W niedzielę goście zmietli w Stargardzie z parkietu PGE Spójnię wygrywając aż 105:61. - Bardzo się cieszę, że moi zawodnicy wyszli z odpowiednią koncentracją i determinacją żeby robić to, co trenujemy i chcemy. Bardzo się cieszę, że przełamaliśmy złą passę w tej hali. Myślę, że podzieliliśmy się minutami odpowiednio, bo mamy za parę dni kolejny mecz - powiedział na konferencji prasowej trener Igor Milicić.
Arged BM Stal w poprzednim sezonie dwa razy przegrała w Stargardzie - z PGE Spójnią oraz grającym tam gościnnie Kingiem. Ze szczecińskim zespołem ostrowianie zmierzą się już w środę 23 marca (16:00), ale ten mecz już zgodnie z planem odbędzie się w Netto Arenie. Choć trener Igor Milicić przekonuje, że nikogo nie oszczędzał, to warto odnotować, że najwięcej czasu na parkiecie - tylko 24 minuty spędził Jarosław Mokros.
- Wiedzieliśmy, że tu jest ciężki teren i od początku spełnialiśmy założenia taktyczne. Myślę, że ten mecz głównie wygrała obrona. Zdominowaliśmy tablicę. Mieliśmy bardzo dobrą skuteczność za trzy punkty. Dzieliliśmy się piłką. Myślę, że idziemy w dobrym kierunku - powiedział koszykarz, który rozegrał jedno ze swoich najlepszych spotkań w sezonie.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: nagranie polskiej modelki zrobiło wielkie wrażenie na internautach
Trafił 5/6 prób z gry w tym wszystkie cztery rzuty z dystansu. To dało łącznie 14 punktów. Lepiej było tylko w wysoko wygranym meczu w Dąbrowie Górniczej (112:96), gdy zdobył 15 "oczek".
- To była zasługa całej drużyny. Kreowali pozycje. W ostatnich meczach bardzo dobrze dzielimy się piłką. Zdecydowanie lepiej się czujemy razem na boisku i jest więcej dobrych decyzji rzutowych podejmowanych przez nas. To nie jest tylko moja zasługa. Dobrze się czułem i wykorzystałem to najlepiej, jak mogłem - podsumował swój występ Jarosław Mokros.
Arged BM Stal zajmuje czwarte miejsce w tabeli, ale bilans 18-7 daje nadzieję nawet na pierwszą lokatę. Więcej porażek mają wyprzedzające ostrowian Enea Zastal BC Zielona Góra i Anwil Włocławek, a szósty mecz w sezonie przegrał w niedzielę w Sopocie lider - Grupa Sierleccy Czarni. Zapytaliśmy trenera Milicicia, jak ocenia szanse swojej drużyny na wyprzedzenie ekipy ze Słupska?
- W ogóle się nad tym nie zastanawiamy. Patrzymy z meczu na mecz. Nie kalkulujemy. Gramy najlepiej, jak możemy. Mecz ze Spójnią był dla nas najważniejszy w sezonie. Teraz już to spotkanie idzie w zapomnienie i mamy następny najważniejszy mecz z Kingiem - podsumował szkoleniowiec Arged BM Stali Ostrów Wielkopolski.
W innej sytuacji są gospodarze niedzielnego starcia. PGE Spójnia z bilansem 10-15 już w środę przy niekorzystnych wynikach (porażka z Legią i zwycięstwo Kinga) może stracić nawet matematyczne szanse na play-offy. Niedzielna porażka była najwyższą w sezonie i już czwartą różnicą 40 lub więcej punktów. Stargardzianie pobili swój niechlubny rekord od awansu do Energa Basket Ligi przegrywając różnicą 44 "oczek".
- Ciężkie spotkanie dla nas. Zespół gości od początku narzucił swoje tempo i warunki. Bardzo wysoko przegraliśmy deskę. Od początku atakowali nas agresywnie i mieliśmy problemy z tym. Po dwóch spotkaniach przegranych w końcówkach myślałem, że będziemy na tyle silni, że postawimy się zespołowi gości. Nie widziałem tego we wszystkich zawodnikach - nie ukrywał trener Maciej Raczyński, dla którego było to trudne doświadczenie.
- To, co graliśmy w obronie nie może się więcej powtórzyć - dodał dla naszego portalu Daniel Szymkiewicz, który zdobył najwięcej punktów dla PGE Spójni (12). Ta opinia oraz kilka liczb (cztery zbiórki w ataku i tylko dwa przechwyty) najlepiej oddaje postawę stargardzkiej ekipy w spotkaniu z mistrzem Polski.
Zobacz także: Jaka Legia bez Jovanovicia?.
Michał Nowakowski: powtórzyć sukcesy z przeszłości