Grają zbyt topornie, żeby odnosić sukcesy. Czy GTK znajdzie receptę na swój dołek?

WP SportoweFakty / Tomasz Kudala / Na zdjęciu: Jabarie Hinds
WP SportoweFakty / Tomasz Kudala / Na zdjęciu: Jabarie Hinds

Początek nowego sezonu Energa Basket Ligi nie jest dobry dla GTK Gliwice. - My sami dla siebie jesteśmy największym problemem - przyznaje trener drużyny Robert Witka.

Mecze kontrolne napawały optymizmem - GTK Gliwice wygrało 9 z 10 takich spotkań. Przyszła jednak liga i ekipa ze Śląska nie może złapać właściwego rytmu.

Trener Robert Witka mówi wprost, że duże znaczenie miało pierwsze spotkanie, które jego podopieczni przegrali z MKS-em Dąbrowa Górnicza 67:95.

- Uszło z nas powietrze od pierwszego meczu i od niego jesteśmy zupełnie inną drużyną. Nie potrafimy sobie poradzić z presją i dołkiem, w którym ewidentnie jesteśmy - przyznaje.

ZOBACZ WIDEO: To jedna z najpiękniejszych WAGs świata. Tym wideo podbija internet

Gliwiczanie z pięciu meczów wygrali tylko jeden. W poniedziałek nie wykorzystali doskonałej szansy na kolejny triumf - przegrali we własnej hali z Asseco Arką Gdynia 72:73. Dla rywali z Trójmiasta był to pierwszy triumf w sezonie. - Nasze mecze wyglądają topornie, a nasza egzekucja jest za wolna. Gracze mają jakąś blokadę w głowach. Nawet mimo pozycji starają się oddawać piłką. My sami dla siebie jesteśmy największym problemem - dodaje Witka.

Drużyna ewidentnie potrzebuje wstrząsu. Czy są pomysły, jak to zrobić? - Próbujemy na treningach. Rozmawiamy, pracujemy... Próbujemy różnych metod, o których nie chciałbym mówić - mówi. Dodaje, że największym problemem jest fakt, że jego drużyna ma dwa zupełnie inne oblicza.

- Przychodzi mecz i jesteśmy zupełnie inną drużyną w porównaniu z tym, jak prezentujemy się na treningach czy jak prezentowaliśmy się wcześniej - wyjaśnia.

Dużym problemem jest również fakt, że GTK musi sobie radzić bez dwóch kluczowych Polaków w rotacji. Witka nie może korzystać z Kacpra Radwańskiego (wraca do zdrowia po zabiegu kolana) i Daniela Gołębiowskiego (problemy z plecami, ma być poza grą ok. 3 tygodni).

- To ogromny problem, ponieważ to są gracze, na których liczyliśmy. Oni mogą dać impuls, szczególnie w obronie. Tam mieli nas mocno wspierać. Bardzo mocno brakuje ich też w samej rotacji. Do tego bez nich nie ma takiej rywalizacji i jakości podczas treningów - mówi Witka.

Ten nie chce jednak zwalać winy za porażki na brak tej dwójki. - Każda drużyna ma problemy. My mamy na pozycjach 2-3. Nie możemy rotować, zawodnicy grają bardzo duże minuty i to w końcówkach się odbija, ale nie chciałbym tu się usprawiedliwiać, że kogoś brakowało - kończy.

Jednym z lekarstw na taki stan rzeczy może być transfer. Jedną z opcji jest zakontraktowanie Artura Mielczarka. Rozmowy się odbyły, a zawodnik dostał propozycję ze śląskiego klubu.

W sobotę gliwiczanie zagrają we własnej hali z PGE Spójnią Stargard (początek godz. 15:30). Do tego spotkania podejdą bez "nowych nazwisk".

Zobacz także:
W Hiszpanii głośno o zachowaniu polskiego klubu. Mamy głos z Katalonii
Globtroter w Zastalu, jego brat gra w NBA. Nam mówi, że chce zdobyć złoto!

Źródło artykułu: