Prawie dwa miesiące koszykarze Anwilu Włocławek czekali na 16. zwycięstwo w rozgrywkach Energa Basket Ligi. 22 stycznia Anwil po raz ostatni wygrał w Energa Basket Lidze. Później poniósł cztery porażki z rzędu, przegrał też w Pucharze Polski. W piątek odniósł zwycięstwo na trudnym terenie w Sopocie (89:82).
Z trenerem Przemysławem Frasunkiewiczem rozmawiamy o dwóch twarzach jego zespołu, kłopotach kadrowych w ostatnim czasie, aktywności na rynku transferowym i jego przyszłości w klubie. Szkoleniowiec Anwilu zwraca uwagę, że teraz każdy mecz dla jego drużyny jest jak... o mistrzostwo!
- W Energa Basket Lidze z różnych względów buduje się zespoły tylko na rok, więc trzeba wszystko zaczynać praktycznie od zera i zdążyć przed najważniejszą częścią sezonu: play-offami. My - przez naszą nieuwagę i przez dobrą dyspozycję rywali - musimy ten czas skrócić, dlatego już teraz zaczynamy play-off. Nie patrzymy już na to, co było, myślimy już tylko o przyszłości. Każdy kolejny mecz musi być jak o mistrzostwo - mówi nam trener Anwilu Włocławek.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: zimowa wyprawa żony skoczka. I to nie byle jaka!
Karol Wasiek, WP SportoweFakty: 22 stycznia Anwil Włocławek po raz ostatni wygrał w Energa Basket Lidze. Później poniósł cztery porażki z rzędu, przegrał też w Pucharze Polski. Teraz odniósł zwycięstwo na trudnym terenie w Sopocie (89:82). Jest ulga?
Przemysław Frasunkiewicz, trener Anwilu Włocławek: Nie.
Jak to? Przecież ostatnio było gorąco wokół Anwilu, pojawiało się sporo krytycznych opinii na temat zespołu i pana pracy. Można było przeczytać, że Anwil był wielki i stracił swoją siłę.
Ale ja nie słucham tego, co jest wokół Anwilu. Ja wiem, co jest wewnątrz zespołu. Wrócę do słów z początku sezonu. Uczulałem, by nie popadać w hurraoptymizm po 4-5 zwycięstwach, ale też nie popadać w panikę po kilku porażkach z rzędu. Nigdy nie robiłem z tego dramatu i dalej będę podchodził do tego w ten sam sposób. Na pewno zwycięstwo w Sopocie cieszy, bo zawodnicy będą mieli nieco czystsze i luźniejsze głowy. Dla nich - pod względem emocjonalno-mentalnym - jest to cenna wygrana.
Coś zmieniliście w ostatnim tygodniu? Dodaliście nowe zagrywki?
Tak, trzy razy trenowaliśmy w pełnym składzie.
Czyli braki kadrowe były największym problemem?
Tak. W ostatnim czasie mieliśmy mnóstwo problemów z kontuzjami, chorobami. Zawodnicy wypadali, co miało wpływ na jakość treningów, nie mogliśmy pewnych elementów przećwiczyć. Cieszy fakt, że teraz jesteśmy w pełnym składzie i możemy korzystać z różnych rozwiązań i wariantów.
Dlaczego Anwil Włocławek tak często ma dwie twarze w jednym meczu?
Z tego co widzę, to taki problem ma 90-95 procent zespołów w lidze. Czarni Słupsk grają świetnie, ale też mieli taki moment, że o mały włos doznaliby kilku porażek, ale udało im się "przepchnąć" te mecze.
Idąc szerzej: z czego wynika to falowanie w grze zespołów? I czy da się temu zapobiec albo skontrolować?
Gra się szybciej, rzuca się dużo za trzy punkty. Wprowadzanie "small-balla" powoduje, że przestrzenie na boisku są coraz większe. Jeżeli ktoś gra dobrze 1vs.1 i umie czytać grę, to może wykreować bardzo dużo rzutów. Tak teraz wygląda koszykówka, takie są trendy. Uważam, że trzeba się do tego jak najlepiej dopasować.
W meczu z Treflem Sopot - i to nawet już w pierwszej połowie - dziewięciu zawodników Anwilu Włocławek zdobyło punkty. Czy słowo "różnorodność" jest kluczowe dla waszego zespołu?
