Mecze kontrolne napawały optymizmem - GTK Gliwice wygrało 9 z 10 takich spotkań. Przyszła jednak liga i ekipa ze Śląska nie może złapać właściwego rytmu.
Trener Robert Witka mówi wprost, że duże znaczenie miało pierwsze spotkanie, które jego podopieczni przegrali z MKS-em Dąbrowa Górnicza 67:95.
- Uszło z nas powietrze od pierwszego meczu i od niego jesteśmy zupełnie inną drużyną. Nie potrafimy sobie poradzić z presją i dołkiem, w którym ewidentnie jesteśmy - przyznaje.
ZOBACZ WIDEO: To jedna z najpiękniejszych WAGs świata. Tym wideo podbija internet
Gliwiczanie z pięciu meczów wygrali tylko jeden. W poniedziałek nie wykorzystali doskonałej szansy na kolejny triumf - przegrali we własnej hali z Asseco Arką Gdynia 72:73. Dla rywali z Trójmiasta był to pierwszy triumf w sezonie. - Nasze mecze wyglądają topornie, a nasza egzekucja jest za wolna. Gracze mają jakąś blokadę w głowach. Nawet mimo pozycji starają się oddawać piłką. My sami dla siebie jesteśmy największym problemem - dodaje Witka.
Drużyna ewidentnie potrzebuje wstrząsu. Czy są pomysły, jak to zrobić? - Próbujemy na treningach. Rozmawiamy, pracujemy... Próbujemy różnych metod, o których nie chciałbym mówić - mówi. Dodaje, że największym problemem jest fakt, że jego drużyna ma dwa zupełnie inne oblicza.
- Przychodzi mecz i jesteśmy zupełnie inną drużyną w porównaniu z tym, jak prezentujemy się na treningach czy jak prezentowaliśmy się wcześniej - wyjaśnia.
Dużym problemem jest również fakt, że GTK musi sobie radzić bez dwóch kluczowych Polaków w rotacji. Witka nie może korzystać z Kacpra Radwańskiego (wraca do zdrowia po zabiegu kolana) i Daniela Gołębiowskiego (problemy z plecami, ma być poza grą ok. 3 tygodni).
- To ogromny problem, ponieważ to są gracze, na których liczyliśmy. Oni mogą dać impuls, szczególnie w obronie. Tam mieli nas mocno wspierać. Bardzo mocno brakuje ich też w samej rotacji. Do tego bez nich nie ma takiej rywalizacji i jakości podczas treningów - mówi Witka.
Ten nie chce jednak zwalać winy za porażki na brak tej dwójki. - Każda drużyna ma problemy. My mamy na pozycjach 2-3. Nie możemy rotować, zawodnicy grają bardzo duże minuty i to w końcówkach się odbija, ale nie chciałbym tu się usprawiedliwiać, że kogoś brakowało - kończy.
Jednym z lekarstw na taki stan rzeczy może być transfer. Jedną z opcji jest zakontraktowanie Artura Mielczarka. Rozmowy się odbyły, a zawodnik dostał propozycję ze śląskiego klubu.
W sobotę gliwiczanie zagrają we własnej hali z PGE Spójnią Stargard (początek godz. 15:30). Do tego spotkania podejdą bez "nowych nazwisk".
Zobacz także:
W Hiszpanii głośno o zachowaniu polskiego klubu. Mamy głos z Katalonii
Globtroter w Zastalu, jego brat gra w NBA. Nam mówi, że chce zdobyć złoto!