Polak wrócił do Rosji. W tle widmo gigantycznej kary

Getty Images / Mike Kireev / Na zdjęciu: Mateusz Ponitka
Getty Images / Mike Kireev / Na zdjęciu: Mateusz Ponitka

Mateusz Ponitka wrócił do Rosji. W poniedziałek kapitan reprezentacji Polski rozegrał mecz w barwach Zenitu Sankt Petersburg. Mamy jego komentarz w tej sprawie.

Zenit poinformował w poniedziałek o powrocie pięciu zawodników: czterech Amerykanów oraz Polaka. Wszyscy wrócili do składu po - jak to określił klub w komunikacie - krótkich wakacjach. Koszykarze wystąpili nawet w poniedziałkowym meczu przeciwko CSKA Moskwa w lidze VTB, który Zenit przegrał 78:79.

Biorąc pod uwagę rosyjską agresję na Ukrainę, w sieci rozpętała się burza. Decyzja Polaka jest mocno krytykowana.

Jak ustaliła redakcja WP SportoweFakty, Ponitka wcale do Rosji nie chciał wracać. Był do tego zmuszony, bo obowiązuje go 3-letni kontrakt, który został parafowany przed tym sezonem. W grę wchodzą bardzo duże jak na europejskie warunki pieniądze. Rosjanie nie zgadzają się na polubowne rozwiązanie umowy, chyba że Ponitka z własnej kieszeni zapłaci gigantyczne odszkodowanie.

Jak ujawnił komentator Polsatu Sport, w grę wchodzi nawet kwota siedmiocyfrowa. "Kontrakt obowiązuje do 2024. Zenit ponoć żądał za zerwanie odszkodowania w kwocie siedmiocyfrowej. Oprócz tego w przypadku zerwania grozi Mateuszowi dwuletnie niegranie. Nie ma chyba żadnego polskiego sportowca poza Gortatem i Lewandowskim, kogo byłoby stać na taką kasę" - napisał na Twitterze Adam Romański.

Do sprawy odniósł się również sam zawodnik, który udzielił naszej redakcji krótkiego komentarza. - Nie chcę się za bardzo rozwodzić się w tej sprawie. Rozumiem krytykę, która na mnie spadła, ale - podobnie jak inni sportowcy grający w Rosji - obowiązuje mnie kontrakt - powiedział nam Mateusz Ponitka.

Przypomnijmy, że 28 lutego klub z Sankt Petersburgu dał swoim zagranicznym zawodnikom możliwość opuszczenia Rosji. Zenit w przeciwieństwie do innych rosyjskich klubów, nie zgodził się jednak na rozwiązanie ich kontraktów. Ten, kto zdecydowałby się na taki ruch, zrobiłby to wbrew przepisom. FIBA wciąż nie dała bowiem zawodnikom narzędzi do rozwiązywania kontraktów z rosyjskimi klubami.

ZOBACZ WIDEO: Poruszające sceny z kijowskiego metra. Ukraińców odwiedził mer miasta

Jedynie Mindaugas Kuzminska postanowił, że nie wróci do Sankt Petersburga. Niewykluczone jednak, że Litwin zapłaci wysoką karę i dodatkowo nie będzie mógł występować w innym klubie, gdyż do momentu wygaśnięcia aktualnego kontraktu, nie otrzyma od klubu "listu czystości".

Warto dodać, że FIBA wciąż nie zawiesiła Rosyjskiej Federacji Koszykówki. Możliwe, że zmieni się to 25 marca na posiedzeniu osób rządzących międzynarodową koszykówką.

Czytaj także: Gregg Popovich najlepszy w NBA. Słynny trener pobił rekord wszech czasów
Nadludzki LeBron James. 37-latek znów zachwycił!