Tak. Mamy różnorodnych zawodników, którzy są w stanie zdobywać punkty na wiele sposobów. Musimy z tego jak najczęściej korzystać. Dla nas to był pierwszy mecz w fazie play-off i teraz będzie bardzo różna rotacja, w zależności od rywali i meczu. Skończyliśmy już budować zespół i pewność siebie niektórych zawodników. Teraz jest czas na porządną robotę bez głaskania i zamartwiania się, że ktoś grał mniej albo wcale.
Mówi pan, że to był pierwszy mecz play-off dla Anwilu Włocławek. Co to w sumie oznacza?
W Energa Basket Lidze z różnych względów buduje się zespoły tylko na rok, więc trzeba wszystko zaczynać praktycznie od zera i zdążyć przed najważniejszą częścią sezonu: play-offami. My - przez naszą nieuwagę i przez dobrą dyspozycję rywali - musimy ten czas skrócić, dlatego już teraz zaczynamy play-off. Nie patrzymy już na to, co było, myślimy już tylko o przyszłości. Każdy kolejny mecz musi być jak o mistrzostwo.
1. miejsce w tabeli już odjechało?
Nie patrzę na to. Staram się, by nasz zespół grał najlepiej i by wyglądał właśnie jak zespół, a nie zlepek indywidualności. Chcemy wrócić do naszej twardej obrony, którą prezentowaliśmy w pierwszej części sezonu. W Sopocie to pokazaliśmy, rywale mieli sporo rzutów z trudnych pozycji. Choć jedna rzecz w tym meczu mnie lekko zdenerwowała?
Jaka?
W pewnym momencie zaczęliśmy grać nieco nonszalancko w ataku.
Taki scenariusz się powtarza.
Tak. Tego musimy się wystrzegać, zwłaszcza w momentach, jak prowadzimy 10-15 punktami. Na to składa się kilka elementów: zmęczenie, koncentracja i też zbyt duża pewność siebie. Ale tak jak mówiłem wcześniej: z tą sytuacją zmaga się wiele zespołów w lidze, praktycznie wszystkie.
Czy na samym finiszu okna transferowego byliście aktywni na rynku?
Tak. Niektórzy zawodnicy mnie oszukali, a niektórzy wybrali opcję pozostania w klubie, bo ktoś zaproponował im przedłużenie kontraktu. Jednych rozumiem, drugich nie.
Czy Tomasz Śnieg był na liście?
Tak. Rozmawiałem z Tomkiem, ale była to bardziej prywatna rozmowa na zasadzie, czy byłby w ogóle zainteresowany taką opcją.
Czy myślał pan o dołożeniu szóstego obcokrajowca do zespołu?
Myślę, że byłby to świetny pomysł, ale jeszcze raz przypomnę, że mieliśmy w tym sezonie nie wychodzić ponad budżet. Dlatego - niestety - nie można było tego ruchu wykonać. To jest sezon na odbudowę finansową i wizerunkową. Nie chcemy się zadłużać, aczkolwiek taki dodatkowy gracz zagraniczny z pewnością pomógłby nam zwiększyć rywalizację na treningach oraz o miejsce w składzie i minuty na parkiecie w najważniejszym momencie sezonu.
Czy oczekiwał pan tego, że klub już teraz zaproponuje panu umowę na kolejne lata?
Nie. Bo ja w życiu niczego nie oczekuję, niczego też w życiu nie dostałem za darmo, wszystko musiałem sobie wypracować i wyszarpać - zarówno jako zawodnik, jak i trener.
Chciałby pan zostać w Anwilu na dłużej?
Tak. To jest stolica koszykówki. Tutaj każdy mecz to wielkie emocje. Po to się właśnie uprawia sport, by w takich spotkaniach-wydarzeniach brać udział.
CZYTAJ TAKŻE:
Kamil Łączyński: I miejsce odjechało, ale... [WYWIAD]
Ma dość czekania na spłatę zaległości. Idzie do sądu
Gwiazdor odstrzelony. Źle wydane pieniądze [KOMENTARZ]
MVP, przetrenowanie i "Klub Kokosa". Garbacz: Ludzie sukcesu nie mają czasu hejtować