Już na samym początku spotkania dwa faule złapał Marko Banić. Dzięki temu na linii rzutów osobistych pojawili się Nicolas Batum oraz Ronny Turiaf. Jednak chwilę później 25-letni podkoszowy reprezentacji Chorwacji zrekompensował się trzykrotnie trafiając do kosza z pola trzech sekund. W pierwszej "ćwiartce" gra była bardzo wyrównana, a żadna z drużyn nie była w stanie zaliczyć skutecznego zrywu. Dał o sobie znać Tony Parker, który po dziesięciu minutach konfrontacji miał na swoim koncie już pięć punktów, oraz asystę. Jednak za sprawą Marko Popovicia to ekipa z Bałkanów była na prowadzeniu po inauguracyjnej kwarcie.
Od mocnego uderzenia rozpoczęli kolejną część meczu gracze Jasmina Repesy. Już w pierwszej akcji celnie zza łuku rzucał Davor Kus, dla którego były to jedyne oczka w całym pojedynku. Nie upłynęło 30 sekund, a Kresimir Loncar dopisał dwa punkty, i było już 26:19 dla Chorwatów. Francja starała się gonić, a ciężar gry spoczywał oczywiście na gwiazdorze San Antonio Spurs. Pomimo tego wciąż na prowadzeniu byli zawodnicy Repesy. Nie do zatrzymania był Popović, który z dystansu trafiał jak na zawołanie. W dodatku z wielką łatwością wymuszał na rywalach nieczyste zagrania, co przynosiło mu oczka z rzutów osobistych. Próby zmiany taktyki przez Colleta długo nie przynosiły zamierzonych efektów, dopiero w samej końcówce za sprawą Parkera, Batuma oraz Borisa Diawa nieco stopniała przewaga Hrvatskiej.
Po przerwie był już koncert w wykonaniu jednego teamu - Francji. Ekipa znad Sekwany niczym rozpędzone TGV, odrobiła straty, a następnie wyszła na prowadzenie. Nadal rewelacyjnie spisywali się Batum oraz Parker. Podopieczni Repesy kompletnie nie mieli pomysłu na rozgrywanie akcji, czego skutkiem było mnóstwo niecelnych rzutów oraz ogólny chaos w drużynie. Na dodatek rozgrywający Zoran Planinić znacząco odstawał od swojego vis a vis - Tony'ego Parkera. Zawodnicy z Bałkanów zaliczyli jeszcze mały zryw, który pozwolił im doprowadzić do remisu, ale finisz w wykonaniu Trójkolorowych był wręcz zabójczy, bowie zanotowali serię 12:5. Od czasu do czasu pojawiał się Popović, ale to na tak dysponowanych koszykarzy Colleta było zdecydowanie za mało.
Parker i spółka mieli swój dzień. Dwanaście trafionych "trójek" mówi samo za siebie. I właśnie od celnego rzutu z siódmego metra rozpoczęła się ostatnia partia. Chorwaci nie poddawali się, i walczyli. Kiedy zespół prowadzony przez Jasmina Repesę zbliżył się, nieco ponad pięć minut przed końcową syreną, na odległość zaledwie czterech punktów, wydawało się, że wszystko jest jeszcze możliwe. Ale skutecznie egzekwowane rzuty Yannicka Bokolo oraz Batuma, zamknęły usta przeciwnikowi. Ostatecznie Francja triumfowała 87:79. Warto odnotować fakt, iż Trójkolorowi mieli w sumie aż 21 asyst. Reprezentanci Hrvatskiej nie potrafili w tym starciu wykorzystać swojej przewagi pod tablicami.
Chorwacja - Francja 79:87 (21:19, 25:22, 10:22, 23:24)
Chorwacja: Marko Popović 30, Roko-Leni Ukić 11, Marko Banić 10, Nikola Prkacin 6, Kresimir Loncar 6, Davor Kus 3, Zoran Planinić 3, Sandro Nicević 2, Mario Kasun 2, Nikola Vujcić 2, Marin Rozić 2, Mario Stojić 2.
Francja: Tony Parker 24, Nicolas Batum 18, Boris Diaw 15, Florent Pietrus 14, Ali Traore 5, Ronny Turiaf 3, Nando de Colo 3, Yannick Bokolo 3, Alain Koffi 2, Aymeric Jeanneau 0, Antoine Diot 0.