Cenne zwycięstwo - rozmowa z Erazemem Lorbekiem, koszykarzem reprezentacji Słowenii

Słowenia pokonała Wielką Brytanię 66:57, a ojcem zwycięstwa z pewnością można nazwać Erazema Lorbeka. Starszy z braci, na co dzień zawodnik Regalu FC Barcelona, zakończył mecz z dorobkiem 19 punktów, które zdobył w ciągu 20 minut na parkiecie. Po meczu koszykarz odpowiedział na kilka pytań specjalnie dla portalu SportoweFakty.pl.

W tym artykule dowiesz się o:

Michał Fałkowski: Gratulację, pański zespół pokonał Wielką Brytanię, a pan zaprezentował się wręcz kapitalnie.

Erazem Lorbek: Dziękuję serdecznie za miłe słowa. Czy jednak zagrałem bardzo dobrze, to nie wiem, bo zawsze jest coś, co dałoby się poprawić. Faktem jest jednak, że przyczyniłem się do zwycięstwa mojej drużyny z czego jestem niezmiernie szczęśliwy. Dwa punkty zespołu są najważniejsze.

Czy to nie za duża skromność? W końcu nieczęsto zdobywa się 19 punktów na stuprocentowej skuteczności z gry 8/8 i do tego to wszystko w ciągu 20 minut...

- No tak, ale naprawdę to nie jest ważne. Bo gdybyśmy przegrali to jednak moje statystyki byłyby na nic. Mogę powiedzieć jedynie, że czułem się dzisiaj pewnie w tym, co robiłem na parkiecie. A jeśli koszykarz nie waha się tylko zdecydowanie rzuca, podaje czy zbiera, wówczas szansa na powodzenie wzrasta o pięćdziesiąt procent.

Zwycięstwo nie przyszło wam jednak tak łatwo, jak można było zakładać przed pierwszym gwizdkiem. Dlaczego?

- Brytyjczycy na pewno nas zaskoczyli, choć spodziewaliśmy się, że to nie będzie łatwy mecz. Nie zlekceważyliśmy rywala, po prostu na Mistrzostwach Europy nie ma słabych drużyn. Tym cenniejsze jest więc to zwycięstwo. Z drużyną Wielkiej Brytanii rywalizowaliśmy już w sparingu nie tak dawno i wówczas przegraliśmy. Dzisiaj więc podwójnie chcieliśmy pokonać rywala.

Pierwsza kwarta należała do was zdecydowanie. Później jednak mieliście kłopoty ze zdobywaniem punktów i rywale was doszli...

- Tak, to było coś strasznego. Nagle zupełnie straciliśmy pomysł na grę i prezentowaliśmy się zgoła inaczej, niż na początku. Nie wiem z czego to się wzięło. Na pewno nie uwierzyliśmy, że już jest po meczu, bo za nami było dopiero dziesięć minut. Brytyjczycy zaczęli po prostu grać swoją koszykówką, a nam było ciężko zatrzymać ich wysokich, Archibalda czy Mensah-Bonsu. Na szczęście od trzeciej kwarty kontrolowaliśmy przebieg spotkania i mam nadzieję, że takie zastoje już się nie przydarzą.

Przed wami mecz z odmłodzoną Serbią. Czujecie się faworytem?

- Nie, na pewno nie czujemy się faworytem. W grupie C nie ma jednoznacznego faworyta. Oczywiście jest Hiszpania, a potem pozostałe trzy drużyny, ale to jest sport i wszystko się może zdarzyć. My wyjdziemy na parkiet maksymalnie skoncentrowani i nastawieni na zwycięstwo.

Jak zatem musicie zagrać by pokonać Serbów?

- Na pewno uniknąć tego, co stało się w meczu z Wielką Brytanią. Jeśli wyjdziemy na prowadzenie, musimy utrzymać je do samego końca.

Komentarze (0)