NBA: 76ers zatrzymali Bulls, świetny Durant i bolesne pudło Jokicia

Getty Images / Tim Nwachukwu / Na zdjęciu: Seth Curry (z piłką) i Zach LaVine
Getty Images / Tim Nwachukwu / Na zdjęciu: Seth Curry (z piłką) i Zach LaVine

W nocy ze środy na czwartek czasu polskiego w lidze NBA odbyło się aż 11 meczów. Kilka z nich trzymało w napięciu do ostatnich sekund.

Osłabieni Philadelphia 76ers sprawili niespodziankę i poradzili sobie z Chicago Bulls. Gracze trenera Doca Riversa nie dali się złamać rywalom w czwartej kwarcie i trafiając blisko 50-proc. oddanych rzutów z gry, zwyciężyli 103:98.

Sixers musieli radzić sobie bez Bena Simmonsa, który w tym sezonie nie pojawił się jeszcze na parkiecie. Dodatkowo protokołem sanitarnym objęty jest Tobias Harris, a kontuzję ma Danny Green.

W zaistniałych okolicznościach większą odpowiedzialność na własne barki wziął Seth Curry i spisał się świetnie, bo rzucił 22 punkty. Wchodzący z ławki rezerwowych Georges Niang dodał do dorobku zespołu z Filadelfii bardzo cenne 18 "oczek". Kameruńczyk Joel Embiid miał 18 punktów, dziewięć zbiórek oraz siedem asyst.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: takiego widoku zupełnie się nie spodziewała. "Co one robią?"

Curry trafił rzut z półdystansu, po którym 76ers wyszli na prowadzenie 102:98. - Trzeba mu oddać, że miał dobry dzień - komplementował strzelca 76ers w rozmowie z mediami trener Bulls, Billy Donovan. - Uważam, że trudno cokolwiek nam zarzucić. Robiliśmy, co w naszej mocy, ale rywale tym razem byli po prostu lepsi - dodawał Donovan.

Jedyne, co szwankowało u "Byków", to celność. Trafili tylko 6 na 21 oddanych prób z dystansu. Gościom na nic zdało się nawet 37 punktów i 10 zbiórek DeMara DeRozana. Bulls po ośmiu meczach legitymują się bilansem 6-2. Dokładnie tyle samo meczów wygrali dotychczas Sixers.

Brooklyn Nets po trudnym początku nowego sezonu zasadniczego prezentują się coraz lepiej. Wygrali właśnie z Atlanta Hawks 117:108, odnosząc piąty sukces w swoim ósmym występie. - Odnaleźliśmy właściwy rytm i dobrze dzieliliśmy się piłką, a wtedy wszystko jest o wiele łatwiejsze - zaznaczał James Harden, który miał 16 punktów i 11 asyst.

Drużyna z Brooklynu wykorzystała 22 na 48 wykonanych prób z dystansu, a 6 na 8 takich rzutów trafił Joe Harris. Dominował ponadto Kevin Durant, zdobywca 32 punktów oraz siedmiu zbiórek. - Wiedzieliśmy, że to będzie dla nas proces. Jestem zadowolony, że niektóre aspekty funkcjonują już lepiej - komentował skrzydłowy, nawiązując do coraz lepszych występów Nets.

Memphis Grizzlies i Denver Nuggets stoczyli zacięty bój. Wszystko decydowało się na samym finiszu, a tam na wysokości zadania nie stanął tym razem Nikola Jokić. Serb nie trafił kluczowego rzutu i nie zdołał doprowadzić do dogrywki.

Jokić i tak spisywał się kapitalnie, bo w 35 minut wywalczył 34 punkty, 11 zbiórek oraz pięć kluczowych podań. Aktualny MVP wykorzystał wszystkie 10 oddanych przez siebie wolnych, ale jednak jego Nuggets doznali czwartej porażki.

