Czekali na ten moment trzy tygodnie. Wrócili w doskonałym stylu

Materiały prasowe / Piotr Koperski / Na zdjęciu: Łukasz Koszarek
Materiały prasowe / Piotr Koperski / Na zdjęciu: Łukasz Koszarek

Dokładnie 21 dni koszykarze Legii Warszawa czekali na swój kolejny występ. - Zwycięstwo na początek jest dla nas bardzo istotne - przyznał doświadczony rozgrywający Łukasz Koszarek.

Niestety w tym sezonie COVID-19 często dyktuje kto, kiedy i z kim może zagrać. To właśnie on wybił z rytmu Legię Warszawa, która w niedzielę wróciła na koszykarską karuzelę.

Podopieczni Wojciecha Kamińskiego pokonali w rozgrywkach FIBA Europe Cup na wyjeździe Medi Bayreuth 95:88.

Po początku spotkania było widać, że stołeczna ekipa totalnie straciła rytm meczowy. Z biegiem czasu zdołała się jednak podnieść i odwrócić losy pojedynku.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: polska sportsmenka na egzotycznych wakacjach. "Dlaczego nie"

- To był dla nas pierwszy mecz od 21 dni. Początek wyglądał jak wyglądał. Nie mogliśmy znaleźć rytmu, wyglądaliśmy ospale, ale na szczęście mecz trwa 40 minut i z biegiem czasu zaczęliśmy się dużo lepiej dzielić piłką i lepiej spisywaliśmy się w obronie - przyznał Łukasz Koszarek.

Legia w pierwszej kwarcie przegrywała już nawet różnicą 12 "oczek". - Potrafiliśmy się podnieść. Było widać, że ta trzytygodniowa przerwa dała nam się we znaki - stwierdził z kolei trener Kamiński.

- Cieszę się, że szukaliśmy tego rytmu. Cieszy też bardzo fakt, że to nas nie podłamało, a kolejne kwarty były już zdecydowanie lepsze - dodał. Wygrana z niemieckim zespołem jest drugim triumfem w tej fazie FIBA Europe Cup. Dzięki niemu Legia wskoczyła nawet na fotel lidera swojej grupy.

Najpierw były trzy tygodnie przerwy, a teraz na stołeczną ekipę czeka prawdziwy maraton meczów. "Koszi" zwraca uwagę, że udany powrót był bardzo ważny. - Zaczynamy teraz serię kilku spotkań, które rozegramy w bardzo krótkim czasie, dlatego na pewno to zwycięstwo na początek jest dla nas bardzo istotne - zakończył.

Kolejny mecz Legia rozegra w czwartek 27 stycznia. Wtedy to we własnej hali zmierzy się z czerwoną latarnią Energa Basket Ligi, czyli drużyną GTK Gliwice.

Zobacz także:
To mógł być wieczór sezonu, a pozostał wielki niedosyt
"Jestem zdołowany". Polski trener straci pracę?

Komentarze (0)