert mówi, czego oczekuje od Milicicia