Grizzlies udowodnili za to, że tworzą prawdziwy kolektyw - sześciu ich zawodników dobiło do bariery dziesięciu zdobytych punktów. Brylował Jaren Jackson (22 punkty, osiem zbiórek), a Ja Morant miał 18 "oczek", sześć zebranych piłek, sześć asyst i trzy przechwyty.

- Zazwyczaj piłka odbija się od obręczy i wpada do kosza. Tym razem faktycznie rzut był za krótki. Jedyne, co możemy zrobić, to po prostu choć trochę utrudnić mu życie - mówił o Jokiciu Jackson, który krył go w ostatniej akcji meczu.

Bardzo zły środowy mecz zakończył też Damian Lillard. Gwiazdor Portland Trail Blazers nie trafił równo z końcową syreną rzutu za trzy, a jego drużyna przegrała 104:107 z Cleveland Cavaliers. Lillard znów miał problemy w ataku, wykorzystał zaledwie 10 na 27 oddanych prób z pola, w tym 3 na 12 zza łuku. Dla "Kawalerzystów" potężne double-double skompletował środkowy Jarrett Allen (24 punkty, 17 zbiórek).

Wyniki:

Cleveland Cavaliers - Portland Trail Blazers 107:104 (23:26, 37:27, 27:24, 20:27)
(Allen 24, Sexton 21, Gerland 19 - Lillard 26, Powell 23, McCollum 21)

Indiana Pacers - New York Knicks 111:98 (36:22, 23:28, 21:25, 31:23)
(Turner 25, LeVert 21, Brogdon 17 - Barrett 23, Randle 18, Fournier 14)

Orlando Magic - Boston Celtics 79:92 (28:26, 18:18, 10:31, 23:17)
(Carter Jr. 13, Anthony 13, Hampton 12 - Brown 28, Tatum 14, Horford 12, Williams 12)

Philadelphia 76ers - Chicago Bulls 103:98 (29:19, 29:25, 26:28, 19:26)
(Curry 22, Embiid 18, Niang 18, Maxey 14 - DeRozan 37, LaVine 27, Ball 13)

Washington Wizards - Toronto Raptors 100:109 (29:29, 19:30, 29:27, 23:23)
(Beal 25, Harrell 15, Neto 14 - VanVleet 33, Anunoby 21, Trent Jr. 15, Mykhailiuk 15)

Brooklyn Nets - Atlanta Hawks 117:108 (35:28, 26:31, 34:20, 22:29)
(Durant 32, Harris 18, Harden 16 - Hunter 26, Young 21, Huerter 16)

Memphis Grizzlies - Denver Nuggets 108:106 (37:19, 19:36, 22:28, 30:23)
(Jackson Jr. 22, Morant 18, Bane 16, Anderson 16 - Jokić 34, Barton 26, Porter Jr. 12)

Minnesota Timberwolves - Los Angeles Clippers 115:126 (23:27, 31:31, 34:45, 27:23)
(Edwards 28, Towns 18, Beasley 14 - George 32, Jackson 29, Batum 20)

San Antonio Spurs - Dallas Mavericks 108:109 (28:28, 30;31, 25:22, 25:28)
(Murray 23, Vassell 21, White 19 - Brunson 31, Doncić 23, Hardaway Jr. 23, Marjanović 17)

Golden State Warriors - Charlotte Hornets 114:92 (21:26, 32:26, 27:15, 34:25)
(Poole 31, Curry 15, Lee 15, Payton 14 - Bridges 32, Hayward 23, Ball 14)

Sacramento Kings - New Orleans Pelicans 112:99 (27:26, 29:26, 36:35, 20:12)
(Barnes 23, Haliburton 20, Fox 19 - Graham 16, Alexander-Walker 16, Lewis Jr. 14, Valanciunas 14)

Czytaj także: Durant uderzył rywala w głowę, Lillard straszył w Halloween
Mistrzowie NBA wracają do Białego Domu. Czekali na to pięć lat

Źródło artykułu: