Do końca będą musieli drżeć o ligowy byt. Trener wziął winę na siebie

WP SportoweFakty / Tomasz Fijałkowski / Na zdjęciu: Robert Witka
WP SportoweFakty / Tomasz Fijałkowski / Na zdjęciu: Robert Witka

Porażką z Eneą Astorią Abramczyk Bydgoszcz 68:85 HydroTruck mocno skomplikował sobie sytuację w kontekście utrzymania w Energa Basket Lidze. - Biorę na siebie to, że za późno wpuściłem na boisko rezerwowych - powiedział Robert Witka, trener radomian.

W meczu 28. kolejki Energa Basket Ligi HydroTruck przegrał u siebie z Eneą Abramczyk Astorią Bydgoszcz 68:85. Radomianie rozegrali trzecie spotkanie w trakcie tygodnia - tydzień wcześniej mierzyli się w Ostrowie Wielkopolskim z mistrzem kraju, a w minioną środę podejmowali zespół z Torunia. - Uważam, że trzeci mecz w ciągu tygodnia był bardzo widoczny. Nie mieliśmy "prądu", nie mieliśmy z czego zaatakować, z czego rzucić, otwarte pozycje były dalekie od celu - przyznał Robert Witka.

- To jest moja wina, biorę na siebie to, że za późno wpuściłem na boisko graczy z ławki. Oni w całej drugiej połowie spisali się bardzo dobrze, odrobili część strat, dali w pewnym momencie nadzieję na to, że możemy jeszcze powalczyć o zwycięstwo w tym meczu - kontynuował trener gospodarzy.

Po początkowych 20 minutach miejscowi przegrywali 29:47. Na przełomie trzeciej i czwartej kwarty zmniejszyli straty do dziewięciu punktów, dzięki akcjom Jakuba Zalewskiego i Aleksandra Lewandowskiego.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: niespodziewana scena na treningu Nadala. Co za gest!

- Pierwsza połowa miała ogromny wpływ na całe spotkanie - zdał sobie sprawę Witka. - Graliśmy tak, jak nie mieliśmy grać, czyli mieliśmy unikać ryzykownych podań, mieliśmy szanować posiadanie piłki i nie dawać drużynie z Bydgoszczy zdobywać łatwych punktów. Skończyło się tak, że do przerwy, po punktach po stratach, przegrywaliśmy 0:16 - podkreślił szkoleniowiec.

- W drugiej połowie to się kompletnie zmieniło, rywale zdobyli tylko cztery punkty po stratach, my 15, dzięki agresywnej obronie mieliśmy wiele przechwytów, po których mogliśmy wrócić do meczu, ale decydujące ciosy zadał nam dobrze znany Rod Camphor, który bardzo dobrze zna tę halę, obręcze, i był niesamowity w końcówce - trener HydroTrucku komplementował byłego podopiecznego, który zdobył 20 punktów, będąc najlepszym strzelcem pojedynku. Trafił 4/5 prób "za trzy".

- Astoria przyjechała bardzo zmotywowana na ten mecz, bo cały czas walczy o play-offy. Wiedzieli, że w przypadku wygranej bardzo zbliżą się do tego celu. Bardzo dobrze weszli w ten mecz, grali agresywnie, szybko, dzielili się piłką i w pierwszej kwarcie nabrali wiatru w żagle - zaznaczył Zalewski. - Przełożyło się to na ich pewność siebie w całym spotkaniu. Próbowaliśmy "gonić", ale w kluczowych momentach, kiedy mieliśmy szansę wybronienia akcji, to trafiali w ostatnich sekundach - dodał.

Pomimo trudnej sytuacji w tabeli i małej liczby zwycięstw w bieżących rozgrywkach, kibice radomskiej drużyny szczelnie wypełnili Halę MOSiR-u, do której powrócił HydroTruck. - Szacunek dla kibiców, bo wiem, że zostały wyprzedane wszystkie bilety. Chciałbym im za to podziękować. Wynikami ich nie rozpieszczamy, a osobiście nie pamiętam sytuacji, żeby w ciągu ostatnich czterech lat były wyprzedane wszystkie miejsca na mecz - skomentował Witka.

Czytaj także:
>> Wystarczyła jedna połowa. Dzięki niej znacząco zbliżyli się do fazy play-off
>> PGE Spójnia Stargard wykorzystała szansę. Osłodziła kibicom fatalny sezon

Komentarze (2)
avatar
prawus
5.04.2022
Zgłoś do moderacji
1
0
Odpowiedz
Osobiście uważam że tak w sporcie jak i w polityce , to wyświechtane powiedzenie ,, biorę winę na siebie ,, jest beznadziejnie głupie i pozbawione jakiegokolwiek sensu !! Bo co to ma właściwi Czytaj całość