Ależ widowisko w Stargardzie! Stracona szansa gości, ale awans do PP nadal możliwy

Materiały prasowe / Andrzej Romański / Na zdjęciu: Jakub Nizioł
Materiały prasowe / Andrzej Romański / Na zdjęciu: Jakub Nizioł

Świetny mecz w Stargardzie, gdzie do końca nie było wiadomo, kto zgarnie dwa punkty! Ostatecznie te wywalczyli gracze Spójni, którzy pokonali Enea Abramczyk Astorię 89:86. Goście gonili w czwartej kwarcie, nawet prowadzili, ale wygranej nie wywieźli.

Pierwsza połowa spotkania w Stargardzie przebiegała pod dyktando gospodarzy. Wprawdzie długimi fragmentami wynik oscylował w okolicach remisu, jednak pod koniec drugiej kwarty przewaga gospodarzy się uwydatniła. W trakcie pierwszych dwudziestu minut meczu jak natchniony grał Admon Gilder, który udowadnia, że był bardzo celnym wyborem działaczy Spójni. Tylko przed zmianą stron zdobył 16 "oczek".

Goście z Bydgoszczy mieli olbrzymie problemy w ofensywie, co najlepiej widać było w kwestii rzutów trzypunktowych. Do przerwy podopieczni Artura Gronka trafiki tylko 3 z 16 prób zza łuku, a w całej pierwszej połowie do kosza gospodarzy wpadło tylko 35 procent rzutów z gry. To wykorzystali zawodnicy Marka Łukomskiego.

W końcówce drugiej kwarty najpierw celnie z dystansu przymierzył Kacper Młynarski, po chwili dwa "oczka" dołożył Daniel Szymkiewicz i Spójnia wygrywała na ten moment 43:33, a finalnie po pierwszej połowie prowadzenie stargardzian wynosiło osiem punktów. Po zmianie stron Astoria rzuciła się do ataku i szybko odrabiała straty. Kiedy doszła gospodarzy na cztery punkty, o czas poprosił trener Łukomski.

To przyniosło efekt, bo już chwilę później stargardzianie wrócili do swojej bardzo dobrej gry, a impuls dał nie kto inny jak Gilder, który po przechwycie popisał się wsadem, który podniósł miejscowych kibiców z krzesełek. Dla gospodarzy wielkim problemem nie były nawet kłopoty z faulami Baylee Steele'a, bowiem świetnie prezentował się zmieniający go Nick Spires. Szwed w całym meczu miał 11 punktów, 10 zbiórek i 4 bloki!

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Hardkorowy Koksu poszedł na siłkę. "Jest pompa, jest moc!"

Pod koniec trzeciej kwarty goście znów mieli swój moment, doszli rywali nawet na trzy punkty, ale po trzydziestu minutach przegrywali minimalnie wyżej, bowiem czterema "oczkami". Ostatnią ćwiartkę bydgoszczanie rozpoczęli jednak tak, jakby nie chcieli w litym wybrać się do Lublina na Suzuki Puchar Polski. Szkolne straty spowodowały, że Spójnia szybko odzyskała 10-punktową przewagę.

Sytuacja zmieniała się jednak niemal jak w kalejdoskopie, bowiem wystarczyło kilkadziesiąt sekund i po akcji Andrzeja Pluty, który trafił siedząc na parkiecie, na tablicy było tylko 74:71. Z kolei parę chwil później Rod Camphor trafił trzy rzuty wolne i Astoria zbliżyła się na zaledwie punkt. Przez to do końca pojedynku trwała bardzo zacięta walka.

Ostatecznie wygraną zgarnęli gospodarze, którzy w końcówce mieli więcej wyrachowania. Grali dużo bardziej rozważne akcje niż przeciwnicy, którzy chcieli przechylić szalę na swoją korzyść nieco szalonymi zagraniami. Spójnia wygrała finalnie 89:86 i sprawiła tym samym, że Astoria na awans do turnieju finałowego o Puchar Polski musi jeszcze poczekać.

PGE Spójnia Stargard - Enea Abramczyk Astoria Bydgoszcz 89:86 (20:20, 23:15, 23:27, 23:24)

PGE Spójnia: Admon Gilder 27, Erick Neal 24, Kacper Młynarski 13, Nick Spires 11, Daniel Szymkiewicz 7, Baylee Steele 5, Tomasz Śnieg 2, Szymon Szmit 0.

Enea Abramczyk Astoria: Roderick Camphor 20, Klavs Cavars 15, Wesley Washpun 12, Jakub Nizioł 11, Andrzej Pluta 9, Mateusz Zębski 9, Alan Herndon 6, Michał Chyliński 4, Michał Krasuski 0, Michał Aleksandrowicz 0.

Czytaj także:
PLK odrabia zaległości. Stawka? Awans do Suzuki Pucharu Polski >>

Komentarze (0)