Zgoła odmiennie zaczęło się spotkanie pomiędzy Wielką Brytanią a Serbią, toczone w ślamazarnym tempie i przy pustych w połowie trybunach Hali Torwar. Po trójce Nate’a Reinkinga Brytyjczycy wyszli na prowadzenie 7:2, lecz rozjuszona ekipa z Bałkanów uporządkowała grę w obronie i zdobyła kolejnych siedemnaście oczek, tracąc równocześnie tylko 2. Podobać się mogła postawa Milenko Tepicia, który w pierwszych dziesięciu minutach zdobył 9 oczek.
Do czego zdążył już nas jednak ten turniej przyzwyczaić to fakt, że wszystkie drużyny grają falami. Serbowie poczuli się zbyt pewnie i bez przerwy nie trafiając rzutów z dystansu stworzyli idealne warunki Brytyjczykom do kontr. Wykorzystywał to przede wszystkim skoczny Pops Mensah-Bonsu. Po jego atomowym wsadzie ze stanu 12:21, zrobiło się tylko 18:22.
Sam czarnoskóry center to jednak za mała na utalentowanych, młodych zawodników trenera Dusana Ivkovicia. W kosz wstrzelił się rozgrywający Milan Teodosić, który zdobył pięć oczek, zaś pod koszami ekipa z wyspy nie była w stanie przeciwstawić się sile Nenada Krsticia (8 oczek i 4 zbiórki do przerwy). Ze środkowym Oklahoma City Thunder nie radził sobie nawet równie twardo grający Robert Archibald, a inny wysoki w zespole trenera Chrisa Fincha, Joel Freeland nabawił się jakiegoś urazu i spędził na parkiecie ledwie cztery minuty. Po dwudziestu minutach Serbia prowadziła zatem bezpiecznie 39:29.
Oblicze meczu nie zmieniło się również w drugiej połowie, a przewaga Serbów cały czas wahała się w granicach ośmiu-dziesięciu punktów. Trener Ivković często rotował składem, więc na parkiecie pojawiali się kolejno Nemanja Bjelica, Bojan Popović czy Kosta Perović. Każdy z tych koszykarzy wniósł coś do gry zespołu, podczas gdy taktyka Wielkiej Brytanii oparta była przede wszystkim na indywidualnych zagraniach Reinkinga czy Mensah-Bonsu.
Nie istnieli na parkiecie za to bohaterowie wtorkowej potyczki z Hiszpanami, Jarrett Hart i Mike Lenzly, których postawę w ataku można łagodnie nazwać bierną. Serbowie tymczasem spokojnie realizowali swoją taktykę polegającą na penetracjach obrońców i dogrywaniu piłki do środkowych lub na obwód i w szóstej minucie trzeciej kwarty wyszli na prowadzenie 50:37. Ostatecznie, przed decydującą partią spotkania Serbia wygrywała 58:44.
Tylko cud mógłby uratować Brytyjczyków, lecz przy takiej różnicy klas o cuda trudno. Tym bardziej, jeśli najpierw przewinienie techniczne za komentowanie decyzji sędziego otrzymuje ławka rezerwowa drużyny, a po kilku minutach faul niesportowy popełnia Mensah-Bonsu. Czarnoskórego gracza nie można jednak winić za to, że w obliczu fatalnie spisujących się partnerów dwoił się i troił zarówno w ataku, jak i obronie.
Serbowie tymczasem spokojnie kontrolowali przebieg wydarzeń na boisku i na niespełna trzy minuty przed ostatnią syreną wygrywali 70:57. Nad rywalami w dalszym ciągu górował Krstić, swoje punkty dorzucił Uros Tripković i Serbia mogła cieszyć się z zajęcia drugiego miejsca w grupie C. Awans do kolejnej rundy został smakuje tym lepiej, ze za plecami podopiecznych trenera Ivkovicia znalazła się Hiszpania, który wyszła z grupy z trzeciej lokaty.
21 punktów dla Wielkiej Brytanii uzyskał rozgrywający Nate Reinking (w tym cztery razy za trzy), podczas gdy dla Serbii po 17 oczek zdobyli wspomniany Krstić i Milenko Tepić.
Wielka Brytania - Serbia 59:77 (12:21, 17:18, 15:19, 15:19)
Wielka Brytania: Reinking 21 (4x3), Mensah-Bonsu 16 (4 zb.), Archibald 9 (7 zb.), Sullivan 4 (4 zb.), Lenzly 3 (1x3), Boyd 2, Hart 2, Achara 1, Betts 1
Serbia: Krstić 17 (4 zb.), Tepić 17 (2x3), Teodosić 11 (4 as.), Perović 7, Tripković 7 (1x3), Velicković 7 (1x3, 5 zb.), Bjelica 5 (8 zb.), Popović 3, Marković 2, Macvan 1, Paunić 0