Paweł Pydych: Zielonogórzanie niech się teraz nas boją

Ekipa Stali Stalowa Wola rzutem na taśmę zapewniła sobie miejsce w rundzie play-off, w której natrafiła na team Wiecko Zastalu Zielona Góra. Chyba mało kto spodziewał się tego, iż w rywalizacji tej "Stalówka" będzie stanowiła jakiekolwiek zagrożenie dla zielonogórzan. Jednak niespodzianki w sporcie są na porządku dziennym, a to właśnie potwierdzili stalowowolanie, którzy w ubiegłą niedzielę pokonali "Zastalowców" 80:77.

Spośród czterech ćwierćfinałowych par, tą, z której najłatwiej było wytypować zwycięzce była - Wiecko Zastal - Stal. Niemal każdy sympatyk basketu sądził, iż lider sezonu zasadniczego, walkę w drugiej rundzie play-off ma już zagwarantowaną, bo przecież ósma Stal Stalowa Wola nie będzie w stanie nawet w minimalnym stopniu zagrozić "Zastalowcom". Jednak los okazał się nieprzewidywalny i zielonogórzanie w rundzie play-off mają już jedną porażkę na koncie. Podopieczni Tadeusza Aleksandrowicza po przegranym meczu na pewno zdali sobie sprawę, że już nawet w ćwierćfinałach nie ma żartów, dlatego też na Podkarpacie powinni wyjechać podwójnie zmobilizowani. - To zielonogórzanie niech się teraz nas boją. My gramy na luzie, nie jesteśmy pod taką presją jak rywale. Czy sprawimy sensację i wyeliminujemy głównego faworyta do awansu? Bardzo bym tego chciał, ale nie zapominajmy, że Zastal ma ogromny potencjał i bardzo mocny, wyrównany skład - mówi na łamach Echa Dnia Paweł Pydych, rozgrywający Stali.

Koszykarze ze Stalowej Woli, właśnie zwycięstwami z Wiecko Zastalem chcą udowodnić, że ci, którzy nie widzieli dla "Stalówki" miejsca w rundzie play-off, grubo się mylili. - Zielonogórzanie myśleli, że wyeliminowanie nas będzie formalnością. No to utarliśmy im nosa. I chyba nie tylko im. Bo jeśli ktoś mówił, że powinniśmy zakończyć już sezon, na dziewiątym miejscu w tabeli i nie grać w play off, bo to niepotrzebne koszty, to się grubo mylił. My chcemy wykonywać naszą pracę jak najlepiej i walczyć do końca. A pieniądze też nie rosną na drzewach, a my za wygrane mamy premie - kończy Pydych.

Źródło artykułu: